Od czasu kryzysu ekonomicznego sprzed kilku lat opinia publiczna jest cięta na sektor bankowy i finansowy, ale też ludzka pamięć jest dość krótkotrwała i fale oburzenia rozchodzą się głównie wtedy, gdy trafia się kolejna wpadka. Właśnie na kanwie tego założenia opiera się fabuła Money Monster: w doskonale działającym funduszu inwestycyjnym, opierającym się na skomplikowanym algorytmie, pojawia się usterka i w ciągu chwili wyparowuje 800 milionów dolarów. Doprowadza to do desperacji Kyle’a, który wkrada się z bombą do studia telewizyjnego i bierze zakładnika. Chce się dowiedzieć, co zawiodło i dlaczego stracił wszystkie pieniądze. Nieźle, chociaż dość pobieżnie, zostało zarysowane tło zaistniałego kryzysu. Pokazana została sieć globalnych powiązań dzisiejszego biznesu, a także brak powszechnego zrozumienia – także w gronie teoretycznych specjalistów i dziennikarzy – co do natury i działania współczesnych narzędzi finansowych. Jednocześnie podkreślona (być może nawet wyolbrzymiona) została rola informacji, prędkości jej zdobywania i braku prywatności. Nie ma chyba aktora, który lepiej niż George Clooney pasowałby do roli podstarzałego, nieco playboyowatego prezentera telewizyjnego, który przede wszystkim ma robić show, a analizy ekonomiczne są jedynie dodatkiem. Przeciwwagę dla niego stanowi Julia Roberts w postaci świetnie zorganizowanej, wyważonej producentki programu. To zderzenie ognia i wody od pierwszych chwil napędza film, a między bohaterami widoczna jest chemia, która nadaje ton ich relacjom, gdy postać Clooneya staje się zakładnikiem, a Roberts dalej realizuje program na żywo i próbuje zapobiec tragedii. No url Wspomnianej dwójce dorównuje Jack O'Connell - kreacja młodego desperata ma kilka warstw, które są odsłaniane sukcesywnie przed widzem. Szkoda tylko, że postacie drugoplanowe już nie są tak wyraziste i prezentują stereotypowe postawy. O ile jeszcze Dominica Westa (szefa korporacji) można tłumaczyć niewielkim czasem ekranowym, to już Caitriona Balfe powinna znacznie więcej wycisnąć z roli pani od PR-u odkrywającej ślady spisku. Tak się jednak nie dzieje, a jej postępowanie wydaje się mimo wszystko słabo umotywowane. Film Jodie Foster, która w ostatnich latach coraz odważniej próbuje swych sił jako reżyser, ma wszystko to, czego należy oczekiwać od dobrego thrillera – może poza strzelaninami, pościgami i wybuchami, ale Zakładnik z Wall Street wcale nie aspiruje do tego rodzaju kina sensacyjnego. W zamian mamy dobrze rozpisane postacie, napięcie towarzyszące przez większość filmu oraz interesującą (choć dość łatwą do przewidzenia) intrygę. Nie zabrakło także odrobiny dramatyzmu złamanego gdzieniegdzie humorem, a także rodzących się dylematów. Przede wszystkim jednak jest to obraz mający drugie dno, w którym wątek sensacyjny ma na celu postawienie pewnej diagnozy społecznej. Zamysł ten jest konsekwentnie realizowany od początku do końca, czego efektem jest słodko-gorzki finał. Zakładnik z Wall Street pokazuje, jak pieniądze rządzą światem, a choć czasem się na to burzymy, to przez większość czasu zupełnie nam to nie przeszkadza. Dopóki cyfry na koncie się zgadzają, żyjemy w szczęściu i niezrozumieniu tego, co sprawia, że się bogacimy.
To jest uproszczona wersja artykułu. KLIKNIJ aby zobaczyć pełną wersję (np. z galeriami zdjęć)
Spodobał Ci się ten news? Zobacz nasze największe HITY ostatnich 24h
Skomentuj