Mimo że nowego komiksu Cyrila Pedrosy nie zaliczymy w poczet jego najlepszych dzieł, to i tak Złoty Wiek świadczy o niezwykłym talencie portugalskiego artysty.
Żeby ocenianiu stało się zadość, te najlepsze komiksy to dwa arcydzieła - wspaniałe, alegoryczno - baśniowe
Trzy cienie i ujmujące metafizyką codzienności
Równonoce. Pomiędzy nimi była jeszcze
Portugal, kolorystycznie przepiękna rzecz o zmaganiach artysty z niemocą twórczą. Fascynujące w komiksach
Cyril Pedrosa jest spektrum poruszanych tematów, twórca nie jest powiązany z jakimś konkretnym gatunkiem, tylko zdaje się tworzyć o tym, co mu aktualnie w duszy gra. Za taką swobodę, niektórzy rysunkowi wyrobnicy od superbohaterskich opowieści pewnie daliby się pokroić.
Pedrosa zatem nie stoi w miejscu, poszukuje nowych wrażeń i tym samym nowymi odczuciami płynącymi z lektury pragnie obdarzyć odbiorcę. W przypadku
Złotego Wieku, w stan estetycznego zadowolenia zostajemy wprowadzeni natychmiast po otwarciu pokaźnych rozmiarów albumu. Okładka nie mówi zbyt wiele, choć zapowiada nieograną kolorystykę i najprawdopodobniej historyczną fabułę. Kartkując komiks wpadamy w istną feerię barw, które oddziałują najmocniej na dwuplanszowych splashach. Połączenie techniki jest na nich zadziwiające - czuć jednocześnie nieskrępowaną ekspresję zintegrowaną z pieczołowitością o detale. Dlatego też niejednokrotnie zamiast podążać za fabułą, zatrzymamy się na wybranej stronie nieco dłużej, bu kontemplować wyczarowane przez Pedrosę obrazy.
Jednak fabuła wcale nie odstaje od tego, co Pedrosa zafundował nam graficznie. Jego opowieść to bardzo interesujące, rozwijające się w dość zaskakującym kierunku quasi historyczne fantasy. Że to bardziej baśń niż jakaś historia z czasów, powiedzmy, wczesnego renesansu, orientujemy się po dłuższej lekturze, szczególnie gdy padają raczej obce nam nazwy miast czy krajów. Przez długi czas myślimy także, że tytułowy
Złoty wiek, część 1 Pedrosa kreuje na kartach komiksu na naszych oczach, ale to tylko barwne, cieszące wzrok oszukaństwo. Wszytko bowiem się wyjaśni, choć zarazem opowieść urwie się w najciekawszym z możliwych momentów. Wcale jednak nie pozostawi nas w niedosycie i oczekiwaniu, bo taki już jest Pedrosa, po prostu potrafi zaczarować czytelnika, że ten zamiast wściekać się na fabularny cliffhanger, przyklasnął pomysłowości artysty.
Sama historia nie jest specjalnie oryginalna. Oto w pewnej krainie zmarł król. Jego córka, która powinna objąć tron, zostaje wygnana z królestwa przez matkę i młodszego brata. Ma udać się na odległą wyspę, ale los zaniesie ją gdzie indziej wraz z jej oddanymi sługami. I właśnie to "gdzie indziej" jest najbardziej zaskakujące. Pedrosa bowiem rozwija tę historię dosyć swobodnie, trochę myląc tropy, trochę szukając i obracając wokół archetypów znanych nam z historii z przełomu epok Średniowiecza i Renesansu.
Te poszukiwania, wspomagane tym razem także przez współscenarzystkę
Roxanne Moreil są miejscami nieco chaotyczne, niejednokrotnie zbijające z tropu, ale cóż, taki ich urok - pewnie wraz z graficznym stylem nie podejdą czytelnikowi przyzwyczajonemu do realistycznej kreski. Bo
Złoty Wiek jest komiksem nieoczywistym, próbującym łączyć ogień z wodą, czyli historię z bajkowością i nie tylko. Gdzieś w tym zetknięciu kryje się pragnienie ziszczenia utopii, za którą uganiają się bohaterowie i w zasadzie dopiero drugi tom nam odpowie, w jaki sposób twórcy podchodzą do tych idealistycznych rozważań. Czyli czy w poszukiwanej utopii będą chcieli znaleźć ład i piękno, czy też, patrząc z naszej współczesnej perspektywy, nieodłączną jej grozę, z człowiekiem i jego czynami w centrum.
To jest uproszczona wersja artykułu. KLIKNIJ aby zobaczyć pełną wersję (np. z galeriami zdjęć)
⇓
⇓
Spodobał Ci się ten news? Zobacz nasze największe HITY ostatnich 24h