Po drugiej wojnie światowej ekonomiczny dobrobyt i przemysł zbrojeniowy rozwinęły krajową gospodarkę, lecz nagle pozyskany czas wolny dał ludziom przyczynek do zamartwiania się o rzeczy i idee, które wydawały się nie pasować do normy. Nastała epoka konformizmu i to, co uznano za nietypowe, stawało się dla osób wyznaczających mainstreamowe trendy niewłaściwe. Pod koniec lat 40. liczne krajowe media, w tym radio ABC, „New Republic” i „Collier’s”, przyłączyły się do nagonki na komiksy. W tym czasie przemysł komiksowy sam się podkładał, wypuszczając kolejne kryminały i horrory niestroniące od sugestywnych scen przemocy i seksu. Niektórzy wydawcy zdali sobie sprawę, że zbierająca się nad ich głowami burza może przynieść straty całemu rynkowi. W 1948 roku liderzy branży zatrudnili wspólnie Henry’ego Schultza w charakterze „komiksowego cara”, który miał stanąć na czele nowo utworzonego Stowarzyszenia Wydawców Magazynów Komiksowych (Association of Comics Magazine Publishers, ACMP). Schultz był adwokatem i należał do nowojorskiej Rady Szkolnictwa Wyższego. Z czasem stowarzyszeniu udało się tam przebić, ale nigdy nie zyskało pełnego członkostwa, dlatego niezrzeszeni w ACMP wydawcy ignorowali działania grupy, która rozwiązała się w 1950 roku. Sklepik Goodmana, bez względu na to, jak mu szła sprzedaż, nie był postrzegany jako lider na rynku, dlatego samozwańcza policja kulturalna pod wodzą takich ludzi jak Wertham czy członkowie NODL nie wzięli jego działalności na celownik. Choć Lee twierdzi, że na początku lat 50. brał udział w seriach debat, ścierając się z samym Werthamem lub którymś z jego przybocznych, nie istnieją żadne świadectwa potwierdzające jego słowa. Jakkolwiek wyglądały jego bezpośrednie konfrontacje z palaczami czasopism komiksowych i innymi podżegaczami, Lee dogryzł Werthamowi w Suspense #29 (kwiecień 1953), w historii zilustrowanej przez jednego z jego najbliższych przyjaciół i wiernego freelancera Joego Maneely’ego, który zmarł potem w tragicznym wypadku pociągowym. Pisząc w typowym dla siebie bombastycznym stylu i wykazując się kompletnym brakiem subtelności, Lee zatytułował swój komiks Szalejący maniak. Głównym bohaterem opowieści był sam Stan Lee. Wziął on udział w wymyślonej kłótni z człowiekiem wzorowanym na Werthamie. Po wysłuchaniu jego pyskatej wypowiedzi na temat komiksu redaktor popycha delikwenta na krzesło i wygłasza płomienny monolog na temat wolności słowa, tłumacząc, że „w dyktaturze ludzie usiłują zmienić czyjeś myślenie siłą! A ty powinieneś być wdzięczny, bo mieszkasz w kraju, gdzie używa się jedynie słów!!”. W niespodziewanym finale – co było specjalnością Lee – okazuje się, że intruz jest uciekinierem z zakładu dla obłąkanych. Po powrocie do domu redaktora witają Joan i J.C. Lee kołysze córkę i zaczyna opowiadać jej dobranockę o „podekscytowanym człowieczku”. Nie sposób powiedzieć, czy komiks ten kiedykolwiek trafił na biurko Werthama lub któregoś z jego ludzi, ale Lee sporo ryzykował, stawiając się na pierwszej linii frontu. „Dla mnie Wertham był, ni mniej, ni więcej, zwyczajnym fanatykiem – mówił. – Nigdy nie przestaje mnie zadziwiać ludzka naiwność”. W wyniku nagonki medialnej i coraz odważniejszych ataków na komiksy amerykański senat postanowił wszcząć śledztwo – w 1953 roku utworzył Podkomisję do spraw Młodzieńczych Wykroczeń. Politycy zdawali sobie sprawę, że transmitowane przez telewizję przesłuchania przyciągają ogromną widownię – tak jak jeszcze niedawno wzbudzała sensację podkomisja Estesa Kefauvera, zajmująca się przestępczością zorganizowaną. Wtedy pewien demokrata z Tennessee prawie objął urząd prezydenta. Dochodzenie w sprawie wykroczeń młodzieży prowadził Robert Hendrickson (RNJ). Dołączyli do niego Kefauver i czterej inni senatorzy. Tak jak poprzednio, podkomisja upubliczniła przesłuchania, które przeprowadzono między innymi w Denver, Bostonie i Filadelfii. Podczas tych posiedzeń senatorowie zajmowali się różnymi, zależnymi od miejsca przypadkami demoralizacji młodzieży. Hendrickson ogłosił, że w Nowym Jorku podkomisja zajmie się komiksami. Głównym świadkiem miał być