Niech stanie się światłość to powieść historyczna Kena Folletta. Polska premiera już za kilka dni, a dziś mamy dla was fragment tej książki.
Rozrastające się szybko Shiring istniało po to, by służyć trzem ośrodkom: dworowi ealdormana, jego zbrojnym i pieczeniarzom; katedrze i pałacowi biskupa z księżmi i służbą; opactwu z mnichami. Wśród tutejszych rzemieślników byli tacy, którzy robili garnki, cebry, noże i inne narzędzia, tkacze i krawcy, rymarze, drwale i cieśle, płatnerze zajmujący się wyrobem kolczug, mieczy i hełmów, łuczarze wyrabiający łuki i strzały, mleczarki, piekarze, warzelnicy i rzeźnicy, którzy zaopatrywali pozostałych w mięso.
Najbardziej lukratywnym zajęciem było jednak hafciarstwo. Tuzin kobiet w mieście całymi dniami ozdabiał białe płótna wzorami z barwionej wełny. Ich prace zwykle przedstawiały motywy biblijne i sceny z życia świętych, pełne dziwnych ptaków i wymyślnych ornamentów. Płótno, a czasem niebarwiona wełna zdobiły ornaty duchownych i królewskie szaty, które sprzedawano w całej Europie.
Mieszkańcy Shiring znali dobrze Aldreda i pozdrawiali go na ulicy. Po drodze musiał zatrzymywać się, by porozmawiać z niektórymi z nich: z tkaczem dzierżawiącym dom od opactwa i zalegającym z opłatą; winiarzem, który zaopatrywał w trunek opata Osmunda i nie mógł doprosić się zapłaty od skarbnika Hildreda; kobietą proszącą, by mnisi pomodlili się za jej chorą córkę, bo wszyscy wiedzieli, że modlitwy
żyjących w celibacie mnichów są bardziej skuteczne od tych wznoszonych przez księży.
Kiedy w końcu dotarł na dwór, zobaczył, że trwają w nim gorączkowe przygotowania do ślubu. Przed bramą tłoczyły się wozy z beczkami piwa i workami mąki. Służący ustawiali na podwórzu stoły na kozłach; najwyraźniej spodziewano się zbyt wielu gości, by można ich było pomieścić w wielkiej sali. Rzeźnik ubijał zwierzęta, które miały trafić na rożen, a z potężnego dębu zwisał powieszony za tylne nogi wół. Gorąca jeszcze krew skapywała z szyi zwierzęcia do beczki.
Aldred znalazł Ragnę w chacie jeszcze do niedawna zajmowanej przez Wigelma, najmłodszego z trzech braci. Drzwi były otwarte. Ragnie towarzyszyli trzej służący z Cherbourga: ładna pokojówka Cat, szwaczka Agnes i rudobrody strażnik zwany Bernem. Był tu także Offa, naczelnik Mudeford. Aldred przez chwilę zastanawiał się, co go tu sprowadza, po czym znów skupił uwagę na Ragnie. Wraz z dwiema służącymi oglądała jedwabne pantofelki w różnych kolorach, ale rozpoznawszy Aldreda, podniosła wzrok i uśmiechnęła się szeroko.
– Witamy w Anglii, pani – rzekł mnich. – Przyszedłem zobaczyć, czy zdążyłaś się już zadomowić w swoim nowym domu.
– Jest tutaj tyle do zrobienia! – odparła. – Ale wszystko jest takie ekscytujące.
Spojrzał na jej ożywioną twarz. Pamiętał, że uważał ją za piękną, lecz wspomnienie było niczym w porównaniu z rzeczywistością. Nie zapamiętał jej oczu w kolorze morskiej zieleni, szlachetnej linii wysokich kości policzkowych ani cudownej obfitości płomiennorudych włosów, których kosmyki wymknęły się spod brązowej jedwabnej chusty. W przeciwieństwie do innych mężczyzn nie płonął z pożądania na widok kobiecych piersi, ale musiał przyznać, że Ragna ma piękną figurę.
