Czerwone Zwoje Magii to nowa powieść ze świata Nocnych Łowców. Przeczytajcie początek powieści.
Rozmyślając nad kwestiami stylu, Magnus przesunął swój szkarłatny beret tak, by wyglądać bardziej zawadiacko. Alec podniósł wzrok i już go nie opuścił.
– A właśnie, może też chcesz beret? – zapytał czarownik. – Wystarczy jedno słowo. Mam przy sobie kilka w różnych odcieniach, można powiedzieć, że jestem beretowym rogiem obfitości.
– Nie, dam sobie z tym spokój – stwierdził Alec. – Ale dzięki – dodał, uśmiechając się. Może niepewnie, jednak na pewno był to uśmiech.
Magnus oparł brodę na dłoni. Chciał zachować w pamięci ten obraz: Alec, gwiazdy i Paryż w tle, żeby zatrzymać go i wracać do niego przez wiele lat. Miał nadzieję, że to wspomnienie nie okaże się w przyszłości bolesne.
– O czym myślisz? – zapytał go chłopak. – Ale serio?
– Serio? – odparł Magnus. – Myślę o tobie.
Alec wydawał się tym zdumiony, mimo że dzięki refleksowi Łowcy trudno było go zaskoczyć. Niezależnie od tego, czy coś działo się na ulicy, czy też w łóżku – gdzie na razie tylko spali, dopóki (a właściwie: jeżeli) Alec nie zażyczy sobie czegoś więcej – reagował zawsze szybciej. A jednak taka mała wzmianka potrafiła go zbić z tropu.
Teraz czarownik wiedział już, jak trudno zrobić niespodziankę Alecowi, więc przygotował się odpowiednio do tego wieczoru.
Paryż był pierwszym przystankiem na ich trasie. Być może rozpoczynanie romantycznych europejskich wakacji od Miasta Miłości było banalne, ale Magnus uważał, że klasyczne chwyty nie bez powodu otrzymały taką etykietkę. Przebywali tu niemal od tygodnia i czarownik czuł, że nadeszła pora, by podkręcić tempo.
Alec skończył wypisywać ostatnią pocztówkę, a Magnus sięgnął po nią, ale w połowie gestu zrezygnował. Przeczytał, co napisał jego chłopak, i uśmiechnął się, przyjemnie zaskoczony.
Na kartce przeznaczonej dla siostry Alec napisał: „Żałuję, że cię tu nie ma”, po czym sam dodał: „Tak naprawdę to wcale nie!”, i uśmiechnął się nieznacznie do towarzysza.
– Gotowy na następną przygodę? – spytał Magnus.
– Chodzi ci o kabaret? – Alec wydawał się zaintrygowany. – Mamy bilety na dziewiątą. Powinniśmy sprawdzić, ile czasu zajmie nam dotarcie na miejsce.
Najwyraźniej nie był nigdy dotąd na porządnych wakacjach. Wciąż próbował planować wszystko tak, jakby przygotowywali się do bitwy.
Magnus machnął leniwie dłonią, jakby odganiał muchę.
– W Moulin Rouge zawsze jest czas na jeszcze jedno przedstawienie. Odwróć się. – Wskazał na coś za plecami Łowcy. Alec się obejrzał.
Ku wieży Eiffla dryfował balon na ogrzane powietrze, pomalowany w jaskrawe błękitne i fioletowe pasy, kołysząc się w powiewach wiatru. Kosz zastąpiono drewnianą platformą, wiszącą na czterech sznurach, na której stały dwa krzesła i stół zastawiony dla dwóch osób, ze smukłym wazonem z pojedynczą różą pośrodku i trójramiennym świecznikiem. Co prawda wiatr zdmuchnął świeczki, ale zirytowany Magnus pstryknął tylko palcami i na knotach znów zatańczyły płomienie.
– Och… Potrafisz latać tym czymś? – zapytał Alec.
– Ależ oczywiście! – oświadczył czarownik. – Nie opowiadałem ci, jak ukradłem taki balon, żeby uratować królową Francji?
Alec wyszczerzył zęby, jakby usłyszał żart, a Magnus odwzajemnił uśmiech. Maria Antonina swego czasu potrafiła nieźle narozrabiać.
– Pytam tylko dlatego – zaczął Alec z namysłem – że nigdy nie widziałem, żebyś prowadził chociażby samochód.
Wstał, podziwiając balon, na który rzucono czar niewidzialności. Ludzie wokół nich – Przyziemni – byli przekonani, że Alec po prostu gapi się przed siebie.
– Potrafię prowadzić. Umiem także latać, pilotować i kierować każdym innym pojazdem, jaki wymyślisz. Nie mam zamiaru rozbić tego balonu o jakiś komin.
– Ahaaa… – powiedział Łowca z zastanowieniem.
– Wygląda na to, że głęboko się zamyśliłeś – zauważył Magnus. – Czy zastanawiasz się może, jak czarujący i romantyczny jest twój chłopak?
– Zastanawiam się raczej, jak cię ochronić, jeżeli rozbijemy się o jakiś komin.
Podszedł do Magnusa i odgarnął niesforny lok z jego czoła. Jego dotyk był lekki i czuły, a zarazem swobodny, tak jakby Alec nie zdawał sobie sprawy z tego, co robi. Czarownik nie zauważył nawet, że włosy opadają mu na oczy.
Przechylił głowę i się uśmiechnął. Sytuacja, w której ktoś o niego dbał, wydawała mu się nietypowa, ale po namyśle gotów był przyznać, że mógłby do tego przywyknąć.
Jednym magicznym ruchem odwrócił uwagę Przyziemnych, a potem użył krzesła jako stopnia, wspinając się na rozkołysaną platformę. W chwili, kiedy postawił na niej obie stopy, poczuł, jakby stał na solidnym gruncie. Wyciągnął rękę do towarzysza.
– Zaufaj mi.
Alec zawahał się, po czym chwycił dłoń Magnusa, ściskając ją mocno i uroczo się przy tym uśmiechając.
– Tak zrobię.
Po czym swobodnie przeskoczył nad poręczą. Usiedli przy stole, a balon, wznosząc się chybotliwie, niczym czółno na wzburzonym oceanie, oddalił się – niewidzialny – od wieży Eiffla. Kilka chwil później płynęli wysoko nad panoramą miasta, rozciągającego się pod nimi wzdłuż i wszerz.
Magnus patrzył, jak Alec obserwuje je z wysokości kilkuset metrów. Czarownik bywał już wcześniej zakochany i zawsze kończyło się to źle. Krzywdzono go, a on nauczył się dochodzić z powrotem do siebie. Wiele razy.
Inni kochankowie mówili Magnusowi, że nie da się go traktować serio, że jest przerażający, zbyt wymagający, nie dość wymagający… Dlatego przewidywał, że może rozczarować Aleca. Prawdopodobnie tak będzie.
W razie gdyby uczucia Łowcy nie przetrwały próby czasu, Magnus chciał, żeby chociaż ta wycieczka pozostała dobrym wspomnieniem. Miał nadzieję, że stanie się fundamentem czegoś większego, ale jeśli mieli na tym poprzestać, to zamierzał wykorzystać okazję w pełni.
Strony:
To jest uproszczona wersja artykułu. KLIKNIJ aby zobaczyć pełną wersję (np. z galeriami zdjęć)
⇓
⇓
Spodobał Ci się ten news? Zobacz nasze największe HITY ostatnich 24h