Ryszard Bugajski opowiada o ważnym fragmencie życia Julii Brystiger, która przechodzi przemianę z potwora zwanego Krwawą Luną w głęboko wierzącą katoliczkę. Reżyser chce pokazać tym filmem, jak do tego doszło, dlaczego to się stało; zarazem porusza kilka istotnych kwestii związanych z moralnością, odkupieniem, wiarą oraz wewnętrzną przemianą człowieka. Naprawdę zacne idee, które powinny przełożyć się na znakomite, poruszające kino. Do tego jednak czegoś tutaj brakuje. ‌Zaćma jest w całości oparta na dialogach. To właśnie kameralne, często wręcz intymne rozmowy napędzają rozwój historii i pozwalają coraz lepiej poznawać Julię, co ma umożliwić zrozumienie, co się tak naprawdę z nią dzieje. Tutaj pojawiają się dwa problemy tego filmu. Scenariusz ma czasem dziwne, sztucznie brzmiące dialogi, które na ekranie nie wyglądają prawdziwie. Nie czuć w nich płynności, a raczej dziwaczną manierę, która nie powinna się pojawiać. Trudno powiedzieć, czym dokładnie jest to spowodowane, ale niektóre rozmowy po prostu tak brzmią. Drugim problemem jest wizja artystyczna, która ma nam zaprezentować przyczyny przemiany Julii Brystiger. Metafizyczne omamy sugerujące spotkanie Jezusa można traktować na wiele sposobów, na czele z tym, że po prostu brutalność stosowana przez Krwawą Lunę w końcu przelała czarę goryczy i coś w kobiecie pękło. Być może pojawiła się w tym pewna doza szaleństwa. Kłopot mam z tym, jak te sceny wyglądają. Ta metafizyczność powinna mieć odpowiednią atmosferę, emocje i styl, a całość prezentuje się dość siermiężnie. Czasem to wszystko jest za bardzo łopatologiczne, a nawet sztuczne z uwagi na osobę będącą w tych iluzjach czy koszmarach. Coś tutaj nie do końca się zgrywa i zgrzyta na ekranie. Nie można w pełni kupić tego elementu. Cały film nie zawodzi aktorsko, ale tak naprawdę jest to popis jednej osoby, co też poniekąd stanowi wadę. Maria Mamona w roli Julii bryluje, tworząc kreację wyrazistą i z odpowiednio zaakcentowanymi emocjami. Wewnętrzna walka kobiety jest bardzo sprawnie odegrana i dzięki temu właśnie możemy w nią uwierzyć. Szczególnie dobrze korzysta z tego Bugajski, często opierając się na zbliżeniach na twarz, które pozwalają skupić się na najdrobniejszych niuansach emocjonalnych postaci. Świetnie to wygląda w jej rozmowach z bohaterami granymi przez Janusza Gajosa i Marka Kalitę, którzy tak naprawdę występują tylko w rolach epizodycznych. Smuci trochę niewykorzystanie Małgorzaty Zajączkowskiej, która dostała kilka niezłych scen, ale tak naprawdę nie ma zbyt wiele do roboty. Każda postać jest tłem dla Julii, której przemiana znajduje się w centrum wydarzeń. Wiele słyszymy o tym, jaka była Krwawa Luna i że obecna Julia jest inną osobą. Tutaj rodzi się problem, bo aby uwierzyć do końca w przemianę postaci, trzeba najpierw przekonać się, kim naprawdę była. Bugajski krąży po powierzchni, nie udowodniając widzowi okrucieństwa i potworności Krwawej Luny. Wszelkie próby pokazania jej przeszłość są oparte na dość nieumiejętnie opracowanych pomysłach, które nie dają sygnału i wpływają źle na całokształt, bo nie zapewniają emocjonalnego bodźca do wciągnięcia się w proces przemiany. To powinno być mocniejsze, by można było naprawdę to poczuć. Zaćma nie jest złym filmem; Bugajski sprawnie prowadzi tę opowieść, poruszając w dialogach wiele ważnych i ciekawych tematów (wiara, komunizm, możliwość odkupienia zbrodni). Problem w tym, że to wszystko nie do końca się zgrywa ze sobą i nie daje satysfakcjonującego efektu. Kino dobrze zagrane, delikatnie zmuszające do myślenia, ale jednocześnie z wyraźnie  niewykorzystanym potencjałem. Recenzja została pierwotnie opublikowana 26 września 2016 roku
To jest uproszczona wersja artykułu. KLIKNIJ aby zobaczyć pełną wersję (np. z galeriami zdjęć)
Spodobał Ci się ten news? Zobacz nasze największe HITY ostatnich 24h
Skomentuj