Niemal dwa lata widzowie musieli czekać na 6. sezon Zadzwoń do Saula. O mały włosy, a mogłoby nawet do tego nie dojść. Na szczęście wszystkie nieprzyjemne sytuacje podczas kręcenia nowych odcinków - z atakiem serca Boba Odenkirka na planie zdjęciowym i pandemią na czele - to już przeszłość. Teraz możemy cieszyć się powrotem jednego z najlepszych seriali, który niestety dobiega końca. I jak to zwykle bywa w przypadku tej produkcji – znowu bije od niego najwyższa jakość. Pierwszy odcinek szóstego sezonu wyjątkowo nie rozpoczął się od czarno-białych futurospekcji Gene’a. To pierwsza taka sytuacja w tym serialu. Mimo wszystko i tak oglądaliśmy wydarzenia, które rozgrywają się w przyszłości względem bieżącej historii. W tej scenie ekipa sprzątająca wynosi wszystkie wartościowe rzeczy z domu, rekwiruje Cadillaca z charakterystyczną tablicą rejestracyjną LWYRUP i symbolicznie wyrzuca do śmieci karton z wizerunkiem Saula Goodmana. Ta przyszła rezydencja Jimmy'ego jest imponująca. Mimo wszystko szkoda, że nie zobaczyliśmy, jak radzi sobie w przyszłości Gene. Wątek Jimmy’ego i Kim rozwijał się spokojnie i większość czasu bazował na rozmowach. McGill dość niechętnie przystał na propozycję swojej żony, żeby pogrążyć Howarda. Wciąż widoczne są skutki jego przeżyć na pustyni. Bohater był przygaszony i roztargniony, dlatego niechcący zdradził prawdziwe imię Salamanki, co może mieć późniejsze konsekwencje. Ponadto jego posępny humor podkreślał nietypowy jak na niego czarny garnitur. Gdy wkroczył do akcji, realizując plan w klubie golfowym, wyszedł z niego Saul. Jego barwna osobowość powróciła w pełnej okazałości. Wykorzystał wszystkie nieczyste zagrania na pokaz, aby kontynuować zadanie i jeszcze dopiec szefowi Mesa Verde. Jimmy przegiął, wykorzystując do osiągnięcia celu antysemityzm, ale trzeba oddać, że zrobił niezłe przedstawienie w klubie. Bob Odenkirk wczuł się w rolę, gdy żywiołowo gestykulował - jak wtedy, gdy nakrzyczał w sądzie na Howarda. Ostatecznie Jimmy’emu udało się podrzucić „narkotyki” do szafki Hamlina i zdyskredytować go w oczach Cliffa. Nawet ta scena trzymała przez chwilę w napięciu, bo Saul został niemal nakryty, ale szybko i dość niekonwencjonalnie zareagował na sytuację.
fot. Netflix // AMC
+2 więcej
Wydaje się, że ta akcja wybudziła Saula z marazmu. Widok smutnego i przeżywającego traumę McGilla nie należał do przyjemnych. Ważne, że twórcy dali czas Jimmy’emu na dojście do siebie, żeby jego wątek rozwijał się wiarygodnie. Z kolei w Kim nastąpiła drastyczna zmiana. Dużo satysfakcji dają jej urzędowe sprawy przestępstw. Do tego koniecznie chce pogrążyć Howarda. Jimmy robił mu tylko niegroźne i zabawne psikusy na przestrzeni ostatnich sezonów, a Kim jest zdeterminowana, by mu zaszkodzić, co też podkreśla jej ciemny strój. Wątek jej przemiany staje się coraz ciekawszy. W odcinku zobaczyliśmy również, jak potoczyły się wydarzenia po napaści na rezydencję Lalo. Nacho uciekł pieszo, ale zorganizowano mu drogę ucieczki. Nawet Mike wstawił się za niego u Gusa, wskazując, że zrobił wszystko, co mu kazano. A mimo to nie odebrał od Ignacio telefonu, co wiele mówi. Już wcześniej Nacho był pionkiem w grze kartelu, ale teraz stał się kluczowym elementem wojny. W tym epizodzie nie odegrał większej roli, bo tylko udało mu się dotrzeć do kryjówki. W jego wątku napięcie będzie stopniowo wzrastać, gdy Lalo ruszy jego tropem. Z kolei Eduardo Salamanca (bardzo dobry Tony Dalton) sfingował swoją śmierć w bardzo okrutny sposób. Nie zostało pokazane, co dokładnie zrobił, bo zobaczyliśmy tylko efekt jego działania (podobnie jak wtedy, gdy zabił Freda), ale łatwo jest połączyć wszystkie elementy układanki w całość i domyślić się, jak potraktował Mateo. Dzięki temu powrócili bliźniacy, którzy rzadko pojawiają się w Zadzwoń do Saula, więc każda ich gościnna scena cieszy, podobnie jak te z Hectorem (niezastąpiony Mark Margolis) i jego dzwonkiem recepcyjnym. A jeśli już mowa o tej dwójce, to w serialu zobaczyliśmy wspaniały easter egg z Breaking Bad, czyli pojazd z sianem, którym przemycani byli Meksykanie. To była pamiętna scena naznaczona zbrodnią. Co ciekawe, w wypadku Lalo nie było inaczej. Nie zabił migrantów, ale pozbył się przemytników, co też było brutalne. Zadzwoń do Saula nigdy nie stronił od pokazywania przemocy, ale ten rozlew krwi jest coraz częstszy. W rezultacie sam serial staje się mroczniejszy, ale to dobrze, bo narkotykowa wojna to nie żarty. Oprócz ciężarówki z sianem powraca też wiele charakterystycznych elementów związanych z Zadzwoń do Saula, jak sygnet Jimmy’ego, nakrętka Zafiro Añejo, mrówka na palcu zabójcy, a także dziurawy, żółty kubek termiczny McGilla, który wylądował w koszu na śmieci. Można też było dostrzec neon „El Camino”, co pewnie w jakimś sensie odnosi się do filmu z Jessem Pinkmanem (El Camino: Film „Breaking Bad”). Twórcy serialu znani są z dbania o detale. Nie mają w zwyczaju zapominać o szczegółach, ponieważ podkreślają znaczenie różnych przedmiotów w fabule. Wykorzystują je również w symboliczny sposób. A poza tym to też świetna zabawa dla fanów, którzy chętnie wyłapują takie smaczki. Premierowy odcinek Zadzwoń do Saula to solidny powrót serialu. Każdy wątek idzie do przodu, bez niepotrzebnego zapychania historii. Jak to w tym serialu bywa - akcja nie pędziła, lecz rozwijała się swoim wolnym tempem. Twórcy zadbali o wizualną część epizodu, bawiąc się różnymi symetrycznymi kadrami (Gus i Mike), nie zapominając o pięknych krajobrazach. Nawet jeśli czasem wydarzeniom brakuje dynamiki, to sam odcinek staje się prawdziwą ucztą dla oczu. Warto było cierpliwie czekać na nowy odcinek Zadzwoń do Saula, bo historia powoli się rozkręca. Po takim kunsztownym początku możemy być spokojni, że fabuła idealnie połączy się z Breaking Bad.
To jest uproszczona wersja artykułu. KLIKNIJ aby zobaczyć pełną wersję (np. z galeriami zdjęć)
Spodobał Ci się ten news? Zobacz nasze największe HITY ostatnich 24h
Skomentuj