Jak pamiętamy, w nowym filmie Star Wars: The Last Jedi, potężny Snoke zginął. Kylo Ren wykazał się podstępem i wykorzystał chwilę jego nieuwagi, by za chwilę jak gdyby nigdy nic przeciąć swojego mistrza na pół jednym ruchem miecza świetlnego. Wielu fanów uznało ten fakt za szokujący - oto lider Najwyższego Porządku, o którym nikt tak naprawdę nic nie wie, ginie nagle i niespodziewanie, w dodatku przez własne gapiostwo. W rolę Snoke'a wcielał się Andy Serkis, który również nie ukrywa, że początkowo był tym bardzo zdziwiony. Jak mówi:
Byłem w szoku. Jeśli chodzi o dramaturgię tej sceny, było to absolutnie właściwe na tamten moment, więc niczego nie kwestionowałem. Uważam, że to bardzo, bardzo istotna scena.
Zapytany o to, czy Snoke mógłby jeszcze powrócić, aktor odpowiada, że nie rozmawiał jeszcze z J.J. Abramsem [reżyser Epizodu IX - przyp. red.] o ewentualnym powrocie. Dodaje jednak:
Zdaję sobie sprawę, że fani są pozostawieni z chęcią odnalezienia w tym czegoś więcej. Odpowiem więc: kto wie?
Film w dalszym ciągu jest wyświetlany na ekranach kin.
To jest uproszczona wersja artykułu. KLIKNIJ aby zobaczyć pełną wersję (np. z galeriami zdjęć)
Spodobał Ci się ten news? Zobacz nasze największe HITY ostatnich 24h
Skomentuj