Nowe wydanie powieści Żelazny król (wraz z drugim tomem, czyli Żelazną córką) trafiło do księgarń w zeszłym tygodniu za sprawą wydawnictwa Vesper. To pierwsze dwa tomy młodzieżowej serii fantasy, której autorką jest Julie Kagawa.  Wydawnictwo Vesper udostępniło początek Żelaznego króla w przekładzie Joanny Lipińskiej. Znajdziecie go pod okładką i opisem powieści. Miłej lektury!  

Żelazny król - opis i okładka

Źródło: Vesper
Ojciec sześcioletniej Meghan Chase zniknął i od tego dnia życie dziewczynki nie było już takie samo. Nie potrafiła odnaleźć się ani w szkole, ani w rodzinnym domu. W dniu szesnastych urodzin Megan jej najlepszy przyjaciel Robbin odkryje przed nią świat, którego istnienia nie przeczuwała, i uczucia, o jakich nie śniła. Nie spodziewała się, że prawda może być aż tak zaskakująca. W krainie Nigdynigdy dowiaduje się, że jest córką mitycznego króla elfów, a jednocześnie pionkiem w toczonej od dawna śmiertelnej wojnie dwóch królestw. Megan będzie zmuszona odpowiedzieć sobie na pytania: Jak daleko zdoła się posunąć, aby uratować osobę, na której jej zależy? Czy potrafi powstrzymać zło, jakiemu żadna istota z krainy elfów nie śmie się przeciwstawić? Czy rozbudzi uczucie w młodym księciu, który chętniej widziałby ją martwą, niż pozwolił na rozpalenie swego lodowatego serca? I czy wypełni swe przeznaczenie?

Żelazny król - fragment powieści 

Nickowi, Brandonowi i Villisowi. Obyśmy nadal mieli co przelewać z pustego w próżne.

CZĘŚĆ I

1

Duch w komputerze

Dziesięć lat temu, w dniu moich szóstych urodzin, zniknął mój ojciec. Nie, nie odszedł od nas. To oznaczałoby walizki, puste szuflady i spóźnione kartki urodzinowe z wetkniętą w środek dziesięciodolarówką. To oznaczałoby, że nie był szczęśliwy z mamą i ze mną albo gdzie indziej znalazł nową miłość. A nic takiego się nie wydarzyło. Na pewno też nie umarł, bobyśmy wiedziały. Nie było żadnego wypadku samochodowego, ciała ani policji wspominającej o brutalnym morderstwie. Wszystko poszło po cichutku. W dniu moich szóstych urodzin tata zabrał mnie do parku, wtedy jednego z moich ulubionych miejsc. Park był nieduży i opustoszały, na odludziu, z wijącą się ścieżką, otoczony sosnami, z zarośniętym rzęsą wodną stawem. Staliśmy nad brzegiem i karmiliśmy kaczki, kiedy usłyszałam dobiegającą z parkingu za wzgórzem melodię furgonetki z lodami. Poprosiłam tatę o lody, a on roześmiał się, dał mi kilka banknotów i powiedział, żebym poszła je sobie kupić. Wtedy widziałam go po raz ostatni. Później, gdy policja przeczesywała okolicę, nad wodą znaleziono jego buty, ale nic poza tym. Nurkowie przeszukali staw, który miał ledwo trzy metry głębokości, ale znaleźli tylko gałęzie i muł na dnie. Mój ojciec zniknął bez śladu. Przez kolejne miesiące wciąż śnił mi się ten sam koszmar – stałam na szczycie wzgórza i patrzyłam, jak tata wchodzi do stawu, a gdy jego głowa znikała pod wodą, w tle z furgonetki z lodami dochodziła przyprawiająca o dreszcze powolna piosenka, której słowa prawie rozumiałam. Ale za każdym razem, gdy próbowałam się w nie wsłuchać, budziłam się. Niedługo po zniknięciu ojca mama zarządziła przeprowadzkę daleko od naszego dotychczasowego domu, do maleńkiego miasteczka na terenach zalewowych Luizjany. Twierdziła, że chce „zacząć od początku”, ale w głębi duszy wiedziałam, że tak naprawdę próbuje przed czymś uciec. Dopiero dziesięć lat później odkryłam przed czym.
Strony:
To jest uproszczona wersja artykułu. KLIKNIJ aby zobaczyć pełną wersję (np. z galeriami zdjęć)
Spodobał Ci się ten news? Zobacz nasze największe HITY ostatnich 24h
Skomentuj