Pod koniec 2015 r. grupa piracka Hive-CM8 wypuściła do sieci nielegalne wersje kilku głośnych, kandydujących do nagród, filmów przed ich kinową premierą. Wśród nich były obrazy takie jak The Hateful Eight, Creed czy The Revenant. Wokół tego wydarzenia powstał duży szum medialny, a sama grupa piracka zdecydowała się na opublikowanie nietypowych przeprosin za swoją działalność. W przeprosinach można było przeczytać m.in., że wygenerowane przez działalność grupy zainteresowanie tymi filmami może spowodować ich większą popularność w kinach, co przełoży się na dodatkowe zyski dla producentów. Grupa piracka sugerowała nawet, że stworzyła nową metodę promocji i uzyskania medialnego hype'u. Przeczytaj więcej o przeprosinach pirackiej grupy Jak łatwo się domyśleć Hollywood nie zgadza się z argumentacją piratów. Oświadczenie grupy Hive-CM8 skomentował teraz Keith Kupferschmid, CEO Copyright Alliance, czyli posiadającej potężne wsparcie grupy zajmującej się ochroną praw autorskich, do której należą m.in. MPAA i większość dużych hollywoodzkich studiów filmowych. W tekście zatytułowanym Sorry Not Sorry obala stawiane przez piratów tezy. Można w nim wyczytać następujące stwierdzenie:
Jest dość oczywiste, że ich twierdzenia są samolubne, nie wspominając o tym, że fałszywe, a oni sami są źle poinformowani. Nawet ich koledzy się z nich naśmiewali. Obalanie większości ich tez nie jest nawet konieczne, ale może wypływać z tego nauka na przyszłość.
Następnie Kupferschmid skoncentrował się przede wszystkim na kwestii domniemanej roli promocyjnej pełnionej przez spiracone filmy:
Konkretnie chodzi o fałszywe przekonanie, że piractwo jest formą bezpłatnej reklamy. Jest ono trwałe i powszechne wśród ludzi. Zwolennicy tej tezy twierdzą, że piractwo jest dobre, ponieważ generuje szum, który prowadzi do wzrostu sprzedaży, który jest na tyle duży, że w ujęciu netto niweluje szkody wyrządzone przez piratów.
Wytyka także grupie pirackiej nieznajomość realiów rynku filmowego. Wskazuje, że gdyby faktycznie były zyski z tego rodzaju promocyjnej działalności, to studia filmowe nie potrzebowałyby piratów, ale same publikowałyby filmy w sieci; podobnie zresztą czyniłyby inne branże kulturalne. W rzeczywistości jednak marketing jest znacznie bardziej skomplikowany i polega na wielu różnych akcjach, a nie "dumpingowej działalności w internecie". Kupferschmid podkreśla:
Żyjemy w świecie, w którym konsument nigdy nie miał więcej możliwości rozrywki niż obecnie. Konkurencja jest dobre dla społeczności twórców i odbiorców, ale oznacza również, że dotarcie do konsumentów jest trudniejsze i bardziej kosztowne niż było w przeszłości. Wymaga zwiększonego poziomu kreatywności i pomysłowości sięgającej daleko poza przecieki twórczości do internetu.
Na koniec jeszcze raz mocno zaznacza swoje zdanie:
Pogląd, że anonimowa grupa internetowych przestępców napędza szum medialny i ma efekt większy niż kreatywne działania (np. kampanii marketingowych, reklamy, promocji), jest absurdalny. Najwyższy czas by przekonanie o dobroczynnej roli piractwa zostało obalone.
To jest uproszczona wersja artykułu. KLIKNIJ aby zobaczyć pełną wersję (np. z galeriami zdjęć)
Spodobał Ci się ten news? Zobacz nasze największe HITY ostatnich 24h
Skomentuj