Gdy rok temu stacja The CW ogłaszała projekty, które gościć będą w ramówce w sezonie 2013/14, w oczy błyskawicznie rzuciły się odważne produkcje stawiające na elementy science fiction. W The Tomorrow People i Star-Crossed wyszło to tak sobie. Pilot The 100 pozostawia lepsze wrażenie, ale mam dziwne przeczucie, że wszystko to zasługa świetnie napisanego konceptu serialu. Pomysł na historię osadzoną w przyszłości, gdzie po 97 latach od katastrofy nuklearnej ludzie decydują się powrócić na Ziemię i sprawdzić, czy da się ją na nowo skolonizować, na papierze wydawał się interesujący. Po obejrzeniu pilota nadal taki jest, ale pod względem scenariusza, dialogów, części obsady i ogólnej realizacji The 100 to tylko przeciętniak.
Koncept nowego serialu stacji The CW musiał zostać przystosowany do wymogów telewizji. Nie było to trudne, a kluczowym elementem są bohaterowie, którzy według założeń powinni być nastolatkami. Tym razem są to nie tylko osoby poniżej 18 roku życia, ale też nastoletni przestępcy. Urodzili się w przestrzeni kosmicznej, ale podczas swojego młodocianego życia narozrabiali do tego stopnia, że zostali zamknięci w tamtejszych więzieniach. "Władza" daje im szansę na odkupienie, ale jednocześnie stawia ich w pierwszym szeregu. Setka nastolatków staje się królikami doświadczalnymi - mają przetrwać i sprawdzić, czy na Ziemi da się żyć.
The 100 już w pierwszych minutach pilota zostało dość rygorystycznie rozcięte na dwa wątki dziejące się w kompletnie różnych od siebie miejscach. Pierwszy z nich opiera się na tytułowej "setce" starającej się przetrwać na planecie, której nie znają. Z przestrzeni kosmicznej, a właściwie z pokładu Arki, ich poczynania monitorują osoby odpowiedzialne za eksperyment. Szybko można odnieść wrażenie, że tylko od wydarzeń dziejących się na statku kosmicznym powinniśmy oczekiwać czegoś więcej. Twórcy zdołali bowiem zatrudnić całkiem niezłe grono aktorów, na czele z Henrym Ianem Cusickiem (Desmond z Zagubionych) i Isaiahem Washingtonem (dr Burke z Chirurgów. Ważną rolę odgrywa również Paige Turco znana z Impersonalnych.
[video-browser playlist="635370" suggest=""]
Na Arce brakuje elementów konspiracyjnych i rygorystycznego respektowania prawa. Każde przestępstwo karane jest śmiercią, a bohaterowie są "jacyś". Starają się pokazywać emocje, zdają sobie sprawę z odpowiedzialności, jaka na nich ciąży. Mało tego – są w sytuacji bez wyjścia, a zapasy dla ocalałej ludności już się kończą. Pytanie tylko, czy w tak trudnej sytuacji logicznym jest wysłanie setki nastoletnich kryminalistów, którzy tak naprawdę mają głęboko gdzieś swój obywatelski obowiązek. Otrzymują wolność i starają się z niej korzystać po swojemu.
O ile "dorosła" obsada The 100 w mojej opinii "daje radę" i w kolejnych odcinkach raczej nie zawiedzie, tak wybór aktorów do głównych ról nastolatków to bardzo duże rozczarowanie, na dodatek pełne stereotypów. Obsada składa się m.in. z dwóch ładnych (nie może być inaczej) nastolatek. Blondynka jest grzeczna i ułożona, stara się o wszystkich dbać i jako jedyna ma głowę na karku. Z kolei brunetka to jej przeciwieństwo: irytująca imprezowiczka szukająca ładnych chłopców i pakująca się w kłopoty. Z kolei o przedstawicielach płci męskiej nie będę się wypowiadał, bo tak naprawdę nie ma o czym (poza tym, że również dzielą się na tych dobrych, którym należy współczuć, i złych, którym wszystko wolno). Warto jedynie nadmienić, że już w pilocie – a jakże – scenarzyści układają z bohaterów przyszły miłosny trójkąt.
Mimo że epizod okazał się w końcówce dość przewidywalny (cliffhanger nie zaskoczył, ale skutecznie uświadomił, z czym będą musiały zmagać się "duże dzieci"), pilota The 100 oglądało się sprawnie i szybko. Dzięki rozdzieleniu wątków na dwie bardzo oddalone od siebie lokacje bohaterowie (szczególnie ci młodsi) nie irytowali po kilkunastu minutach. Produkcja The CW wciąż broni się niezłym, mającym potencjał konceptem. Potwierdza to choćby zwiastun kolejnych odcinków, który możecie obejrzeć tutaj. Udowadnia on, że scenarzyści mają na ten serial pomysł. Wszystko zależy od odpowiedniego rozłożenia proporcji pomiędzy "teen drama" a produkcją science fiction. Oby twórcy obrali jedyny słuszny kierunek rozwoju fabuły i poszczególnych wątków.