W kolejnych latach najpopularniejszą deklaracją na czerwonym dywanie było przypinanie sobie wstążeczek w różnych kolorach. Sam pomysł pochodzi z czasów pierwszej wojny w Zatoce Perskiej, kiedy Amerykanie nosili je na znak solidarności z żołnierzami na froncie. Najsławniejszą wstążką, jaką gwiazdy kiedykolwiek przypinały do swoich strojów, była ta w kolorze czerwonym – symbol zaproponowany przez organizację Visual AIDS. Wcześniej ten symbol należał do organizacji matek sprzeciwiających się prowadzeniu samochodu pod wpływem alkoholu, ale ostatecznie mało kto pamiętał o jej pierwotnym znaczeniu. Rok 1991 „New York Times” nazwał „rokiem wstążki” – to wtedy stała się powszechnym i rozpoznawalnym symbolem. Nie obyło się bez pomocy gwiazd. Pierwszym aktorem, który nosił ją publicznie, był Jeremy Irons na rozdaniu Tony Awards w 1991 roku. Trzeba wiedzieć, że w latach 90. zarówno AIDS, jak i HIV postrzegano przede wszystkim jako choroby dotyczące homoseksualistów, a co za tym idzie, niezbyt chętnie podejmowano szerokie działania mające na celu ograniczenie rozprzestrzeniania się wirusa czy znalezienie skutecznego lekarstwa. Wielu Amerykanów nie myślało wówczas o AIDS jako o chorobie, która mogłaby ich w jakikolwiek sposób dotknąć, czy też o chorobie, którą powinni się szczególnie przejmować. Czerwone wstążki, noszone przez gwiazdy, miały przede wszystkim zwrócić uwagę społeczeństwa na istnienie problemu AIDS/HIV i zachęcić ludzi do działania. Akcja okazała się dużym sukcesem – gwiazdy rzeczywiście w latach 1991–1992 chętnie nosiły wstążki na ważnych imprezach. Do oscarowej kreacji przypięli je sobie między innymi Elizabeth Taylor i Paul Newman. Kiedy Tom Hanks odbierał statuetkę za rolę umierającego na AIDS prawnika, w klapę miał wpiętą czerwoną wstążkę. Co ciekawe, ten symbol nie jest objęty żadnymi prawami autorskimi, więc jeśli przyjrzymy się czerwonym wstążkom aktorów i aktorek, okaże się, że wiele z nich było wykonanych chałupniczo. W 1991 roku na rozdaniu Oscarów jedna z organizacji zajmujących się prawami osób zarażonych AIDS rozdawała przypinki z napisem „Silence = Death”, czyli „Milczenie = Śmierć”, lecz tylko troje aktorów zdecydowało się wówczas taką założyć. W 1993 roku Susan Sarandon i jej ówczesny mąż Tim Robbins przypięli czerwone wstążki, by wspierać bardzo konkretną sprawę – chodziło o ponad dwustu obywateli Haiti przetrzymywanych przez władze amerykańskie w Guantanamo. Haitańczycy byli zarażeni HIV i z tego powodu odmawiano im wjazdu do Stanów. Byli wyjęci spod prawa, więzieni bez pomysłu, co z nimi począć. Warto zauważyć, że Susan Sarandon od zawsze należała do jednych z najbardziej zaangażowanych politycznie aktorek w Stanach, nie dziwi więc, że nie chodziło tylko o prosty gest wsparcia, lecz także o zwrócenie uwagi na konkretny przykład łamania praw człowieka. W 1993 roku, kiedy czerwone wstążki wciąż stanowiły podstawowe polityczne akcesorium gwiazd, nominowany do Oscara za rolę w Malcolmie X Denzel Washington pojawił się na gali z przypiętą do klapy marynarki fioletową wstążką. Chciał w ten sposób zwrócić uwagę na przemoc w miastach, której ofiarami, wedle statystyk, padały wówczas głównie dzieci i młodzież z dzielnic zamieszkiwanych przez czarnoskórych. To ciekawa i warta uwagi sytuacja, kiedy sprawa polityczna, w którą zaangażowany jest aktor, wiąże się z odgrywaną przez niego rolą. Dla przypomnienia: Washington był nominowany za rolę jednego z najsławniejszych bojowników o prawa obywatelskie. Wstążki powróciły na oscarowy czerwony dywan w 2017 roku. Wtedy to większość gwiazd pojawiła się z niebieskimi wstążkami przypiętymi do sukni i garniturów. Tym razem wspierali konkretną organizację – American Civil Liberties Union (ACLU). Założona jeszcze przed wojną ma na celu ochronę praw gwarantowanych obywatelom przez konstytucję. W 2017 roku impulsem do noszenia takiej wstążki była decyzja Donalda Trumpa o zakazie wstępu do Stanów obywatelom krajów (głównie muzułmańskich), które uznano za niebezpieczne. Zakaz ten uniemożliwił wielu osobom powrót do rodzin, do domów albo pracy. Trzeba zaznaczyć, że w 2017 roku nie był to jedyny przejaw politycznej deklaracji skierowanej przeciwko administracji Donalda Trumpa. Część gwiazd pojawiła się z dyskretnymi