– Jak się czujesz, pani, przed ślubem? – spytał.
– Zniecierpliwiona – odparła i oblała się rumieńcem.
To dobrze, pomyślał.
– Zapewne narzeczony również się niecierpliwi – powiedział.
– Pragnie syna – bąknęła Ragna.
Aldred zmienił temat, by oszczędzić jej rumieńców.
– Domyślam się, że Wigelm nie był zadowolony, gdy dowiedział się, że musi opuścić swój dom.
– Wiedział, że nie ma pierwszeństwa nad narzeczoną ealdormana – rzekła Ragna. – Poza tym jest w Shiring sam, jego żona przebywa w Combe, więc tak naprawdę nie potrzebuje tego domu.
Mnich rozejrzał się. Dom był solidną drewnianą konstrukcją, lecz nie tak wygodną, jak mogłoby się wydawać. Po dwudziestu latach drewniane chaty wymagały gruntownych napraw, a po pięćdziesięciu całkowicie się rozpadały. Uwadze Aldreda nie umknęła krzywa okiennica, ława ze złamaną nogą i przeciekający dach.
– Przydałby się tu cieśla – zauważył.
Ragna westchnęła.
– Wszyscy są zajęci robieniem ław i stołów na ślub. A główny cieśla, Dunnere, popołudniami zwykle jest pijany.
Aldred ściągnął brwi. Narzeczona ealdormana z pewnością powinna mieć pierwszeństwo.
– Nie możecie się go pozbyć?
– To bratanek Gythy. Ale tak, zamierzam zrobić porządek z tutejszymi rzemieślnikami.
– W Dreng’s Ferry jest niejaki Edgar. Chłopak wyglądał na dobrego rzemieślnika.
– Pamiętam go. Mogłabym go poprosić, żeby naprawił ten dom?
– Nie musisz, pani, prosić, wystarczy, że rozkażesz. Panem Edgara jest Dreng, kuzyn twojego narzeczonego. Nakaż mu, żeby przysłał do ciebie chłopaka.
Uśmiechnęła się.
– Nadal nie jestem pewna, co mi wolno, a czego nie. Ale posłucham twej rady.
Coś nie dawało Aldredowi spokoju. Miał wrażenie, że Ragna powiedziała coś ważnego, lecz umknęło mu znaczeni jej słów. A teraz nie mógł ich sobie przypomnieć.
– Jak znajdujesz rodzinę narzeczonego, pani? – spytał.
– Rozmawiałam z jego macochą. Pogodziła się z tym, że teraz ja jestem tu panią, ale muszę się jeszcze wiele nauczyć i chciałabym, żeby mi pomogła.
– Jestem pewien, że zdobędziesz, pani, sympatię tutejszych ludzi. Widziałem, jak to robisz.
– Obyś miał rację.
Była ostrożna, lecz Aldred nie był pewien, czy rozumiała, na co się porwała.
– Nieczęsto się zdarza, by jeden brat był biskupem, a drugi ealdormanem na tym samym terytorium. To daje rodzinie sporą władzę.
– Wilf potrzebuje kogoś, komu mógłby ufać tak, jak ufa biskupowi.
Aldred się zawahał.
– Nie powiedziałbym, że ufa Wynstanowi.
Ragna popatrzyła na niego pytająco.
Musiał zważać na słowa. Dla niego Wilwulf i jego rodzina byli jak dzikie koty zamknięte w klatce, zawsze gotowe skoczyć sobie do gardeł. Powstrzymywała ich tylko perspektywa ugrania czegoś dla siebie. Nie chciał być wobec Ragny tak brutalnie szczery, obawiał się bowiem, że ją tym zniechęci. Musiał ją ostrzec, nie wystraszyć.
Strony:
To jest uproszczona wersja artykułu. KLIKNIJ aby zobaczyć pełną wersję (np. z galeriami zdjęć)
⇓
⇓
Spodobał Ci się ten news? Zobacz nasze największe HITY ostatnich 24h