Jakub Żulczyk obecnie święci triumfy dzięki popularności serialu opartego na jego powieści Ślepnąc od świateł, jednak nie da się ukryć, że obecnie wznawiane Zmorojewo ma zupełnie inny klimat. To historia Tytusa, zwykłego stołecznego nastolatka, który w wolnym czasie najchętniej przeszukuje internet w poszukiwaniu opowieści o zjawiskach paranormalnych. Kiedy jego rodzice wysyłają go na Warmię do dziadków, by spędził wakacje na wsi w zdrowym otoczeniu, a jednocześnie pozwolił im czerpać przyjemność z wycieczki zagranicznej, chłopak początkowo jest załamany i obrażony na cały świat. Kiedy jednak okazuje się, że w okolicznych Głuszycach dzieją się niewyjaśnione rzeczy, a oprócz niego wakacje na wsi spędza również Anka, zaczyna powoli przekonywać się do pomysłu rodziców. Gorzej, że jednocześnie za wszelką cenę stara się dowiedzieć więcej o tajemnicach ukrytych w lesie… lub domu rodzinnym.
Fabuła powieści nie jest skomplikowana – trójkąt miłosny (dla odmiany jednak z punktu widzenia jednego z chłopców), miasteczko widmo, źli ludzie próbujący doprowadzić do apokalipsy, główny bohater okazujący się Wybrańcem, a to wszystko w scenerii sennego miasteczka pośród lasów i jezior warmińskich. Okraszone elementami horroru, miejscowych legend, dramatu rodzinnego, dramatu nastolatka przeżywającego pierwsze zauroczenie i bliskość rywala. Miejscami całkiem zabawne, gdy obserwujemy nieporadność Tytusa, który przez dłuższy czas jest biernym uczestnikiem wydarzeń i oprócz pewnych zasad konstruowania fabuły nic nie wskazuje na to, by w jakikolwiek sposób wyróżniał się na tle innych nastolatków. To właśnie Anka jest z początku katalizatorem wydarzeń, to jej decyzje w dużej mierze wpływają na kolejne wydarzenia. Daje to obraz głównego bohatera jako pasywnego odbiorcy wydarzeń dziejących się wokół niego, który potrzebuje naprawdę silnego wstrząsu, by zająć należne mu miejsce.
Źródło: Agora
Mocnym punktem z pewnością są postaci z legend i podań – głównym Złym nie jest Szatan ani inny diabeł, jest nim starosłowiański Leszy, wśród dobrych istot znajdują się Świtezianka, baba Jaga czy Szewczyk Dratewka. Oparcie fantastycznej części powieści na istotach znanych z polskiego bestiariusza daje większe poczucie bliskości wydarzeń, niż gdyby autor użył tych znanych z kanony anglojęzycznego. Wpisuje się to w mocny obecnie w polskiej fantastyce trend do sięgania po lokalne mity i baśnie oraz eksplorowania starosłowiańskiego panteonu bogów. Zmorojewo czyta się lekko, brak dłużyzn i przestojów pozwala cieszyć się lekturą. Chwilami jednak nadmiar wątków i osobistych historii poszczególnych bohaterów przytłacza, główna oś powieści bywa też przewidywalna i schematyczna. Nie kipi od świeżych pomysłów, ale całość jest złożona tak, by czytelnik nie poczuł się znudzony.
To jest uproszczona wersja artykułu. KLIKNIJ aby zobaczyć pełną wersję (np. z galeriami zdjęć)
Spodobał Ci się ten news? Zobacz nasze największe HITY ostatnich 24h
Skomentuj