sam Wertham, który cieszył się, że zdobędzie krajowy rozgłos, bo dzięki temu sprzeda więcej egzemplarzy swojej książki. Jego zeznania były kulminacją wieloletnich wysiłków psychiatry starającego się zwrócić uwagę opinii publicznej na negatywny wpływ czasopism komiksowych na młodego czytelnika. Przesłuchania odbyły się pod koniec kwietnia i na początku czerwca 1954 roku w sali numer 110 budynku Nowojorskiego Sądu Federalnego. Eksperci z zakresu edukacji i socjologii oraz przedstawiciele opieki społecznej robili, co mogli, aby oczernić środowisko komiksowe, lecz – co zaskakujące – zebrane dowody według obserwatorów nie były zbyt obciążające. Oczywiście najmocniejszą mowę wygłosił Wertham. Posunął się nawet do stwierdzenia, że „przy przemyśle komiksowym Hitler to pikuś. Wydawcy docierają do najmłodszych. Uczą czterolatki nienawiści rasowej, jeszcze zanim te nauczą się czytać”. Senatorowie opierali swoją wiedzę na tym, co wyczytali w niesławnym Uwiedzeniu niewinnych, traktując książkę jako pewnego rodzaju podręcznik. Kefauver i jego koledzy nie kwestionowali badań Werthama i wyciągniętych przez niego wniosków. Senatorzy złapali wiatr w żagle 21 kwietnia 1954 roku, kiedy Kefauver, nieustannie szukając rozgłosu, wezwał wydawcę Williama Gainesa z EC do odpowiedzi na wiele pytań na temat przyzwoitości. Gaines, przygotowując się do przesłuchania, nie spał całą noc, pracując nad ewentualnymi odpowiedziami, łykając tabletki deksedryny (wówczas uznawanej za cudowny lek klasy średniej, który przepisywano przemęczonym mężczyznom). Wydawca wierzył, że kiedy ludzie poznają jego perspektywę, ochłoną. Kefauver miał jednak asy w rękawie, które chciał jak najszybciej zaprezentować przed telewizyjnymi kamerami. Herbert Beaser, doradzający podkomisji, zarzucił Gainesowi uogólnienia, poczynając od wymyślania nagłówków, kończąc na pytaniach dotyczących definicji dobrego smaku. Kefauver cierpliwie czekał na swoją kolej do przypuszczenia ataku. Gaines, który przyznał później, że leki przestały działać i poczuł nagłe zmęczenie, miał trudności z nadążaniem za nimi. Kefauver jakby na dobitkę sięgnął po kluczowy dowód: Crime Suspenstories #22 z EC. Na okładce komiksu znalazło się bowiem budzące grozę zbliżenie na mężczyznę trzymającego w prawej ręce zakrwawioną siekierę, a w lewej odciętą kobiecą głowę, z której ust – tak jak z ostrza rzeczonego narzędzia – ciekła krew. Obok, na podłodze, leżały obnażone nogi. Gaines twardo obstawał przy swoim, upierając się, że to okładka adekwatna do treści. Owa wymiana zdań okazała się przełomowym momentem dla tych, którzy oglądali cały ten spektakl w telewizji albo przeczytali o nim następnego dnia na pierwszej stronie „New York Timesa”. Gainesa zrugały praktycznie wszystkie gazety i czasopisma, w tym popularne „Time” i „Newsweek”. Wywołane poruszenie zmusiło Gainesa do wyrzeczenia się kryminalnej działalności i zaprzestania publikacji z serii grozy. Sam twierdził, że była to jego odpowiedź na żądania rodziców, ale tak naprawdę żaden dystrybutor nie chciał z nim po takim fiasku pracować. Gaines stał się mimowolnym reprezentantem tego, co było nie tak z komiksami. Inni wydawcy również schowali głowy w piasek. Firmy, które nie zaprzestały działalności, musiały jakoś uporać się z ostrymi spadkami sprzedaży. Komiksy Goodmana nie rozchodziły się już w 15 milionach egzemplarzy miesięcznie, jak w 1953 roku, ale w 4,6 miliona (1955 rok). „Rodzice zakazywali dzieciom czytać cokolwiek, co miało związek z pełnymi życia przygodami, dynamiczną akcją lub pełnymi napięcia konfliktami” – opowiadał Lee. Sprzedawały się jedynie serie z kobiecymi bohaterkami jak Patsy Walker, kilka tytułów science fiction, historyjki humorystyczne, zabawne zwierzaki i westerny, o ile nie były zbytnio nasycone przemocą. Goodman i Lee wydawali dostatecznie dużo, aby utrzymać się na rynku, ale nie potrzebowali już dłużej dodatkowego personelu ani tylu freelancerów.
Strony:
To jest uproszczona wersja artykułu. KLIKNIJ aby zobaczyć pełną wersję (np. z galeriami zdjęć)
Spodobał Ci się ten news? Zobacz nasze największe HITY ostatnich 24h
Skomentuj