Dzisiejszą premierą jest Cień, powieść łącząca elementy fantasy i science fiction. Pierwszy tom serii napisała dwójka mieszkających na Alasce autorów: AdriAnne Strickland oraz Michael Miller. Cień otwiera serię Kroniki Kaitanu. Cień to świeża, porywająca kosmiczna opowieść o mrocznych siłach, o zdradzie, o szukaniu prawdy i o walce na śmierć i życie. Powieść ukazała się nakładem wydawnictwa Uroboros. Poniżej znajdziecie opis, okładka, a także pierwszy rozdział Cienia w tłumaczeniu Doroty i Jakuba Radzymińskich:
Qole Uvgamut jest najlepszą poławiaczką cienia, substancji, która stanowi tajemnicze źródło energii. Do załogi statku poławiaczy dołącza Nev. Nikt nie wie, że to dziedzic arystokratycznego rodu. Występuje w przebraniu, aby zdobyć zaufanie Qole i wykorzystać jej niezwykłe zdolności. Wkrótce okazuje się jednak, że nie tylko Nev i jego krewni mają plany wobec dziewczyny. Rywalizujący ród również chce dopaść dziewczynę, ale w przeciwieństwie do Neva nie zamierza przebierać w środkach. Po wymknięciu się z rąk wroga Quole zgadza się polecieć z Nevem do siedziby jego rodu i poddać się badaniom nad cieniem. Okazuje się jednak, że ród Dracorte’ów nie ma czystych intencji.
Źródło: Uroboros

Rozdział 1: NEV

            Pierwszy raz usłyszałem głos kapitan przez pokładowy komunikator.             – Trzymajcie się, przez chwilę może być nieprzyjemnie.             Miała rację. Siedzący naprzeciwko mnie młody człowiek, Arjan, wyszczerzył zęby, kiedy przygotowywałem się na przeciążenia mające towarzyszyć opuszczaniu orbity przez solidnie zbudowany statek o dźwięcznej nazwie „Dziedzictwo Kaitanu”.             – Widzę, że już wcześniej latałeś – odezwał się.             Wiedział, że byłem nowy w tej branży, więc jego komentarz miał lekko pogardliwy wydźwięk. Miałem nadzieję, że nie będzie wchodził mi w drogę. W zasadzie to już to zrobil – dosłownie − zasłaniając sobą schody.             Mógł być w moim wieku, najwyżej rok czy dwa starszy, więc nie miał więcej niż dwadzieścia jeden lat. Był wysoki, z ciemnymi włosami opadającymi na szerokie ramiona, szersze nawet od moich. Pomimo jego postury nie miałbym oporów przed przepchnięciem się obok niego, jeśli tylko miałbym szansę minąć go bez scysji.             Byliśmy sami w ładowni zastawionej paletami z kanistrami.             W ścianę wbudowany był zaawansowany panel z zamkiem magnetycznym, za którym – jak się domyślałem – znajdował się zbiornik. Wysoko na ścianie tkwił ekran pokazujący obraz z zewnątrz statku. Obok nas przemykały chmury, muskając burty, na których przez lata zebrał się i zeskorupił brud. Pokiwałem głową w odpowiedzi. To prawda, z pewnością nie byłem nowicjuszem podróży kosmicznych, dzięki czemu wiedziałem również, że opuszczamy Alaxak w pośpiechu.             Nawet jeśli spartańskie wyposażenie jednostki nie obejmowało kompensatorów grawitacji, większość pilotów starała się uciec przyciąganiu planety o wiele delikatniej.             Kapitan albo miała ogromną wiarę w swój statek, albo zupełnie inaczej oceniała ryzyko. Kadłub aż drżał z wysiłku, a silniki wyły tak, że musiałem podnieść głos, by zostać usłyszanym.             – Było się tu i tam. Dokąd lecimy?             – Naprawdę nigdy wcześniej tego nie robiłeś? – Arjan potrząsnął głową ze współczuciem.             Ze wszystkich sił starałem się nie zdradzić ze swoją irytacją, zmełłem więc w ustach ripostę. Traktowanie nowych współpracowników z góry na pewno nie przysporzyłoby mi ich sympatii, a mój cel był wart częściowego poświęcenia ego. Co więcej, Arjan był bratem kapitan.             Nie poznałem jej jeszcze, ale to z jej powodu się tu znalazłem.
Strony:
To jest uproszczona wersja artykułu. KLIKNIJ aby zobaczyć pełną wersję (np. z galeriami zdjęć)
Spodobał Ci się ten news? Zobacz nasze największe HITY ostatnich 24h
Skomentuj