Wstrząs – recenzja DVD
Data premiery w Polsce: 11 marca 2016Głośny, ze względu na Oscarowe kontrowersje, film Wstrząs okazuje się nie być wartym narosłego wokół niego szumu. Wszystko jest tu przeciętne.
Głośny, ze względu na Oscarowe kontrowersje, film Wstrząs okazuje się nie być wartym narosłego wokół niego szumu. Wszystko jest tu przeciętne.
Niektóre kręcone w Hollywood filmy określa się mianem „oscarowych”, czyli w domyśle tworzonych pod gusta Akademii. W nich to gwiazdy na co dzień grające w komediach romantycznych czy fantastycznych blockbusterach wcielają się w postacie historyczne, bohaterów cenionych przez krytyków powieści czy też po prostu ludzi, których życia ilustrują ważne społecznie tematy. Aktorzy i aktorki przechodzą w nich metamorfozy, chudną, tyją, uczą się innych akcentów, nakładają mnóstwo makijażu – generalnie wtapiają się w postacie, które grają. Przykładem dokładnie takiego kina jest Concussion, w którym Will Smith gra doktora Bennetta Omalu, a więc człowieka, który przed laty stoczył nierówną walkę z ligą NFL, wymuszając na niej przyznanie, że gra w futbol amerykański powoduje uszkodzenia mózgów zawodników, i stosowanie profilaktyki.
W teorii mamy tu świetny materiał na kinową historię: nieugięty naukowiec kontra bezduszny koncern, medyczna prawda w starciu z popieranym pieniędzmi zakłamaniem, ludzkie dramaty przeciw zagrożeniu utraty wpływów z reklam i transmisji, a wreszcie nigeryjski imigrant, który walczy z systemem w imię swojego idealistycznego wyobrażenia o Ameryce. Tyle jednak teorii, bo gdy przyjrzeć się Omalu bliżej, to – choć nie można zaprzeczyć jego odwadze i uporowi – opowieść o nim trzeba było nieźle podrasować, pociąć, podkręcić momentami szybkim montażem (żenująca scena „pościgu” za żoną Omalu), skondensować wiele lat i wieloetapowość walki w kilkadziesiąt minut oraz nadmiernie wyeksponować wątek wspomnianego snu o USA. Podczas seansu nie sposób oprzeć się wrażeniu, że reżyser na siłę stara się wmówić widzowi grozę i dramatyzm sytuacji, uczynić z Omalu prześladowanego bojownika, co sprowadza się do kilku telefonów z pogróżkami, obsmarowywaniem w gazetach i tego, że raz ktoś kawałek jechał autem za autem jego żony. Powtórzmy: problemem nie jest Omalu i to, że jego dokonania nie są ważne - problemem byli filmowcy, którzy uznali, że koniecznie jest ich podkręcenie.
Tę niesensacyjną opowieść ratują aktorzy, choć po prawdzie nikt z obsady nie miał zbyt wiele okazji do pokazania swojego kunsztu – wszyscy grają co najmniej dobrze, ale też to po prostu nie tego typu role, w których można błysnąć. (Smith protestował, twierdząc, że nominacji do Oscara nie dostał ze względu na kolor skóry – nieprawda, Concussion po prostu jest przeciętny, a on sam nie wzniósł się w nim na wyżyny.) Jeżeli już, to najwięcej pokazać mógł w swojej małej rólce David Morse, który wcielał się w cierpiącego z powodu urazu głowy byłego zawodnika, lokalną legendę, którego problemy zaprowadziły na dno i zmusiły do samobójstwa.
O Concussion w zasadzie można powiedzieć tyle, że się go obejrzało. I trudno mu wiele zarzucić w warstwie realizacyjnej, bo choćby wizualnie wygląda bardzo dobrze, obsadę ma utalentowaną, temat podjął ważny… ale też pozostawia widza obojętnym, a co bardziej zaznajomionych z prawidłami kręcenia pod Oscary może wręcz irytować tak frontalnym atakiem na wszystkie stereotypowe wymagania „kina pod nagrody”.
Może w przypadku tej historii, zamiast bawić się w jej "usensacyjnianie", trzeba było nakręcić film dokumentalny? Jakiś przedsmak tego dostajemy w wydaniu DVD, gdzie (jedynym, poza komentarzem reżysera) materiałem dodatkowym jest właśnie dokument o doktorze Omalu, lepiej przybliżający nam tę postać.
Źródło: Fot.główne Imperial-Cinepix
Poznaj recenzenta
Marcin ZwierzchowskiDzisiaj urodziny obchodzą
ur. 1962, kończy 62 lat
ur. 1968, kończy 56 lat
ur. 1988, kończy 36 lat
ur. 1980, kończy 44 lat
ur. 1965, kończy 59 lat