Dwa dni po ślubie Robin i Matthew, gdy dziennikarze wypłoszyli go z mieszkania i wciąż nie mógł włączyć telewizora, żeby nie usłyszeć swojego nazwiska, Strike, mimo zaproszeń od przyjaciół i siostry, znalazł schronienie w hotelu Travelodge niedaleko stacji Monument. Tam zyskał samotność i odrobinę prywatności, o których marzył; tam mógł spokojnie spać godzinami i nikt mu nie przeszkadzał; tam też opróżnił dziewięć puszek piwa, a gdy z coraz mniejszą celnością wrzucał je do kosza na drugim końcu pokoju, narosło w nim pragnienie, żeby porozmawiać z Robin. Nie kontaktowali się ze sobą od uścisku na schodach. W późniejszych dniach Strike wielokrotnie wracał myślami do tego zdarzenia. Był pewny, że Robin przeżywa okropne chwile, że zaszyła się w Masham i próbuje zdecydować, czy wystąpić o rozwód, czy może o unieważnienie małżeństwa, że organizuje sprzedaż domu, odpierając ataki ze strony zarówno dziennikarzy, jak i rodziny. Nie miał pojęcia, co dokładnie zamierza powiedzieć, kiedy się z nią skontaktuje. Wiedział tylko, że chce usłyszeć jej głos. Właśnie w tym momencie, gdy pijany przetrząsał torbę, odkrył, że opuszczając w pośpiechu mieszkanie, z powodu niewyspania zapomniał spakować ładowarkę do telefonu, w którym właśnie wyczerpała się bateria. Niezrażony, zadzwonił na informację i po licznych prośbach, by powtórzył swoje pytanie wyraźniej, udało mu się zdobyć numer do domu rodziców Robin. Odebrał jej ojciec. – Cześś… Moę mówiśzobin? – Z Robin? Obawiam się, że wyjechała w podróż poślubną. W chwilowym zamroczeniu Strike nie do końca rozumiał, co usłyszał. – Halo? – odezwał się Michael Ellacott, po czym dodał ze złością: – To pewnie znowu jakiś dziennikarz. Moja córka przebywa za granicą i proszę, żeby przestali państwo dzwonić do mojego domu. Strike odłożył słuchawkę, a potem dalej pił, dopóki nie stracił przytomności. Złość i rozczarowanie towarzyszyły mu przez wiele dni i w żaden sposób nie łagodziła ich świadomość, że większość osób nie przyznałaby mu żadnych praw do ingerowania w prywatne życie pracownicy. Robin nie była kobietą, za jaką ją uważał, skoro posłusznie wsiadła do samolotu z mężczyzną, którego nazywał w myślach „tą cipą”. Mimo to, gdy siedział w Travelodge z nowiutką ładowarką i świeżym piwem, czekając, aż jego nazwisko zniknie z wiadomości, przytłaczało go coś zbliżonego do depresji. Świadomie pragnąc oderwać myśli od Robin, zakończył narzuconą sobie izolację i przyjął zaproszenie, z którego normalnie by nie skorzystał: kolacja u komisarza Erica Wardle’a w towarzystwie jego żony April i ich przyjaciółki Coco. Strike doskonale wiedział, że próbują go zeswatać. Coco już wcześniej wypytywała Wardle’a, czy Strike kogoś ma. Była drobną, gibką, bardzo ładną dziewczyną z włosami koloru pomidora, zawodową tatuażystką, która od czasu do czasu tańczyła burleskę. Powinien zauważyć znaki ostrzegawcze. Chichotała i sprawiała wrażenie lekko rozhisteryzowanej, jeszcze zanim zaczęli pić. Strike wziął ją do łóżka w Travelodge tak samo, jak wcześniej wziął do niego dziewięć puszek tennenta. W następnych tygodniach musiał bardzo się starać, żeby się jej pozbyć. Nie czuł się z tym dobrze, ale jedną z zalet ukrywania się przed dziennikarzami jest to, że panienki na jedną noc też nie mogą cię tak łatwo namierzyć. Minął rok, a Strike nadal nie miał pojęcia, dlaczego Robin postanowiła zostać z Matthew. Przypuszczał, że jej uczucia do męża sięgają zbyt głęboko, aby potrafiła ujrzeć go takim, jaki jest naprawdę. Sam był teraz w nowym związku. Trwało to od dziesięciu miesięcy, najdłużej, odkąd rozstał się z Charlotte, jedyną kobietą, przy której kiedykolwiek myślał o ślubie. Emocjonalny dystans dzielący dwoje wspólników stał się zwyczajnym elementem ich codzienności. W sferze zawodowej Strike nie miał Robin nic do zarzucenia. Wszystkie polecenia wykonywała natychmiast, sumiennie, wykazując przy tym inicjatywę i pomysłowość. Zauważył jednak, że jest bardziej