Trwają zmagania mutantów o uratowanie swojego gatunku. W X-Men. Punkty zwrotne. Wojna o mesjasza dojdzie do starcia X-Force i Bishopa, który zwrócił się do okrutnie niebezpiecznego sojusznika.
Narodziny pierwszego od lat dziecka z genem X są szansą na odbudowanie gatunku. Niektórzy jednak twierdzą, że efekt może być odwrotny i dziewczynka przyczyni się do zagłady Homo Superior. X-Men. Punkty zwrotne. Wojna o mesjasza kontynuuje zatem walkę zwaśnionych grup, które mają odmienną perspektywę na to, jaki los powinien spotkać młodą mutantkę imieniem Hope. Po jednej ze stron konfliktu mamy oddział X-Force, po drugiej jest Bishop, który zwraca się o pomoc do niezwykle niebezpiecznego sojusznika, by pozbyć się bohaterki. Obecność tajemniczej postaci nie będzie na rękę Cable’owi, który poprzysiągł, że będzie chronił Hope do ostatniej kropli krwi. Rzecz w tym, że są siły gotowe zweryfikować jego obietnicę.
Cyclops, chcąc odbić dziewczynkę z rąk Cable’a, wysyła do akcji specjalny oddział X-Force, który gotowy jest śmiertelnie ranić każdego, kto stanie im na drodze. Niespodziewanie w tej historii spotkają kogoś jeszcze, bo zanim przyjdzie im skonfrontować się z Nathanem Summersem, ich drogi skrzyżują się z Deadpoolem z przyszłości. A skoro jest w historii Pyskaty Najemnik, to nie może być to zwiastun czegoś dobrego. Za historię Wojny o mesjasza odpowiadają Duane Swierczynski, Craig Kyle i Christopher Yost. Twórcy, chcąc podnieść stawkę swojej opowieści, dorzucają do niej jeszcze jedną postać, która nie tylko na poziomie symbolicznym zwiastuje koniec świata.
Rosnący poziom zagrożenia nie oznacza jednak, że historia staje się bardziej skomplikowana. Tym razem bardziej skupiamy się na bohaterach i osi konfliktu. Konwencja crossovera wyhamowała i zwyczajnie jest więcej miejsca na to, żeby mocniej skupić się na relacjach i motywacjach bohaterów. Pod tym względem Wojna o mesjasza wypada lepiej, chociaż ma znacznie więcej innych problemów – mrok (przełamywany jedynie przez Deadpoola), operowanie tajemnicą bez podrzucania tropów interpretacyjnych i pewna powtarzalność, która dotyczy szczególnie scen akcji. Gdy Cable, X-Force i Bishop ścierają się ze swoimi przeciwnikami, trudno o zaskoczenie.
Plusem jest na pewno stworzenie bardziej koherentnej narracji, która nie skacze od miejsca do miejsca i wypada nieźle jako środek większej całości. Kluczowe okazało się też umiejscowienie soczewki na podróżującym w czasie Summersie, bo jego relacja z Hope wywołuje sympatię i współczucie. Mam wątpliwości, na ile udało się przedstawić samą dziewczynkę – znajduje się raczej w tle i momentami prezentuje się bardziej nie jak członkini tej historii, ale MacGuffin, którego protagoniści i antagoniści próbują zdobyć. Z fabularnego punktu widzenia okazała się też istotna próba podkreślenia motywacji każdej ze stron. Jednak skomplikowana historia z przeszłości utrudniała komunikację postaciom, a niewprawionemu czytelnikowi mogła przeszkodzić w zaakceptowaniu ich postaw. Cable nauczył się nikomu nie ufać, ale w momencie, gdy jego ucieczka z Hope okazuje się fiaskiem, sporo czasu musi upłynąć, aby szukał wsparcia w drużynie, którą posłał jego ojciec.
Sporo miejsca zajmują dysputy nad losem Hope. Do pewnego momentu jest to potrzebna narracja, ale z czasem scenarzyści kręcą się w kółko i czekają na moment, kiedy będą mogli rozpocząć fizyczną naparzankę. Zaskoczeń jest więc bardzo mało, a tak naprawdę każdy dialog prowadzi nas do starć przypominających stylistycznie pojedynki rodem z mangi i anime. W żadnym wypadku nie jest to wadą, ale trzeba mieć świadomość, że wówczas na drugi plan schodzi wielowątkowa fabuła, a liczy się tylko blockbusterowa i patetyczna rozwałka.
Skoro mowa o drugim planie – świetnie zaprezentowani są bohaterowie odgrywający mniejsze role, np. X-23, Domino i wspomniany Deadpool. Jest między nimi odpowiednia dynamika. Przez pierwszą połowę tomu ułatwiają i uprzyjemniają lekturę. Podobnie jest z oprawą wizualną, która prezentuje się bardzo dobrze niemal przez cały komiks. Mamy do czynienia z różnymi stylami, które znakomicie się uzupełniają i tworzą klimat monumentalnych starć w futurystycznym świecie. Przyczepiłbym się jedynie do tego, jak rysowana jest Hope przez przynajmniej dwóch rysowników, ale to tylko szczegół. W wydaniu komiksu przez Egmont mamy też mnóstwo stron dodatków zawierających między innymi dzienniki Cable’a i przedstawienie ważnych dla niego bohaterów. Dla fanów chcących nieco lepiej zrozumieć tę postać, to rzecz warta zobaczenia.
Ostatecznie Wojna o mesjasza – mimo kilku ciekawych zabiegów – razi problemami natury narracyjnej. I chociaż udało się dobrze pokazać relacje, to jednak nie wszyscy rozwijają się w odpowiednim kierunku. Bishop jest tego dowodem, bo jego odwrócenie się od X-Men wymagałoby ciekawszego skonfrontowania z poglądami innych postaci. Skupienie się na jednej misji pozwala na większe zaangażowanie w cały tom, ale ostatecznie po skończeniu nie zostawia nas z wieloma emocjami i jedynie wprowadza do rozstrzygnięcia, które dopiero nastąpi.