Złodziejska magia nie jest książką złą – z pewnością jej autorka potrafi pisać, potrafi zaintrygować czytelnika i wciągnąć go w snutą przez siebie opowieść (w tym wypadku w zasadzie nawet w dwie opowieści). Na razie jednak nie ma w tym nowym cyklu wiele oryginalności. Można pokusić się bowiem o zauważenie podobieństw światów przedstawionych do tych, które mogliśmy poznać w jej poprzednich książkach. Ponadto można również dostrzec podobieństwo poszczególnych instytucji czy zachowań społeczno-religijnych do tych wcześniej już opisanych. Również określany jako genialny i nowatorski pomysł człowieka (w tym wypadku młodej kobiety) zamienionej w przedmiot, fanom fantastyki znany jest już od dawna i to w każdej niemal postaci (od pierścienia, przez książkę czy też różdżkę, aż do bardziej absurdalnych przedmiotów). Miejmy tylko nadzieję, że pod koniec cyklu ów przedmiot nie zmieni się z powrotem w powabną dziewczynę, w której zakocha się zwycięski bohater.

Tak jak w innych książkach Trudi Canavan, mamy dwoistość fabuły – z jednej strony mamy Tyena, studenta archeologii i czarodzieja, który w starym grobowcu odnajduje z pozoru zwyczajną, bezwartościową księgę. Księga okazuje się mieć świadomość i wdzięczne imię Vella. Stworzona z ciała i umysłu żyjącej niegdyś czarodziejki księga bardzo szybko przekonuje do siebie młodego studenta. W jego świecie, gdzie magia współgra z technologią, a instytucja oświatowa zajmująca się kształceniem czarodziejów jest skostniała, upolityczniona oraz pełna osobistych uraz i ambicji takie przedmioty jak Vella bardzo szybko są konfiskowane. Zwłaszcza, że księga może zajrzeć do umysłu każdego, kto ją dotknie. By zapobiec ponownemu uwiężeniu Velli w mroku Tyen rzuca wszystko, ryzykując karierę, wolność a w pewnym momencie i życie po to, by wydostać się z kraju i uratować książkę.

W tym samym czasie, choć w innej krainie (i najprawdopodobniej w innym świecie, choć nie wprost jest to powiedziane) córka kupieckiej rodziny, młoda Rielle zakochuje się w zubożałym artyście zamiast w kimś z wyższych sfer. Na domiar złego, Rielle wie, że widzi coś, czego widzieć nie powinna i umie posługiwać się magią. Problem w tym, że posługiwanie się magią oznacza potwarz uczynioną Aniołom, a na to kapłani rządzący miastem są dość wyczuleni. Kiedy więc Rielle decyduje się w akcie desperacji na użycie magii i zostaje na tym przyłapana, całkiem sporo się zmieni. Zwłaszcza, że Anioły okażą się zupełnie kim innym, a wśród kapłanów istnieją zarówno Ci świątobliwi jak i ci.. no cóż, mniej świątobliwi za to bardziej podatni na radości płynące z życia cielesnego.

Obydwie krainy, choć jedna przypomina nieco teokratycznie zarządzaną Wenecję z czasów średnich, a druga steampunkową wersję któregoś z renesansowych królestw, łączy magia. Magia, która wyczerpuje się nieubłaganie i nikt nie wie jak ją tworzyć. Magia, po której użyciu pojawia się Sadza (w świecie Tyena) lub Skażenie (w świecie Rielle), a zobaczyć je mogą jedynie osoby posiadający magiczne zdolności. Wreszcie magia, która potrafi łączyć ze sobą inne światy i umożliwiać podróżowanie przez nie. Konkludując... dużo magii. Powieść Canavan nie jest książką złą i z pewnością dla fanów autorki jest pozycją obowiązkową. Dla innych czytelników - to naprawdę lekka i przyjemna powieść, może nieco przewidywalna, ale na pewno nadaje się na przerywnik między poważniejszymi lekturami.

To jest uproszczona wersja artykułu. KLIKNIJ aby zobaczyć pełną wersję (np. z galeriami zdjęć)
Spodobał Ci się ten news? Zobacz nasze największe HITY ostatnich 24h
Skomentuj