- Ta scena po napisach jest po to, by była furtką do kolejnych części. Jest to dokładnie scena mówiąca, że jednak to jeszcze nie koniec. Z jednej strony, sugeruje ona, że będzie ciąg dalszy. Z drugiej jednak strony, jest to seria, w której raczej nikt nie wierzy, że będzie szczęśliwe zakończenie. Dlatego kiedy bohaterowie jadą w stronę zachodzącego słońca, myślimy sobie, że poszło nieźle. Jednak pozostaje uczucie, że to nie może być tak proste - opowiada.Natomiast scenarzyści - Laeta Kalogridis i Patrick Lussier opowiadają o roli Matta Smitha, który kompletnie został wycięty z etapu promocji. Okazuje się, że odtwórca roli Doktora z popularnego brytyjskiego serialu ma niewielką, ale kluczową rolę. Jest on bowiem Skynetem. Czytaj także: Recenzja "Terminator: Genisys" Scenarzyści jednak wyjawią, że Skynet Matta Smitha nie jest tym Skynetem, z którym walczy John na początku filmu. Ten inny Skynet pochodzi z alternatywnego wszechświata. Kiedy mówi on Johnowi: "I came a very long way to stop you", oznacza to, że ten Skynet podróżuje przez alternatywne światy, obserwując wojnę pomiędzy ludźmi i maszynami, która zawsze kończy się tym samym rezultatem. Przejęcie Johna według Skynetu jest jedyną szansą na ostateczne pokonanie ludzi, bo w innym wypadku zawsze przegrywa. Potwierdzają, że nie jest to ten sam Skynet z oryginalnych filmów Jamesa Cameron. Jest to coś innego, co potrafi przemieszać się pomiędzy alternatywnymi wszechświatami. Scenarzyści i reżyser publicznie wyjawili swoją dezaprobatę do formy promocji nowego filmu, która zdradziła wszystkie zwroty akcji. Podkreślają, że rozumieją, dlaczego marketing podjął taką decyzję, ale sami nie poszliby tą drogą. "Terminator: Genisys" jest wyświetlany na ekranach kin.
To jest uproszczona wersja artykułu. KLIKNIJ aby zobaczyć pełną wersję (np. z galeriami zdjęć)
⇓
⇓
Spodobał Ci się ten news? Zobacz nasze największe HITY ostatnich 24h
Skomentuj