—  Zabawna historyjka, nic więcej — mruknął Mowry. —  Proszę czytać dalej. Drugi dotyczył śmiałej ucieczki z więzienia. Dwóch znanych morderców ukradło samochód, którym przejechali ponad sześćset mil, zanim zostali schwytani po trwającym czternaście godzin pościgu. W trzecim artykule opisano ze szczegółami wypadek drogowy: wóz do kasacji, trzy ofiary śmiertelne, jedna ciężko ranna, która nawiasem mówiąc, zmarła dziewięć godzin później. James oddał papiery. —  Co to ma wspólnego ze mną? —  Omówmy te sprawy w takiej kolejności, w jakiej pan się z nimi zapoznał — zagaił Wolf. — Artykuły pokazują coś, o czym od dawna wiemy, a czego pan nie zauważa. Weźmy pierwszy przypadek. Wspomniany Rumun nie zrobił nic, dokładnie nic, stał tam tylko, gapił się w niebo i mamrotał. Mimo to udało mu się zmusić rząd do wykonania całej serii bardzo drastycznych działań. Jego przykład pokazuje dobitnie, że w określonych okolicznościach możemy uzyskać nieproporcjonalnie wielkie reakcje. Pojedyncza osoba wykonująca nic nieznaczącą czynność w sprzyjających okolicznościach może doprowadzić do ogólnego chaosu. —  To akurat oczywiste — zgodził się Mowry. —  Teraz przyjrzyjmy się tym dwóm skazańcom. Oni także niewiele zrobili. Wspięli się na mur, ukradli samochód, jeździli nim jak wariaci, dopóki nie skończyło im się paliwo, po czym zostali schwytani. — Wolf pochylił się mocniej, teraz przemawiał z większą emfazą. — Problem w tym, że przez czternaście godzin skupiali na sobie wyłączną uwagę załóg sześciu samolotów, dziesięciu helikopterów i stu dwudziestu radiowozów. Sparaliżowali osiemnaście central telefonicznych, niezliczone linie komunikacyjne i kanały radiowe, nie wspominając o policjantach,­ detektywach, ochotnikach, myśliwych, tropicielach, strażnikach leśnych i Gwardii Narodowej. Było to w sumie dwadzieścia siedem tysięcy ludzi pochodzących z trzech stanów. —  No, no — zdziwił się James. —  Na koniec doniesienia dotyczące karambolu. Jedyny ocalały, tuż przed śmiercią w następstwie odniesionych ran, zdołał podać nam przyczyny wypadku. Powiedział, że kierujący utracił kontrolę nad jadącym z dużą prędkością pojazdem, ponieważ próbował odgonić osę, która wleciała przez okno i bzyczała mu koło ucha. —  Przydarzyło mi się kiedyś coś podobnego. —  Taka osa waży mniej niż pół uncji — kontynuował Wolf, ignorując to wtrącenie. — W porównaniu z masą dorosłego człowieka to tyle co nic, że o różnicy sił nie wspomnę. Jedyną bronią osy jest miniaturowa strzykawka zawierająca kropelkę żrącego kwasu mrówkowego. W tym wypadku nie została ona użyta, a mimo to owadowi udało się zabić cztery osoby i zamienić porządny wóz w kupę złomu. —  Zaczynam dostrzegać, do czego pan zmierza, ale co ja mam z tym wspólnego? —  Powiem wprost — stwierdził Wolf. — Chcemy, aby został pan osą. Rozparty wygodnie James zmierzył go zadumanym spojrzeniem. —  Nieposkładany mięśniak, który mnie tutaj sprowadził, z pewnością służy w Secret Service, co znaczy, że przebywam obecnie w instytucji związanej z rządem, a pan jest wielką szychą naszej administracji. Pomimo tej oczywistej konstatacji śmiem twierdzić, że mam do czynienia z wariatem. —  Może i jestem szalony — odparł z pełną powagą Wolf — aczkolwiek przypuszczam, że wątpię. —  Chce pan, abym coś zrobił? —  Tak. —  Coś nadzwyczajnego? —  Tak. —  Coś, co grozi utratą życia? —  Obawiam się, że to prawda. —  Bez żadnej zapłaty ani nagrody? —  Zgadza się. Mowry wstał. —  Ja też nie jestem wariatem. —  Ale zostanie pan za niego uznany — oświadczył Wolf tym samym wyzutym z emocji tonem — jeśli Syrijczycy z pana winy wybiją nas do nogi. —  O czym pan mówi? — James usiadł ponownie. —  Wybuchła wojna. —  Wiem. Wszyscy o tym wiedzą. — Mowry wzruszył pogard­ liwie ramionami. — Walczymy z Kartelem Syrijskim od dzie­ sięciu miesięcy. Gazety, radio, telewizja i rząd trąbią o tym od rana do nocy, a ja jestem na tyle łatwowierny, że wierzę w większość przekazywanych informacji. —  Może zechce pan rozszerzyć ową łatwowierność i przełknie kilka innych faktów — zasugerował Wolf. —  Na przykład? —  Opinia publiczna jest zadowolona, ponieważ walki omijały dotychczas nasz sektor. Wszyscy wiedzą, że wróg przypuścił dwa zdecydowane ataki na Układ Słoneczny i że oba zostały odparte. Ludzie pokładają wielką ufność w terrańskich liniach obrony i mają rację. Siły syrijskie nigdy nie zdołają ich pokonać.
Strony:
To jest uproszczona wersja artykułu. KLIKNIJ aby zobaczyć pełną wersję (np. z galeriami zdjęć)
Spodobał Ci się ten news? Zobacz nasze największe HITY ostatnich 24h
Skomentuj