Już 9 marca ukaże się nowe wydanie klasycznej powieści Nevila Shute'a pt. Ostatni brzeg. Akcja powieści toczy się rok po wojnie atomowej, która zniszczyła północną półkulę. Mieszkańcy Australii próbują zachować pozory normalności, ale są świadomi nieuchronnego końca. Ostatni brzeg ukaże się w ramach serii Wehikuł czasu, w której ukazują się klasyczne powieści science fiction. Jej wydawcą jest Dom Wydawniczy Rebis. Zachęcamy do przeczytania pierwszego rozdziału Ostatniego brzegu w przekładzie Zofii Kierszys:

Rozdział 1

Komandor porucznik Peter Holmes z Królewskiej Marynarki Wojennej Australii zbudził się o świcie. Dość długo leżał senny, rozmarzony miłym ciepłem śpiącej przy nim Mary, i patrzył, jak pierwszy blask australijskiego słońca rozjaśnia kretonowe zasłony w oknie. Z kąta padania promieni słonecznych wywnioskował, że dochodzi piąta; lada chwila słońce zbudzi Jennifer, jego maleńką córeczkę, i trzeba będzie wstać, zacząć dzień. Na razie jednak pośpiechu nie ma; jeszcze trochę można poleżeć. Zbudził się zadowolony, chociaż w pierwszej chwili nie wiedział dlaczego. Z powodu Gwiazdki nie, bo święta Bożego Narodzenia przecież już minęły. Jodełka w ogrodzie, którą ozdobił girlandami kolorowych światełek podłączonych przedłużaczem do kontaktu przy kominku w hallu, wyglądała jak miniatura wielkiej, oświetlonej choinki stojącej milę dalej, przed ratuszem w Falmouth. I w wieczór gwiazdkowy urządzili grilla dla kilkorga przyjaciół, a zabawa była wyśmienita. Święta więc minęły i dzisiaj — jego mózg pracował powoli — musi być czwartek, 27 grudnia. Poczuł, że skóra na plecach jeszcze go piecze po całym wczorajszym dniu spędzonym na plaży i żaglówce, którą płynął w regatach. Najmądrzej byłoby nawet na moment nie zdejmować dziś koszuli. I nagle, już w pełni odzyskawszy świadomość, uprzytomnił sobie, że dziś musi być całkowicie ubrany, i to w mundur. O jedenastej powinien się stawić w Dowództwie Marynarki Wojennej w Melbourne. To chyba oznacza przydział, pierwsze zadanie od pięciu miesięcy. Kto wie, czy nie na morzu, jeżeli szczęście dopisze, tam, dokąd coraz bardziej serce go ciągnie. W każdym razie praca. Uradowany tą perspektywą zasnął wieczorem i radość przetrwała noc. Od sierpnia, mimo że otrzymał wtedy awans na komandora porucznika, nie miał przydziału i wobec ogólnej sytuacji niemal porzucił już nadzieję, że kiedykolwiek znowu będzie w służbie. Marynarka wypłacała mu jednak co miesiąc pełne pobory i Bogu za to dziękował.
Rebis
Niemowlę się poruszyło, zaczęło gaworzyć i cichutko kwilić. Komandor porucznik niemal odruchowo włączył czajnik elektryczny przygotowany na tacy z filiżankami do herbaty i butelką dziecka, a wtedy Mary obudziła się także. Zapytała, która godzina. Powiedział jej i całując ją w policzek, dodał: —  Znów jest śliczny poranek. Usiadła i odgarnęła włosy z czoła. —  Strasznie spiekłam się wczoraj na słońcu. Jennifer nasmarowałam wieczorem maścią galmanową, ale nie wiem, czy jest sens znów dziś z nią jechać na plażę. — I nagle ona też sobie przypomniała. — Och… Peter, jest czwartek, masz być w Melbourne, prawda? Przytaknął. —  A powinienem dzisiaj posiedzieć w domu, w cieniu. —  Ja chyba się z domu nie ruszę. Wstał i poszedł do łazienki. Gdy wrócił, Mary też już wstała; dziecko siedziało na nocniczku, a ona czesała się przed lustrem. Usiadł na brzegu łóżka w przecinającym pokój promieniu słońca i zaparzył herbatę. Mary powiedziała: —  Okropny upał będzie dziś w Melbourne, Peter. Może jednak pojadę z Jennifer do klubu koło czwartej, a ty tam do nas dołączysz, żeby trochę popływać. Wzięłabym do przyczepki twoje spodenki kąpielowe. W garażu stał ich nieduży samochód, ale odkąd rok temu ta krótka wojna się skończyła, nie jeździli nim. Peter Holmes miewał jednak dobre pomysły i potrafił posługiwać się narzędziami, więc wykombinował całkiem znośny wehikuł zastępczy. W domu były dwa rowery, Mary i jego. Skonstruował do nich małą dwukołową przyczepkę, którą mogli ciągnąć na zmianę i która służyła jako wózek dla dziecka i bagażnik. Trudność sprawiała tylko długa jazda pod górę z Falmouth. Skinął głową. —  To niezła myśl. Zostawię swój rower na stacji. —  Którym pociągiem musisz jechać? —  Dziewiąta pięć. — Łyknął herbaty i spojrzał na zegarek. — Wypiję to i zaraz jadę po mleko.
Strony:
To jest uproszczona wersja artykułu. KLIKNIJ aby zobaczyć pełną wersję (np. z galeriami zdjęć)
Spodobał Ci się ten news? Zobacz nasze największe HITY ostatnich 24h
Skomentuj