R O Z D Z I A Ł  3

Po trzech tygodniach od rozpoczęcia roku szkolnego Se­ ren i Rich kłócą się coraz częściej. Wczoraj po południu na przerwie zawzięcie dyskutowali na temat pseudofe­ minizmu, a później zaczęli wysyłać sobie w tej sprawie SMS-y. Ostatnie wysłali też do mnie wieczorem długo po tym, jak zgasiłam światło i ładowałam telefon. Co chwila na ekranie wyświetlało się powiadomienie, że przyszedł SMS od Seren lub Richa. W tej korespondencji oboje nie szczędzili sobie obraźliwych słów. Dziś rano nie było lepiej. Rich to obrzydliwy ropuch. …jest taka arogancka… On nigdy nie pozwala mi skończyć zdania. Zawsze mi przerywa. …nieznośna… To wbrew feminizmowi mieć jako wygaszacz ekranu roznegliżowany tors kobiecy. …ona mnie wkręca. Mam tego dość również w czasie przerwy na lunch, więc idę do pracowni multimedialnej, gdzie jest dość cicho. Po drodze kupuję w automacie coś do jedzenia i picia. Pani Stevens rozmawia z uczniem dwunastej kla­sy i nie zauważa, że wbrew obowiązującemu zakazowi wnoszę na salę artykuły spożywcze. Dostrzegam stoją­cego tyłem Sefa i serce zaczyna mi bić mocniej. Nie spo­dziewałam się go tutaj. Kuląc się za konsolą, wyjmuję fantę, opakowanie chrupek Wotsits i baton Toffee Crisp. Na ich widok moja mama natychmiast odpaliłaby swój blender. Z bra­ku czegoś lepszego do czytania zaczynam przeglądać swoje notatki na temat marketingu wirusowego. Moją uwagę przykuwa punktor, przy którym widnieje tylko słowo HASZTAG, napisane pochyłym zamaszystym pi­smem. Najwyraźniej nie uważałam, że trzeba nauczyć się dużo więcej na temat siły oddziaływania przyciąga­jącego uwagę hasztagu. – …porozmawiaj z Claire. Na dźwięk mojego imienia niechcący przewracam to­rebkę z chrupkami i kilka wysypuje się na stół. Speszona podnoszę wzrok. Patrzą na mnie pani Stevens i Sef. Ona ma zrezygnowaną minę, on stara się zachować powagę. – Będę udawała, że tego nie widziałam – mówi pani Stevens, a następnie zwraca się do Sefa: – Jeśli szukasz rady, jak założyć kanał na YouTubie, Claire ci jej udzieli. Wie wszystko na temat tego serwisu. – Ja i Claire znamy się od dawna – oznajmia Sef. Słysząc to, pani Stevens robi minę, jakby uznała nas za parę. Seren wygłosiłaby jej tyradę na temat błędnych założeń heteronormatywnych. – Jak powiedziałam, Claire wie wszystko o YouTubie. Zostawiam was samych. – Pani Stevens wskazuje ruchem głowy moje chrupki i napomina: – Tylko tu nie nabrudź! Wraca do swojego biurka, a Sef płynnym ruchem sia­da obok mnie, czym mnie zaskakuje, i sięga po leżącą na stole chrupkę. – Hm, pożerasz mój lunch – zagaduję. – Jest bardzo pożywny – ironizuje. Spoglądając wy­mownie na baton i fantę, stwierdza: – I pomarańczowy. Potakuję, nie bardzo wiedząc, co na to odpowiedzieć. – To jakie masz kwalifikacje jako ekspertka od You­ Tube’a? – pyta, sięgając po następną chrupkę, tym razem do torebki. – Pewnie ciężkie uzależnienie od tego serwisu. A co chciałbyś wiedzieć na temat zakładania kanału? – odpo­wiadam mu pytaniem, zdziwiona, że jeszcze go nie ma na YouTubie, bo jest urodzonym aktorem. Cmoka z dezaprobatą, przez cały czas wystukując pod stołem rytm stopami. Dziś ma na sobie obcisłe ciem­nofioletowe dżinsy. – Tak naprawdę chodziło mi o sprzęt, a nie o radę – mówi wprost. – Sprzęt do czego? – dopytuję się, bo chyba sam z siebie nie zamierza zdradzić nic więcej. – Do czegoś, o czym nie chciałbym informować pani Stevens. – Ani mnie? – prowokuję. – Nie znamy się za dobrze – odpowiada mi tak lekce­ważąco, że czuję się dotknięta. – Jasne. Okej – mówię spięta, żałując, że pani Stevens go tu przyprowadziła. Sef przestaje poruszać nogami i przeszywa mnie wzrokiem. – Posłuchaj…– Nie musisz mi mówić… – To dla Kama… – przerywa zdanie, jakby się zasta­nawiał, ile ze swojego pomysłu może mi ujawnić. – Chcę założyć kanał i zbierać datki za oglądanie mnie, jak podejmuję różne wyzwania. – Okej. – Mówię poważnie. – Okej – powtarzam w nadziei, że przestanie patrzeć na mnie tak, jakbym zamierzała się z nim kłócić. – Sorki. – Dotyka dłonią twarzy, może już zmęczony tą rozmową, ale mamrocze pod nosem: – Myślałem, że wiesz. Ma przed sobą sześć miesięcy. – Życia?! Spogląda na mnie z politowaniem, a ja zaczynam ża­łować, że nie powtórzyłam po raz kolejny „Okej”. – Na poprawę swojego stanu. – Sorki, nie kapuję. – Nie musisz, ale spytałaś, więc… – Rozkłada ręce, jakby nie chciał dodawać nic więcej. Na szkoleniu dowiedziałam się, że uszkodzenia mó­zgu są w większości nieodwracalne. A z tego, co usły­szałam, wynika, że w przypadku Kama uszkodzenie jest poważne. Takie, które w sposób nieodwracalny zmienia życie. Nie wiem, co Sef rozumie przez poprawę jego sta­nu Ale jakoś trudno mi uwierzyć, że po sześciu miesiącach będzie ona znaczna. – A więc… zamierzasz zbierać hajs na jego rehabilitację? – pytam ponownie, próbując się czegoś dowiedzieć – Jeśli chcemy, by pozostał w Recu. – Sef patrzy w górę, ponad okularami. – A chcemy. – Ile trzeba na to pieniędzy? – Sześćdziesiąt tysięcy funtów. – To kupa szmalu – szepczę przerażona, otwierając usta ze zdziwienia. – Chcę się dowiedzieć czegoś o kanale – domaga się przygnębiony, wpatrując się w tapira z kreskówki, którego Seren narysowała na marginesie strony w moim notatniku. – Wiem, że nie potraktowałeś poważnie możliwości, że mogę ci pomóc założyć kanał na YouTubie. – Głupio mi na myśl o tym, co zamierzam mu powiedzieć, lecz mimo to kontynuuję. – Ale jeśli rzeczywiście chciałeś, żebym ci pomogła… – Claire, a jaką pomoc mi oferujesz? – pyta sceptycz­nie. – Czy mnie też chciałabyś czytać? Tą uwagą znowu mnie dotyka. – Oferuję pomysły i czas… – robię pauzę i wymieniam swój największy atut – …oraz sprzęt.
Strony:
  • 1
  • 2
  • 3 (current)
To jest uproszczona wersja artykułu. KLIKNIJ aby zobaczyć pełną wersję (np. z galeriami zdjęć)
Spodobał Ci się ten news? Zobacz nasze największe HITY ostatnich 24h
Skomentuj