Trzeba tutaj dodać, że Tatulo za młodu był mężczyzną jak się patrzy: eleganckim, przystojnym, mierzącym metr dziewięćdziesiąt, a do tego będącym dumnym posiadaczem ognistoczerwonego kabrioletu marki Pontiac. Był dowcipny, umiał śpiewać i grać na gitarze. Ludzie do niego lgnęli – na imprezach brylował w towarzystwie, stojąc z drinkiem w jednej ręce i z papierosem w drugiej, otoczony wianuszkiem słuchaczy, którzy chłonęli opowiadane przez niego anegdotki. Kiedy Mom-Mom zobaczyła go po raz pierwszy, pomyślała, że wygląda jak nieco wyższa wersja Marvina Gaye’a. Tatulo potrafił wkręcić się na każde przyjęcie, załatwić sobie darmowe drinki i najlepszy stolik. Zawsze zachowywał się tak, jakby miał wszystko pod kontrolą, emanując niezachwianym przekonaniem, że wszystko będzie dobrze. Mama czuła się przy nim pewnie. Pierwsze dni po poznaniu Tatula zlały się w pamięci mamy w niewyraźne pasmo wojaży po restauracjach i klubach, a także ciągłych żartów i wybuchów śmiechu. Mamę urzekło poczucie humoru mojego ojca, ale najbardziej spodobała jej się w nim jego ambicja. Prowadził własną firmę. Zatrudniał ludzi. Chciał pracować w białych dzielnicach; chciał, żeby biali pracowali dla niego. Tatulo pragnął zawojować świat. Ojciec nie miał wcześniej do czynienia z naprawdę wykształconymi kobietami i kiedy poznał moją mamę, pomyślał sobie: „człowieku, ta laska jest cholernie inteligentna”. Tatulo miał mnóstwo życiowego sprytu, za to Mom-Mom posiadała rozległą wiedzę, którą czerpała z książek. Ale moi rodzice mieli też ze sobą wiele wspólnego. Oboje kochali muzykę. Uwielbiali jazz, bluesa, a potem także funk i R&B. Przeżyli razem złote lata Motown i sporą część tego czasu przetańczyli w zatęchłych piwnicznych lokalach i klubach jazzowych. Łączyły ich także inne, bardziej osobliwe podobieństwa – takie, które wydają się niesamowite i sprawiają, że człowiek dochodzi do wniosku: to musiało być przeznaczenie. Matki obojga moich rodziców były pielęgniarkami i często pracowały w szpitalach na nocną zmianę (jedna miała na imię Helen, druga – Ellen). Zarówno Mom-Mom, jak i Tatulo wcześnie zawarli małżeństwa, które w obu przypadkach szybko zakończyły się rozwodem. Oboje mieli też córki z pierwszego małżeństwa. A oto chyba najdziwniejszy zbieg okoliczności: oboje nadali swoim córkom imię Pam. Moi rodzice pobrali się podczas skromnej uroczystości ślubnej w Niagara Falls w roku 1966. Wkrótce potem Tatulo wprowadził się do domu mojej babci Gigi, na North Fifty-Fourth Street w zachodniej Filadelfii. Nowożeńcy szybko stworzyli zgrany duet, wykorzystując mocne strony i talenty obojga. Mom-Mom zajęła się prowadzeniem biura w firmie mojego taty: odpowiadała za listy płac, podpisywała umowy, rozliczała podatki, prowadziła księgowość i załatwiała zezwolenia w urzędach. Z kolei Tatulo zajmował się tym, co potrafił najlepiej: ciężko pracował i zarabiał pieniądze. Oboje wspominali później z sentymentem tamte pierwsze wspólnie spędzone lata. Byli młodzi, zakochani, ambitni i pięli się w górę. Moje pełne imię i nazwisko brzmią Willard Carroll Smith II – Drugi, nie Junior. Tatulo zawsze poprawiał tych, którzy tytułowali mnie Juniorem: „Hej! On nie jest żadnym pieprzonym Juniorem”. Uważał, że nazywanie mnie w ten sposób uwłacza nam obu. Urodziłem się 25 września 1968 roku. Moja mama twierdzi, że odkąd tylko pojawiłem się na świecie, byłem okropnym gadułą. Ciągle śmiałem się, piszczałem i gaworzyłem, najwyraźniej czerpiąc satysfakcję z robienia wokół siebie hałasu. Babcia Gigi pracowała na nocną zmianę w Jefferson Hospital w Center City, śródmiejskiej dzielnicy Filadelfii; dzięki temu mogła zajmować się mną przedpołudniami, kiedy moi rodzice byli w pracy. Jej dom miał duży ganek, z którego, niczym z pierwszego rzędu w teatrze, mogłem obserwować codzienne życie North Fifty-Fourth Street; była to zarazem pierwsza scena, na której mogłem występować. Babcia sadzała mnie na ganku i przyglądała się, jak gaworzę, próbując zagadywać do każdego, kto przechodził akurat ulicą. Już w tak młodym wieku uwielbiałem publiczne występy. Moje młodsze rodzeństwo, bliźniaki Harry i Ellen, przyszło na świat 5 maja 1971 roku. Od tamtej pory, wliczając córkę Mom-Mom z pierwszego małżeństwa, czyli moją przyrodnią siostrę Pam, nasza rodzina liczyła sześć osób. Na szczęście Tatulo nie stracił przedsiębiorczego ducha. Zaczynał od naprawiania lodówek, by z czasem zająć się montażem i konserwacją urządzeń chłodniczych w dużych supermarketach. Interesy szły coraz lepiej – firma ojca rozszerzyła działalność poza Filadelfię i pozyskała klientów na przedmieściach. Tatulo zaczął budować flotę samochodów dostawczych, a także zatrudnił zespół elektryków i techników chłodnictwa. Wynajął też nieduży budynek, w którym urządził centrum operacyjne swojej firmy.
Strony:
To jest uproszczona wersja artykułu. KLIKNIJ aby zobaczyć pełną wersję (np. z galeriami zdjęć)
Spodobał Ci się ten news? Zobacz nasze największe HITY ostatnich 24h
Skomentuj