Zbrodnia jest jedną z produkcji, dzięki którym rok 2014 może być zapamiętany jako początek wielkiego pojedynku o widza. Swoje seriale prezentują już nie tylko TVP, Polsat i TVN. O ile jednak HBO może być ze swojej Watahy zadowolone, tak najlepiej, żeby AXN Zbrodnię puściło w zapomnienie.
3. odcinek przyniósł w końcu rozwiązanie zagadki pochodzenia ciała, które w wodzie odnalazła na początku jedna z głównych bohaterek serialu. Śledztwo dobiegło końca, sprawca się ujawnił, ład na Półwyspie Helskim został przywrócony. Zagadka kryminalna była elementem najbardziej przykuwającym widzów do ekranu. Choć pierwsze odcinki wzbudziły co najwyżej mieszane odczucia, to jednak wizja zakończenia wątków w ciągu dwóch kolejnych godzin brzmiała całkiem zachęcająco. Te 3 odcinki, które zachęciły do pozostania ze Zbrodnią, stały się jednocześnie jej przekleństwem. Wszystko tu dzieje się szybko, tropy same wpadają policjantom do rąk, a podejrzani zostawiają jasne wskazówki odnośnie tego, jak i gdzie ich można znaleźć. Dlaczego? Bo niestety nie ma czasu pokazać szukających śledczych - kolejne wątki wyraźnie gonią scenarzystów.
Choć serial ma skandynawskie pochodzenie, próżno szukać tu zwrotów akcji rodem z The Killing. Nie ma tu miejsca (bo znów - nie ma też czasu) na domysły i zgadywanie, wszystko tu zawsze klarownie się wyjaśnia. Jak jednak możemy być zaskoczeni decyzjami bohaterów, skoro w ogóle ich nie znamy? Każdy z nich wyjęty jest z książki ze schematami (zmęczony życiem policjant, policjantka-nowicjuszka, dawna miłość, zaborczy mąż) i przez 3 odcinki poza nie niestety nie wychodzi.
[video-browser playlist="630783" suggest=""]
Czas na pogłębienie charakterystyki postaci znalazłby się, gdyby serial pozbawić połowy dialogów, jakie w nim padają. Każda scena musi zostać dobitnie spuentowana, by żaden nieuważny widz przypadkiem nie przegapił jej sensu. Niczym w telenoweli wszystko tu powtarza się kilkukrotnie i mówi się na głos, tak jakby był to jedyny sposób na przekazanie informacji. Klasyczny obraz subtelności Zbrodni: plażą idzie On i Ona. Oboje darzą siebie uczuciem. Ona ma męża i dzieci, nie może sobie na nic pozwolić. On wie, że nie powinien naciskać. Rozmawiają o swoim życiu, Ona narzeka, że nie czuje się spełniona. Oboje są w siebie wpatrzeni. Wszystko już wiadomo, doskonale wiemy, co czują bohaterowie. Niemniej scenarzyści brną dalej. On musi zapytać: "Jesteś szczęśliwa? Przecież masz wszystko", a Ona musi odpowiedzieć: "Życie nie zawsze układa się tak, jakbyśmy tego chcieli".
Deklaratywne dialogi przekładają się na sztuczną grę aktorów, z których część wypada wyjątkowo słabo, choć trudno mieć do nich o to pretensje. Stworzenie fantastycznej kreacji Wojciechowi Zielińskiemu zajęło ostatnio w "Naturalnych" 30 minut - tyle trwał film krótkometrażowy w reżyserii Kristoffera Rusa z jego udziałem. Tam miał solidny materiał, tutaj jawnie go brakuje. Dla Igora Brejdyganta, autora rewelacyjnego Palimpsestu i całkiem niezłego serialu Paradoks, to krok wstecz.
Czytaj również: Seriale zainspirowane skandynawskim klimatem
Rzecz jasna wszystko to można zrzucić na karb zbyt wielkich oczekiwań. Produkcja AXN nie odstaje bowiem od tego, co znamy z ramówek TVP czy TVN. Dobry pomysł, realizacja techniczna na wysokim poziomie (Hel sfotografowano niezwykle efektownie!) i solidna obsada. Tyle że Zbrodnia podobnie jak seriale ze stacji ogólnodostępnych również nie ma zaufania do widza i zbyt często serwuje mu kolejne oczywistości. Jeśli zaś nie stacja pokroju AXN, to kto ma dostarczać nam dobre polskie seriale? Od produkcji skandynawskich dzieli tę produkcję przepaść, o brytyjskich i amerykańskich lepiej w jej kontekście już w ogóle nie wspominać.
Ktoś jest zawiedziony poziomem Watahy od HBO? Pokażcie mu Zbrodnię.