Niezgodna to pierwsza część ekranizacji powieści Veroniki Roth, które są kolejną wariacją dotyczącą antyutopijnej przyszłości. Zbuntowana to adaptacja drugiej powieści cyklu i jest niestety dużo gorsza niż część pierwsza.
Fabularnie widz zostaje przeniesiony kilka tygodni (a może dni - nigdy nie jest to do końca określone w filmie) w przyszłość. Tris, Cztery, Caleb, Peter i niedobitki Altruistów znaleźli azyl wśród frakcji Serdeczności. Niestety nie będzie im dane zaznać spokoju na długo, gdyż Jeanine, przywódczyni Erudytów, bezwzględnie poluje na wszystkich Niezgodnych. Nie tylko dlatego, że przez ich defekt genetyczny wypadają ze sztywnych ram, które powinny jasno przypisać ich do jednej z pięciu frakcji. Osoba Niezgodna jest jej potrzebna do otwarcia tajemniczej skrzynki odnalezionej pod podłogą domu Priorów.
Fabularnie druga część cyklu jest okrutnie miałka. Skupiono się głównie na konflikcie z Erudytami i resztką Nieustraszonych, pomijając w ogóle wątek polityczny. Niestety tradycją już się stało, że ekranizując powieści young adult, wycina się politykę, koncentrując się na akcji i romansie. A właśnie spiski poszczególnych przywódców frakcji, ich relacje i pobudki są w powieści Roth najciekawsze. Szkoda, że kompletnie z tego w filmie zrezygnowano, marnując przy tym świetną drugoplanową obsadę (nie tylko Kate Winslet, ale też Octavię Spencer, Naomi Watts i Raya Stevensona).
No url
Aktorsko w ogóle film balansuje na granicy pomiędzy przeciętnością a kompletną żenadą. Shailene Woodley co prawda stara się jak może, aby pokazać jakąkolwiek głębię i przemyślenia swojej bohaterki, ale scenarzyści maksymalnie utrudnili jej sprawę, wycinając najlepsze fragmenty (w powieści np. Tris cierpiała na zespół szoku pourazowego wskutek zabicia swojego przyjaciela i nie potrafiła nawet dotknąć broni palnej). Niestety nie pomaga fakt, że Theo James w roli Cztery jest całkowicie niewiarygodny. O miano najpiękniejszej ekranowej ameby może konkurować jedynie z Jaiem Courtneyem (trzeba przyznać, że facet ma świetnego agenta, bo jakimś cudem wciąż udaje mu się dostawać role w dużych tytułach pomimo kompletnego braku charyzmy).
Niewiele lepiej wypadają uznane aktorki zasilające szeregi drugiego planu. Aktorki, które wielokrotnie zachwycały swoim kunsztem, tu wypadają równie nieciekawie co ich młodsi koledzy i koleżanki. Czemu w sumie nietrudno się dziwić, biorąc pod uwagę mieliznę scenariuszową Zbuntowanej. Tris i Cztery albo uciekają przed Nieustraszonymi, albo znajdują chwilę, aby roztrząsać rozmaite aspekty swojego związku, który przecież trwa zaledwie pięć minut.
The Divergent Series: Insurgent to przede wszystkim mnóstwo zmarnowanego potencjału. Nie tylko dlatego, że w ogóle brakuje kontekstu politycznego – nawet jeśli w filmie pojawiają się jakieś ciekawe wątki (jak relacja Cztery i jego matki), są traktowane po macoszemu na rzecz nieciekawego romansu dwójki głównych bohaterów.
Dystrybutor filmu nie silił się na jakiekolwiek urozmaicenie seansu i nie dostarczył żadnych dodatkowych materiałów. Jeśli już koniecznie chce się obejrzeć jakiś „młodzieżowy” film, lepiej powtórzyć seans Igrzysk Śmierci. Zbuntowana to kompletna strata czasu.