Adam myśli, że wiedzie zupełnie normalne życie. Mieszka w małym miasteczku Lund, gdzie pracuje jako pastor. Ożenił się z cudowną, kochającą kobietą, z zawodu prawniczką, którą poznał na studiach. Spotyka się z tymi samymi przyjaciółmi od lat. Ma również córkę, Stellę, z którą przez większość czasu utrzymywał bardzo dobry kontakt. Kłótnie czy rodzinne problemy intuicyjnie przerzuca na trudne dojrzewanie swojej latorośli. Aż pewnego dnia zostaje poinformowany, że Stella zabiła człowieka. Najmocniejszym punktem tej powieści jest jej sam konstrukt. Książka jest podzielona na trzy części, z czego każda z nich jest opowiedziana odpowiednio z perspektywy Adama, jego córki i żony. Dzięki temu nie tylko możemy dowiedzieć się więcej o historii tej rodziny, ale także spojrzeć na różne wątki z trzech narracji – i odkrywamy, że każde z bohaterów zapamiętało je inaczej. Taka struktura, choć dosyć znana zarówno w powieściach, jak i filmach czy serialach (np. amerykański Romans), nadal jest atrakcyjna dla czytelników – i nic w tym dziwnego. I właśnie to, że odkrywamy różne perspektywy tej rodziny, ich brudy, zawiłości, myśli i uczucia o sobie nawzajem, jest najciekawszym aspektem dla czytelnika. Sama intryga kryminalna jest bardziej tłem dla tej historii, niż głównym wątkiem, z czego autor zdaje sobie dokładnie sprawę – tego, czy Stella zabiła człowieka, dowiadujemy się na samym końcu, w krótkim epilogu.
Źródło: Znak
Pisarzowi udało się również to, że jego bohaterowie dają się lubić, przynajmniej każde z nich z własnej perspektywy. Adam jawi się jako dobry, ciepły ojciec, którego córka wymknęła się spod kontroli. Stella w swojej wersji to niezrozumiana, choć specyficzna nastolatka, która jest jednak dzielna i lojalna. A jej matka to osoba próbująca wyjść z własnej strefy komfortu, gdzie łatwiej jej było uciec w pracę, niż żyć z własną rodziną. To, jakie każde z nich ma wizję na temat siebie nawzajem, po każdej części może zadziwić. Z drugiej strony – niesamowite może być też to, że każde z nich, już jako nie narrator, może być całkiem irytujące. Tak czy siak ta zmiana czasem jest dosyć ostra – zwłaszcza porównując perspektywę ojca i córki. Książka ma jednak dosyć spory minus, którym jest język. Nie wiem, czy to z powodu tłumaczenia, czy również oryginał na to cierpi, ale na samym początku język wydawał mi się dosyć toporny, wypruty z emocji i szczegółów. Na szczęście z każdą stroną wczuwałam się w powieść coraz bardziej, dzięki  czemu ten mankament przestał mi przeszkadzać. Zupełnie normalna rodzina to następna książka od naszych szwedzkich sąsiadów, która nadal utrwala popularność powieści stamtąd. Ta historia odróżnia się jednak od reszty, stawiając bardziej na wątki rodzinne niż samą sprawą kryminalną. Zupełnie normalna rodzina na pewno można polecić dla wielbicieli tych szwedzkich kryminalno-obyczajowych powieści, którym nie znudziły się jeszcze mroczne strony Szwecji. Reszcie czytelników – niekoniecznie.
To jest uproszczona wersja artykułu. KLIKNIJ aby zobaczyć pełną wersję (np. z galeriami zdjęć)
Spodobał Ci się ten news? Zobacz nasze największe HITY ostatnich 24h
Skomentuj