Nakładem wydawnictwa Znak ukazała się w tym tygodniu książka Czarnobyl. Historia nuklearnej katastrofy. Jej autorem jest Serhii Plokhy wybitny historyk, znawca dziejów Europy Wschodniej. Autor odtwarza dramatyczne losy strażaków, naukowców i żołnierzy, którzy prowadzili heroiczną walkę w samym sercu nuklearnego piekła. Obnaża wady radzieckiego przemysłu nuklearnego.  Wydawnictwo Znak udostępniło fragment książki Czarnobyl. Historia nuklearnej katastrofy w przekładzie Marka Fedyszaka. Miłej lektury!

1. Zjazd

Dotarłszy na Kreml, tłum ruszył w stronę Pałacu Zjazdów, ozdobionego marmurowymi tablicami nowoczesnego gmachu ze stali i szkła. Zbudowano go w roku 1961 na miejscu budynków wzniesionych na przełomie XVI i XVII wieku za panowania cara Borysa Godunowa. Sowiecki przewodniczący rady ministrów, Nikita Chruszczow, pragnął, by dorównał on Wielkiej Hali Ludowej otwartej w Pekinie przez Mao Zedonga w 1959 roku. Ów chiński budynek mógł pomieścić dziesięć tysięcy osób. Zazdrośni Sowieci zwiększyli pojemność swojego pałacu z czterech do sześciu tysięcy miejsc, sytuując niemal połowę budowli w wykopie; tam właśnie zainstalowano większość miejsc w sali konferencyjnej – powyżej poziomu ziemi znajdują się tylko miejsca w lożach na balkonach. Jeśli chodzi o zwoływane co pięć lat zjazdy partii, sowieccy przywódcy narzucili ograniczenie liczby uczestników do pięciu tysięcy bez względu na aktualną liczebność KPZS – a ta szybko rosła – ponieważ wypełnienie sali obrad do ostatniego miejsca oznaczałoby ograniczenie wygody obecnych na zjeździe delegatów. Poza halami widowiskowo-sportowymi w Związku Sowieckim nie było obiektu, który mógłby pomieścić więcej osób.Był to wielki dzień – wielu ludzi w Moskwie i w całym Związku Sowieckim wierzyło, że zwiastuje on początek nowej epoki. W mroźny zimowy ranek – temperatura nocą spadła do minus dziewiętnastu stopni Celsjusza – 25 lutego 1986 roku blisko pięć tysięcy ciepło ubranych mężczyzn i kobiet, włącznie z wyższymi rangą funkcjonariuszami aparatu partyjnego i państwowego, oficerami Armii Sowieckiej, uczonymi, dyrektorami wielkich państwowych przedsiębiorstw oraz przedstawicielami robotników i sowchoźników („mas pracujących”), przybyło na moskiewski plac Czerwony, który udekorowano olbrzymim portretem Włodzimierza Lenina. Ludzie ci byli delegatami na zjazd partii komunistycznej, dwudziesty siódmy od czasu założenia jej pod koniec XIX wieku przez garstkę idealistycznych socjaldemokratów. Zadaniem delegatów było wytyczenie nowych kierunków dla kraju na następną pięciolatkę. Chruszczow otworzył Pałac Zjazdów w październiku 1961 roku, w samą porę, by urządzić tam XXII Zjazd KPZS. Delegaci podjęli decyzję o usunięciu zwłok Józefa Stalina z mauzoleum, w którym spoczywały wspólnie z mumią Lenina, i przyjęli nowy program budowy społeczeństwa komunistycznego, którego podwaliny planowano stworzyć do końca lat siedemdziesiątych. Teraz, w 1986 roku, delegaci na XXVII Zjazd musieli podsumować dokonania. Ich bilans był, najłagodniej rzecz ujmując, fatalny. W miarę wzrostu liczby ludności gospodarka przyhamowała, a prawdopodobieństwo całkowitego załamania gospodarczego stawało się coraz większe. Tempo wzrostu dochodu narodowego, które sowieccy ekonomiści w latach pięćdziesiątych szacowali na dziesięć procent, w roku 1985 spadło do zaledwie czterech procent. Centralna Agencja Wywiadowcza Stanów Zjednoczonych dokonała jeszcze bardziej surowych ocen, lokując tempo wzrostu w przedziale od dwóch do trzech procent, a potem nawet te niskie szacunki obniżyła do około jednego procenta.
Źródło: Znak
W sytuacji, gdy cele, do których dążono w sowieckim komunizmie, wciąż były bardzo odległe, gdy gospodarka pogrążała się w chaosie, Chińczycy zapoczątkowali reformy gospodarcze, wprowadzając mechanizmy rynkowe, a Amerykanie pod kierunkiem pełnego niesłabnącego optymizmu Ronalda Reagana posuwali się szybko naprzód, nie tylko w rozwoju gospodarczym, lecz także w wyścigu zbrojeń, sowieccy przywódcy się pogubili. Naród sowiecki, jeszcze bardziej rozczarowany wynikami komunistycznego eksperymentu, upadł na duchu. Mimo to, w dobie kryzysu komunistycznej religii, nagle wydało się, że jej wyznawcy znaleźli nowego mesjasza w osobie stosunkowo młodego, energicznego i charyzmatycznego przywódcy: Michaiła Gorbaczowa. Dla pięćdziesięcioczteroletniego Gorbaczowa miał to być pierwszy zjazd w roli sekretarza generalnego partii i dobrze zdawał on sobie sprawę, że zwrócone są na niego oczy partyjnego kierownictwa oraz obywateli Związku Sowieckiego – a w istocie oczy całego świata. Poprzednie trzy lata nazwano epoką kremlowskich pogrzebów. Leonid Breżniew, który władał Związkiem Sowieckim od 1964 roku, zmarł po długiej chorobie w listopadzie 1982 roku; były przewodniczący KGB, Jurij Andropow, który objął po nim stanowisko sekretarza generalnego, spędził połowę krótkiego okresu swojego urzędowania w szpitalnym łóżku i zmarł w lutym 1984 roku; jego słabowity następca, Konstantin Czernienko, poszedł w ślady Andropowa w marcu 1985. Wyglądało na to, że sowieccy przywódcy gotowi są zabrać swój kraj ze sobą do grobu. Mimo trudności gospodarczych stale posyłali młodych ludzi do Afganistanu, gdzie sowiecka armia ugrzęzła od czasu interwencji w 1979 roku, i szykowali się do starcia nuklearnego z Zachodem. Rezydentom KGB za granicą polecono, by rzucić wszystko i skupić się na poszukiwaniu oznak nadciągającego ataku jądrowego.
Strony:
To jest uproszczona wersja artykułu. KLIKNIJ aby zobaczyć pełną wersję (np. z galeriami zdjęć)
Spodobał Ci się ten news? Zobacz nasze największe HITY ostatnich 24h
Skomentuj