Marvel zdecydował się zmienić przydomek jednej z komiksowych postaci, który wśród niektórych czytelników budził rasistowskie skojarzenia.
Gdy Marvel wprowadzał do rzeczywistości komiksowej postacie X-Menów,
Stan Lee i
Jack Kirby chcieli, aby można je było utożsamić z hasłem społecznej sprawiedliwości i walką niektórych z mniejszości o swoje prawa obywatelskie. Z biegiem czasu mutanci stali się symbolem przeciwdziałania uprzedzeniom w stosunku do grup w rozmaity sposób wykluczanych z debaty publicznej. Sęk w tym, że jeden z bohaterów zyskał w świecie Domu Pomysłów przydomek, który budził skojarzenia rasistowskie.
Złoczyńca John Greycrow zadebiutował w komiksach w 1986 roku w zeszycie
Uncanny X-Men #210, którego autorami byli
Chris Claremont i
John Romita Jr. - wszedł on w skład grupy najemników Mistera Sinistera znanych jako Marauders. Posiadająca korzenie rdzennych Amerykanów postać odegrała istotną rolę w historii znanej jako "masakra mutantów", w ramach której Marauders zdziesiątkowali populację Morlocków. To właśnie wtedy Greycrow otrzymał przydomek Łowca Skalpów, z którego korzystał później przez długie lata. W najnowszym zeszycie
Hellions #2 Marvel zdecydował jednak o porzuceniu tego pseudonimu; antagonista jest po prostu określany jako "Greycrow".
Przypomnijmy, że oskalpowanie odnosi się do odcinania skrawka skóry głowy razem z włosami - wśród niektórych plemion Indian Ameryki Północnej skalp traktowany był jako trofeum wojenne (czasami wierzono, że ma on również właściwości kultowe i magiczne). W miarę postępowania procesu kolonizacji europejscy osadnicy przejęli tę wywodzącą się jeszcze od Scytów praktykę, której ofiarami coraz częściej stawali się sami rdzenni Amerykanie. W dzisiejszych Stanach Zjednoczonych odwołania do łowców skalpów traktowane są jako szkodliwe i oparte na rasistowskich stereotypach, zwłaszcza jeśli związane są z ekspozycją rdzennych Amerykanów jako wiedzionych prymitywną, brutalną siłą wojowników odbierających życie bez żadnej refleksji.
Greycrow powrócił w historiach o mutantach po długiej nieobecności. Choć jeszcze przed premierą pierwszego zeszytu serii
Hellions w materiałach promocyjnych przedstawiono go korzystając z dawnego przydomku, już w kolejnej odsłonie, zarówno na pokazującej postacie okładce, jak i w samej fabule, złoczyńca nazywany jest wyłącznie "Greycrowem", "Johnem" lub "Johnem Greycrowem".
Amerykańskie portale popkulturowe nie mają wątpliwości, że taki obrót spraw jest konsekwencją zmiany narracji w debacie publicznej w USA, w ramach której stopniowo odchodzi się od określeń choćby w minimalnym stopniu budzących rasistowskie skojarzenia.
To jest uproszczona wersja artykułu. KLIKNIJ aby zobaczyć pełną wersję (np. z galeriami zdjęć)
⇓
⇓
Spodobał Ci się ten news? Zobacz nasze największe HITY ostatnich 24h