Lada moment na ekrany polskich kina trafi piąta część przygód ekscentrycznego pirata Jacka Sparrowa. Tymczasem w sieci pojawiły się już pierwsze recenzje krytyków, którzy mieli okazję zapoznać się z filmem nieco szybciej. Jak widać na przykładzie poniższych opinii, nie są one jednogłośne. Jedni przyznają, iż zdecydowanie nie jest to najlepsza odsłona kultowych Piratów z Karaibów, inni zaś dostrzegają jej plusy i uznają za dobrą rozrywkę. Przeczytajcie fragmenty recenzji: Leah Greenblatt (Entertainment Weekly)
Piraci wciąż emanują tą charakterystyczną magią Disneylandu, który stanowił główną inspirację filmu. Johnny Depp powraca jako wiecznie napity, błyskający złotym zębem w cwaniackim uśmieszku i wywyższający się ponad wszystkich Jack Sparrow. Powraca także Geoffrey Rush w roli dumnego i niezłomnego Kapitana Barbossy. Szkoda tylko, że nie poświęcono tyle uwagi samemu scenariuszowi. Otrzymujemy nonsens pomieszany z rozmiękłymi mitami - jest romans, są odkrycia i zupełnie niepotrzebne, a wielce reklamowane przed premierą cameo (witamy Paula McCartney'a równie szybko, jak go żegnamy). Norwegowie - Joachim Rønning i Espen Sandberg - czują się bardziej pasterzami niż reżyserami, ostrożnie trzymając się linii, jakie zostały im zarysowane na potrzeby tej franczyzy.
John DeFore (The Hollywood Reporter)
Głównym obiektem skupienia uwagi pozostaje tu Depp, a mówienie, że charakterystyczna postać wyblakła, jest jak narzekanie, że pod pokładem są robaki - przecież wszyscy zdawali sobie z tego sprawę, jeszcze zanim weszli na pokład. Pomimo kulawych wyróżników i niepotrzebnie zapowiadanych występów gwiazdy, film pozostaje zdolnym do kontynuowania komercyjnego sukcesu poprzedzających go części.
Andrew Barker (Variety)
Johnny Depp ponownie pełni rolę zarówno protagonisty jak i komika i wraca na ekrany jako pijany, rozpustny i nierozszyfrowany Kapitan Jack Sparrow. Jego występ w tej części nie jest ani gorszy ani lepszy od tego, co widzieliśmy w minionych filmach, jednak to, co kiedyś było błyskotliwym przejawem anarchizmu, staje się powoli nudnym i oklepanym schematem. Tak jakby stand-uper przerabiał swoje najlepsze riposty i teksty po to, by być rozpoznawalnym, a nie żeby wywołać w kimś śmiech.
Mike Ryan (UPROXX)
Piraci z Karaibów: Zemsta Salazara to film zupełnie niespójny. Próbowałem wciągnąć się w fabułę i jakoś ją zrozumieć, ale było to daremne. Zadałem następnie kilka pytań ośmiu osobom, chcąc dowiedzieć się ile wyniosły z tego filmu. I nikt nie potrafił udzielić mi rzeczowych odpowiedzi.
Brian Truitt (USA Today)
Po trzech filmach, z których każdy kolejny prezentował coraz niższą jakość niż poprzedni, a także zupełnie ulatującej z pamięci części czwartej, piracka franczyza Disneya powraca z piątą odsłoną. Pijany Kapitan Jack Sparrow podejmuje kolejną morską przygodę, która nie tylko ma kilka mocnych momentów, ale także oferuje zajmującą historię o rodzinnym dziedzictwie, całkiem niezłe widowisko i przede wszystkim świetną kreację Javiera Bardema.
Mike McCahill (The Guardian)
Tym razem za kamerą jest świeża krew, która bardzo się przydaje po Na krańcu świata Gore Verbinskiego i Na nieznanych wodach Roba Marshalla. Duet Norwegów znacznie żywiej podchodzi do morskich przygód, zwyczajnie się nimi ciesząc (a to może stanowić pocieszenie dla wszystkich, którzy zastanawiają się, ile ten film ma wspólnego z piratami). Co ważne, wyrzucają za burtę mnóstwo balastu, który niepotrzebnie ciążył na poprzednich częściach filmu, dzięki czemu Zemsta Salazara rozwija większą prędkość niż jakikolwiek film z franczyzy. Problem jedynie w tym, że nic tu tak naprawdę nie dodano. To wciąż ta sama historia i typowa przygoda, która jedynie rozgrywa się nieco żwawiej.
Scott Mendelson (Forbes)
Tak, Jack Sparrow w dalszym ciągu stawia wyraźny opór podczas wszystkich ważniejszych scen, jednak teraz, zamiast rozegrać to po szelmowsku, staje się powoli irytujący. Depp jest w porządku, tylko sposób bycia tej postaci bawi już zdecydowanie mniej niż 14 lat temu, kiedy rzeczywiście mógł zaskakiwać. Bardem zajmuje sobą tyle filmu ile prawdopodobnie każdy się spodziewał, a Thwaites i Scodelario stanowią dobrany i uroczy duet bohaterów. Nie próbują przy tym naśladować relacji Keiry Knightley i Orlando Blooma, na czym film tylko korzysta.
Jim Vejvoda (IGN)
Film Piraci z Karaibów: Zemsta Salazara starał się być bardziej mroczny i zawiły niż poprzednie części, ale wciąż cierpi z powodu takich samych nudnych i cierpiętniczych złoczyńców oraz jednakowego komizmu, który ciągnie się za tą franczyzą od jej drugiej odsłony. Największą zaletą filmu jest to, że ma w sobie wystarczająco dużo serca i oferuje potencjalnie dobre zakończenie, które mogłoby zamknąć serię. Niestety, nie jest ono zakończeniem na wysokie noty, jednak tak czy inaczej pozostaje dobrym momentem na taką decyzję. Mogłaby to być ostatnia przygoda Jacka Sparrowa.
Przeczytajcie naszą recenzję: Piraci z Karaibów: Zemsta Salazara W serwisie rottentomatoes film także zgarnia różnorodne opinie. Na chwilę obecną posiada 16 recenzji negatywnych i tylko 8 pozytywnych, co daje mu 33% ze średnią ocen 4,9/10. Krytycy, którzy uważają go za dobrą rozrywkę, zwracają uwagę przede wszystkim na fakt, iż jest to produkcja mroczna, a nowi złoczyńcy są naprawdę przerażający. Przeciwnicy natomiast wytykają filmowi nudę, przewidywalność i odtwarzanie utartych schematów, wróżąc rychły koniec franczyzy. ‌Pirates of the Caribbean: Dead Men Tell No Tales wejdą na ekrany polskich kin już w najbliższy piątek.  
To jest uproszczona wersja artykułu. KLIKNIJ aby zobaczyć pełną wersję (np. z galeriami zdjęć)
Spodobał Ci się ten news? Zobacz nasze największe HITY ostatnich 24h
Skomentuj