- Ciężko na to pracowałam i nie chcę dzielić tronu. Nie, tron jest tak duży, że można tam posadzić jeden smoczy tyłek. Mój! Tyle! - komentuje Clarke.Harington przyznaje, że zależało mu na tym, by romans Jona z Daenerys był pokazany realistycznie. Wyjawia, że za kulisami trochę panikowali z Emilią Clarke, bo prywatnie przyjaźnią się, więc granie scen romantycznych było dla nich dziwne.
- Przeważnie, gdy grasz w filmie, na początku poznajesz osobę, z którą będziesz grać i tworzysz z nią jakąś chemię. Gdy jednak znasz kogoś od siedmiu lat i dzielisz z nią tę niesamowitą podróż... to tak naprawdę oboje zaczęliśmy panikować z tego powodu. To było coś w stylu: "Jakie jest seksualne napięcie w tej scenie?", a ona na to: "Przestań mówić o seksualnym napięciu!". To niesamowite doświadczenie – móc grać w czymś takim, gdy świat patrzy - komentuje Harington.Czytaj także: Najbardziej irytujące postacie z Gry o tron Clarke wtóruje mu, że nie chciała ciągle gadać o seksualnej chemii. Cieszy się, że gdy przyszło do kręcenia pikantniej sceny, była to według niej piękna bezsłowna akceptacja tego, co muszą razem nakręcić. Harington przyznaje, że nie wie, jak ujawnienie prawdziwego pochodzenia Jona Snowa może mieć wpływ na jego relację z Dany.
- Mogą razem odejść w stronę zachodzącego słońca. Mogą też się pozabijać - mówi.
To jest uproszczona wersja artykułu. KLIKNIJ aby zobaczyć pełną wersję (np. z galeriami zdjęć)
⇓
⇓
Spodobał Ci się ten news? Zobacz nasze największe HITY ostatnich 24h
Skomentuj