3
– To żart? – spytał z nadzieją Dariusz Kryński. Miał trzydzieści sześć lat, krótko przystrzyżone ciemne włosy i zmęczoną twarz kontrastującą z nienagannie wyprasowanym mundurem. Wczoraj na imieninach kolegi wypił dość, by dziś marzyć o spokojnym dniu na komisariacie. Nie pił często, a w tygodniu w ogóle. Tym razem jednak zrobił wyjątek. Kolega wyjeżdżał na kontrakt do Norwegii, więc to była ostatnia okazja. Miał zresztą trochę zaległej papierologii, którą odkładał na ten piątek, dlatego liczył na dniówkę za biurkiem. Przeliczył się. – Cztery trupy – powtórzyła Karolina Kaniewska, unosząc wymownie brwi. – Wsiadaj! – Tylko dyskoteki nie włączaj, proszę – mruknął, sadowiąc się w radiowozie. – No co ty, żeby się cała wieś zleciała? – parsknęła, ruszając ostro. – Grzecznie pojedziemy przypilnować miejsca, zanim przybędzie kawaleria z Kielcówka. Góra tam się chce wykazać przed nową władzą, więc naszym kryminalnym zabronili się zbliżać. Teraz nabijają statystyki kosztem wszystkich wkoło. Cyrk, kurwa. – Co na to stary? – Komendant właśnie grzeje linię i tłumaczy im, jak dojechać. Zadowolony nie jest. – Minęli prowizoryczne rondo z kapliczką na środku. – Na miejscu czeka świadek. To wędkarz. Pojechał rano łowić do Lipowicy i znalazł tam samochód na warszawskich numerach, a przy brzegu topielców. Niczego nie ruszał, tylko od razu zadzwonił do nas. – Jedyny bohater. – Co? – nie zrozumiała. – Tam zawsze łowi kilku stałych bywalców. Pozostali pewnie zwiali, gdy zobaczyli, co się dzieje. – Uśmiechnął się cierpko. Po drodze stanęli przy sklepie. Kryński kupił napój i opakowanie ibupromu. Połknął dwie pastylki. Gdy zjeżdżali z betonowych płyt nad brzeg, jeszcze nie zaczęły działać. Czarne bmw X5 stało niemal przy samej wodzie. Z otwartymi drzwiami kierowcy i podniesioną klapą bagażnika. Radio wciąż grało, przekonując okolicę o tym, że będzie zabawa. Obok auta, na kocu leżały ubrania, kilka puszek po piwie i charakterystyczna butelka whiskey z Tennessee. W wodzie bielały nieruchome ciała. Trzech mężczyzn i kobieta. Nago, twarzami w dół. – O kurwa… – Policjantka zbladła. – Niczego nie ruszałem, panie władzo! – krzyknął starszy mężczyzna o nalanej twarzy, który majstrował coś przy swoim skuterze. Wytarł dłonie o spodnie moro, które zsunęły się, odsłaniając pokaźnych rozmiarów brzuch, i podszedł bliżej. – Warszawiaki, nie? – Młodszy aspirant Dariusz Kryński. To pan dzwonił? – No ja – potwierdził wędkarz. – Miałem jutro dopiero przyjechać, ale dzisiaj coś spać nie mogłem już od czwartej, wie pan? No to myślę, że co będę siedział, jak wędki spakowane, okoń i tak na tygodniu się nie zna, nie? O siódmej przyjechałem i widzę tych tam, to pomyślałem, że trzeba zawiadomić władze, nie? – Wydawał się zadowolony. – Dobrze pan zrobił – pochwalił go Kryński. – Proszę dać nam chwilę. Potem porozmawiamy, w porządku? – No to ja skuter dalej, bo obroty coś… – Bardzo dobrze. Przyjdę do pana. – Pierwszy raz widzę topielców – szepnęła policjantka, gdy wędkarz nie mógł jej już usłyszeć. – To możliwe, żeby cała czwórka naraz? Przecież tu nie jest głęboko. Kryński wzruszył ramionami i połknął jeszcze jedną tabletkę. Zatrzymał dziewczynę, która chciała podejść bliżej wody. – Będą później marudzić, że zatarłaś ślady – wyjaśnił. – Cofnij się może do asfaltu i przypilnuj, żeby się tu miejscowi nie kręcili, a ja pogadam z dziadkiem. Chyba że wolisz ty to zrobić? – Wolała zamknąć dojazd.To jest uproszczona wersja artykułu. KLIKNIJ aby zobaczyć pełną wersję (np. z galeriami zdjęć)
⇓
⇓
Spodobał Ci się ten news? Zobacz nasze największe HITY ostatnich 24h
Skomentuj