Jak wypada ekranizacja opowiadania Terry’ego Pratchetta skierowana do dzieci zatytułowana oryginalnie Zadziwiający kot Maurycy i jego uczone szczury? Sprawdzamy.
Od dawna uważam, że popkultura zbyt mało czerpie z twórczości Terry’ego Pratchetta. Doczekaliśmy się oczywiście kilku nawet udanych ekranizacji aktorskich jak choćby
Kolor magii czy
Piekło pocztowe i serialu
Straż, o którym staram się usilnie zapomnieć. Były też dwie animacje na podstawie
Trzech wiedźm i
Muzyki duszy. Jednak fani twórczości Pratchetta zasługiwali na więcej. Pisarz zostawił po sobie mnóstwo książek zasługujących na ekranizację. Dlatego ucieszyła mnie wiadomość, że Sky zabrało się za przeniesienie na ekran opowiadania ze Świata Dysku skierowanego do najmłodszych, a mianowicie
Zadziwiającego Maurycego i jego uczonych szczurów. Zrealizowano ją w formie filmu animowanego, co bardzo dobrze pasuje do charakteru tej opowieści. Obawiam się, że nie działałaby ona tak dobrze jako film aktorski.
Maurycy (
Piotr Adamczyk) jest gadającym kotem, który przemierza Świat Dysku wraz z chłopcem Keithem i grupką szczurów, oszukując mieszkańców okolicznych wiosek, że ratuje ich przez plagą szczurów. Szwindel cieszy się dużym sukcesem. Kasa płynie. Do czasu kiedy grupka naszych bohaterów trafia do niedużego miasteczka, w którym problem szczurów jest rozwiązywany przez lokalnych terminatorów i ich tajemniczego szefa.
Zadziwiający kot Maurycy wygładza trochę treść książkowego oryginału, bardziej dopasowując go wizualnie do potrzeb młodych widzów. Zmianie uległ chociażby wygląd samego Maurycego. W książce jest to poszarpany kot uliczny po licznych przejściach. W animacji za to jest to milutki, rudy kotek z pięknym puszystym ogonem. Na szczęście zmianie nie uległ jego charakter. Dalej jest to kombinator, łgarz i manipulator gotowy powiedzieć wszystko, by osiągnąć swój cel. Interesuje go tylko jego los i dobrobyt. Reszta jest dla niego narzędziem potrzebnym do realizacji swojego zamierzenia. Jest przy tym wszystkim oczywiście niezmiernie czarujący. W oryginalnej wersji głosu użyczył mu
Hugh Laurie, a w polskiej wersji Piotr Adamczyk. I muszę przyznać, że był to świetny wybór. Aktorowi udaje się utrzymać ten książkowy charakter Maurycego. Widać, że wczuł się w swoją rolę, a nie poleciał na autopilocie, jak to się zdarza niektórym naszym gwiazdom, gdy zostają zaproszone do dubbingu. Kot w jego wykonaniu ma ten spryt i błysk w oku. Szybko też się zapomina, że to Adamczyk podkłada głos i widz wczuwa się w historię, towarzysząc bohaterom.
Twórcy
Zadziwiającego kota Maurycego wiedzą, że na tę animację wybiorą się nie tylko rodzice z dziećmi, ale także fani twórczości Pratchetta. Dlatego specjalnie dla nich umieścili w filmie dużo odniesień i easter eggów do innych opowieści autora. Na ekranie zobaczymy chociażby sławnego tchórzliwego i nieudolnego maga z Niewidocznego Uniwersytetu, czyli Rincewinda, pierwszego turystę Świata Dysku Dwukwiata, a co bardziej uważni widzowie wypatrzą popiersie samego Terry’ego Pratchetta (podpowiem tylko, że jest w biurze burmistrza).
Sama opowieść jest bardzo przyjemna. Porusza wiele ciekawych tematów jak choćby to, czym jest przyjaźń. W humorystyczny dla twórczości autora sposób rozkłada też na czynniki pierwsze sposób konstruowania baśni, objaśniając widzom, jak one zazwyczaj wyglądają i jakimi regułami się kierują.
Jedyny problem, jaki mam z tą produkcją, polega na niedopracowanej animacji. Widać, że twórcy nie mieli zbyt dużego budżetu, więc projekty postaci są dość proste, animacja nieskomplikowana, rzekłbym nawet trochę archaiczna. Do czego innego przyzwyczaili nas giganci animacji tacy jak Disney czy Deamwarks, przez co widz zaczyna dostrzegać braki u mniejszej konkurencji. Nie są to jakieś niedociągnięcia, które odbierają radość z seansu, ale są zauważalne. Podoba mi się to, że twórcy przy projekcie postaci Śmierci i Śmierci Szczurów skorzystali z grafik autorstwa Paula Kidby'ego. Człowieka, który najlepiej umiał wizualizować bohaterów i zresztą cały świat Pratchetta.
Zadziwiający kot Maurycy powinien zadowolić każdego wielkiego fana Świata Dysku, a dla tych, którzy mają młodsze pociechy, może być pierwszym krokiem w kierunku zainteresowania ich resztą cyklu. Wszak Pratchett ma na swoim koncie wiele skierowanych dla dzieci książek, które mogą w piękny sposób wprowadzić ich w świat płaskiego świata leżącego na plecach czterech słoni płynących przez kosmos na skorupie wielkiego żółwia A’Tuina.
To jest uproszczona wersja artykułu. KLIKNIJ aby zobaczyć pełną wersję (np. z galeriami zdjęć)
⇓
⇓
Spodobał Ci się ten news? Zobacz nasze największe HITY ostatnich 24h