Zagłada domu Usherów to jedno z najpopularniejszych opowiadań Poego, które zostało opublikowane w 1839 roku i od ponad 90 lat pojawia się na wielkim ekranie. Do jednej z pierwszych ekranizacji należy z pewnością francuska wersja z 1928 roku, wyreżyserowana przez Jeana Epsteina, czyli La chute de la maison Usher. W produkcję zaangażowany był sam Luis Buñuel w roli reżysera asystującego i współautora scenariusza. Plotka głosi, że Buñuel porzucił pracę nad filmem po tym, jak pożarł się na planie z Epsteinem – poszło o to, że odejście od "serca historii E. A. Poego". Wielu fanów horroru pamięta z pewnością również wersję Rogera Cormana  z 1960 roku – z Vincentem Price'em w roli upiornego Roddericka Ushera i scenariuszem Richarda Matheson, autora kultowych powieści grozy, Jestem Legendą czy Opętania. Jak ta znana historia sprzed niespełna 200 lat wypada dziś?
fot. Netflix // Eike Schroter
+16 więcej
Serial wyreżyserowany przez Mike'a Flanagana to adaptacja, która nie skupia się jedynie na odtworzeniu ciągu zdarzeń z samej opowieści Poego. Reżyser i twórca serialu postanowił wrzucić do jednego kociołka wiele wątków i motywów z kilku sztandarowych opowiadań i utworów poetyckich. Zadbał przy tym o odpowiedni, spójny nastrój. Dzięki temu otrzymaliśmy osiem odcinków opowiadających o losach rodu Usherów, moralnym zepsuciu członków rodziny i ich finansowym królestwie, firmie farmaceutycznej Fortunato. Znane motywy z różnych opowiadań zostały umiejętnie połączone. Flanagan inspirował się twórczością Edgara Allana Poego – nie tylko opowiadaniami, ale też stylem poetyckim, co słychać wyraźnie w niektórych dialogach i monologach Roddericka Ushera. Za inspirację z pewnością służyły tu utwory, takie jak: tytułowy, Studnia i Wahadło, Serce oskarżycielem, Czarny kot czy Beczka Amontillado. Serial Flanagana, choć ma gotycki rodowód, jest bardzo współczesny i aktualny. Nie chodzi tu wyłącznie o czasy, w których toczy się akcja. Trudno nie dopatrzyć się w jego scenariuszu nawiązań do kryzysu opioidowego, który miał miejsce w USA w latach 90. za sprawą OxyContinu, promowanego jako środek przeciwbólowy. Fortunato w świecie Usherów również zbudowało swoje królestwo za sprawą silnie uzależniającej tabletki, która wywindowała firmę na sam szczyt. Sprawne i ciekawe nawiązanie. Bohaterowie serialu to na wskroś wyprani z moralności spadkobiercy fortuny, którą w bezwzględny sposób pieczołowicie zdobywało rodzeństwo Usherów, Rodderick i Madeline. Świat w tym serialu jest zimny, nieprzyjazny i wyzuty z moralności. Widz może odnieść wrażenie, że bohaterowie funkcjonują w egzystencjalnym piekle, które sami sobie stworzyli, i czują się w nim jak ryba w wodzie. Obraz ten jest z jednej strony krytyką rzeczywistości, która nas otacza, ale też przestrogą. Otóż każda z postaci ginie w okrutny sposób poniekąd na skutek własnych uzależnień, słabości i wynaturzeń. Zawiązaniem akcji serialu jest spór dotyczący detektywa Auguste'a Dupina i Roddericka Ushera. Dupin próbuje od wielu lat wywlec na światło dzienne brudy, które skrywa firma i jej właściciele. Ataki wymierzane w korporację farmaceutyczną i członków rodu nie przynoszą żadnego skutku. Sytuacja zaczyna się zmieniać, gdy w niewyjaśnionych okolicznościach giną dzieci Roddericka. Brutalne zgony łączy ze sobą jedna tajemnicza kobieta, którą Usherowie już spotkali w przeszłości. Serial jest rewelacyjnie zrealizowany, trzyma w napięciu i wciąga. Po całkowicie kiepskim Klubie Północnym miałem ogromne obawy o nową produkcję Flanagana. Okazało się, że niepotrzebnie. Twórca udowodnił, że nadal trzyma poziom oraz zna się na straszeniu i snuciu wciągających, poruszających historii, tak jak zrobił to w Nocnej Mszy i Nawiedzonym domu na wzgórzu. Ci z Was, którzy oglądali filmy i seriale Flanagana, wiedzą, że reżyser raczej unika epatowania obrzydliwościami na ekranie i scenami typu gore. W Upadku domu Usherów sprawa po raz pierwszy wygląda nieco inaczej. Serial oczywiście jest mroczny, pełen gotyckiego anturażu, ale jest też najbardziej krwawym i brutalnym obrazem, który stworzył Flanagan. Odcinek zatytułowany Maska Czerwonego Moru to najlepszy tego przykład. Motyw z seksimprezą w opuszczonej fabryce, gdzie ze zraszaczy zamiast wody tryska niezwykle żrący środek, na długo odbierze Wam apetyt. Scen, w których realizm miesza się ze splatterpunkiem, jest znacznie więcej. Co ciekawe, reżyser nie epatuje brutalnością bez potrzeby. Każda ze scen, w której giną bohaterowie, ma tu podwójne znaczenie, bo ich śmierć symbolizuje to, jak żyli i jakimi ludźmi byli. Podsumowując: najnowszy serial Mike’a Flanagana to jedna z najlepszych współczesnych ekranizacji twórczości Edgara Allana Poego. Fani horroru nie będą zawiedzeni.
To jest uproszczona wersja artykułu. KLIKNIJ aby zobaczyć pełną wersję (np. z galeriami zdjęć)
Spodobał Ci się ten news? Zobacz nasze największe HITY ostatnich 24h
Skomentuj