przypinkami Planned Parenthood. To organizacja wspierająca zdrowie reprodukcyjne amerykańskich kobiet, jej niektóre placówki, obok opieki lekarskiej czy dostarczania lekarstw, przeprowadzają też zabieg aborcji. Od momentu przejęcia władzy przez republikanów instytucja ta nie otrzymuje dofinansowania ze strony państwa. Niekiedy symbole noszone na czerwonym dywanie są tak małe, że można ich nie dostrzec. Czy ktokolwiek zauważył, że w 2016 roku część gwiazd, w tym nominowany za rolę w Trumbo Bryan Cranston, nosiła na nadgarstku bransoletki z napisem The Enough Project, które miały symbolizować poparcie dla organizacji podejmującej działania ograniczające w Stanach przemoc z użyciem broni? Oczywiście wzmianki o tych akcesoriach można znaleźć w wywiadach, których gwiazdy udzieliły na czerwonym dywanie, ale jest to przykład tak subtelnej politycznej deklaracji, że równie dobrze mogłoby jej nie być. Oczywiście najbardziej przyciągającą uwagę polityczną deklaracją ostatnich lat jest otwarte poparcie dla ruchu Time’s Up, jakie miało miejsce na 90. gali rozdania Oscarów. Aktorki tym razem, nie wybrały czerni na czerwony dywan (ostatnim razem ten kolor zdominował kreacje aktorek w roku rozpoczęcia wojny w Iraku – wtedy na przykład Nicole Kidman odbierała swojego Oscara w czarnej sukni), tak jak to miało miejsce na uroczystości rozdania Złotych Globów w tym samym roku. Jednak widać było sporo przypinek organizacji wzywającej do wyrównania płac i szans aktorów i aktorek w biznesie rozrywkowym. Deklaracje polityczne na czerwonym dywanie to być może najpowszechniejszy, ale też najbezpieczniejszy sposób na to, by pokazać swoje polityczne zaangażowanie. Zupełnie czym innym jest stanięcie przed mikrofonem i wygłoszenie przemowy zdradzającej polityczne przekonania mówcy. Niemniej polityka od dawna obecna jest na ceremonii wręczenia Oscarów. Lista aktorów, którzy korzystając ze swoich czterdziestu pięciu sekund, chcieli powiedzieć coś więcej światu, jest dość długa. Zacznijmy od momentu, który do dziś jest najbardziej kojarzony z politycznymi deklaracjami na rozdaniu nagród Akademii. W 1973 roku Marlon Brando był nominowany do Oscara za główną rolę w Ojcu chrzestnym i było właściwie pewne, że wygra. Jednak kiedy prezentujący nagrodę Roger Moore i Liv Ullmann odczytali nazwisko zwycięzcy, aktor nie pojawił się na scenie. Zamiast niego przed mikrofonem stanęła aktorka Sacheen Littlefeather, reprezentująca jedną z organizacji walczących z dyskryminacją rdzennych mieszkańców Ameryki. Przeprosiła zebranych, oświadczając, że Brando nie może odebrać nagrody, ponieważ nie zgadza się na złe traktowanie Indian w Stanach, również w filmie i telewizji, oraz z uwagi na trwające właśnie starcia pomiędzy mieszkańcami rezerwatów a policją w miejscowości Wounded Knee, gdzie w XIX wieku wojska amerykańskie stoczyły bitwę z Indianami. Mowa, którą przygotował Brando, była bardzo długa, ale przed wystąpieniem zagrożono Littlefeather, że jeśli jej przemowa potrwa dłużej niż, i tak już nieregulaminową, minutę, aktorka zostanie usunięta siłą. Pełne oświadczenie Marlona Brando przeczytała prasie dopiero za kulisami. Samo pojawienie się Littlefeather na Oscarach wywołało mieszane uczucia wśród widowni – część osób zaczęła buczeć, co jednak szybko zagłuszyły oklaski. Moment ten przeszedł do historii z wielu powodów. Przede wszystkim już nigdy więcej nikt nie zdecydował się na tak wymowny polityczny gest. Choć z drugiej strony po tym wydarzeniu wielu aktorów odważyło się mówić o polityce na rozdaniu nagród Akademii. Trzeba zaznaczyć, że Brando bardzo świadomie wykorzystał te kilka minut uwagi, jakie przysługują zwycięzcy oscarowej rywalizacji. Na temat zamieszek w Wounded Knee nie wspominano w mediach. Brando udało się więc dotrzeć do milionów widzów i przypomnieć im o rozgrywającym się dramacie. W mowie, którą po ceremonii przeczytała Littlefeather, aktor wspominał także o tym, że przedstawianie Indian jako bezwzględnych, złych i nieludzkich w filmach i serialach bardzo źle wpływa na młodych przedstawicieli rdzennej ludności Ameryki.
Strony:
To jest uproszczona wersja artykułu. KLIKNIJ aby zobaczyć pełną wersję (np. z galeriami zdjęć)
Spodobał Ci się ten news? Zobacz nasze największe HITY ostatnich 24h
Skomentuj