spięta niż kiedyś. Miał wrażenie, że stała się trochę bardziej nerwowa, a parę razy, gdy rozdzielał zadania między wspólniczkę i podwykonawców, zauważył nietypową dla niej nieobecną, rozkojarzoną minę. Nie dawało mu to potem spokoju. Znał objawy stresu pourazowego, a Robin przeżyła już dwa ataki, które mogły okazać się śmiertelne. Zaraz po tym, jak stracił w Afganistanie pół nogi, też doświadczał dysocjacji, czując, że nagle przenosi się z powrotem do tych kilku sekund wypełnionych strachem i złymi przeczuciami poprzedzającymi rozpadnięcie się vikinga, w którym wtedy siedział, a także jego ciała i kariery wojskowej. Pozostały mu po tym głęboka niechęć do podróżowania pojazdami prowadzonymi przez inne osoby i nawiedzające go do tej pory sny o krwi i konaniu, z których czasami budził się zlany potem. Kiedy jednak spokojnym, odpowiedzialnym tonem pracodawcy spróbował porozmawiać z Robin o jej zdrowiu psychicznym, przerwała mu ze stanowczością i żalem, które, jak przypuszczał, mogły mieć związek z wcześniejszym zwolnieniem jej z agencji. Później zauważył, że zaczęła zgłaszać się na ochotnika do bardziej ryzykownych zadań po zmroku, i miał niemały kłopot, organizując pracę w taki sposób, by nie wyglądało na to, że próbuje – co w istocie robił – ograniczać jej udział do najbezpieczniejszych, najbardziej przyziemnych zleceń. Zachowywali się wobec siebie uprzejmie, miło i oficjalnie, temat życia prywatnego poruszali jak najbardziej ogólnikowo i tylko w razie konieczności. Cunliffe’owie właśnie się przeprowadzili i Strike nalegał, żeby Robin wzięła w związku z tym tydzień wolnego. Opierała się, ale i tak postawił na swoim. Przypomniał jej tonem niedopuszczającym dyskusji, że w ciągu ostatniego roku bardzo rzadko brała urlop. W poniedziałek najnowszy z niedoskonałych podwykonawców Strike’a, pewny siebie były żołnierz żandarmerii wojskowej, którego Cormoran nie znał z czasów służby, wjechał skuterem w tył taksówki, którą miał śledzić. Strike z radością wyrzucił go z pracy. Dzięki temu miał kogoś, na kim mógł wyładować złość, ponieważ właściciel budynku, w którym detektyw mieszkał, wybrał sobie akurat ten tydzień, by poinformować, że podobnie jak prawie wszyscy właściciele powierzchni biurowych przy Denmark Street, sprzedał swoją nieruchomość deweloperowi. Teraz nad Strikiem wisiała groźba utraty nie tylko biura, ale i domu. Ukoronowaniem tych kilku wyjątkowo gównianych dni była pracownica tymczasowa, którą zatrudnił na czas nieobecności Robin do podstawowej papierkowej roboty i odbierania telefonów – okazała się najbardziej irytującą kobietą, jaką kiedykolwiek spotkał. Denise bezustannie trajkotała jękliwym nosowym głosem, docierającym do niego nawet przez zamknięte drzwi. W końcu Strike zaczął się ratować słuchaniem muzyki przez słuchawki, co przyniosło taki skutek, że gdy Denise chciała mu coś powiedzieć, musiała kilka razy walić do drzwi i krzyczeć. – Co? – Właśnie to znalazłam – oznajmiła, wymachując przed nim ręcznie zrobioną notatką. – Ktoś tu napisał „klinika”… a obok jest jakieś słowo na V… Wizyta zaczyna się za pół godziny… Miałam panu o tym przypomnieć? Strike rozpoznał charakter pisma Robin. Pierwsze słowo rzeczywiście było nieczytelne. – Nie – powiedział. – Po prostu to wyrzuć. Mając cichą nadzieję, że Robin potajemnie szuka profesjonalnej pomocy w związku z problemami psychicznymi, z którymi być może się zmaga, Strike z powrotem założył słuchawki i wrócił do czytania raportu, lecz trudno było mu się skupić. Dlatego postanowił wyjść na zaplanowaną rozmowę z potencjalnym podwykonawcą trochę wcześniej, niż to było konieczne. Umówił się z nim w swoim ulubionym pubie – przede wszystkim po to, żeby uciec od Denise. Po ujęciu Rozpruwacza z Shacklewell Strike musiał unikać Tottenham przez kilka miesięcy, bo odkąd rozeszła się wieść, że jest stałym klientem tego pubu, czekali tam na niego dziennikarze. Nawet tym razem rozejrzał się podejrzliwie, zanim uznał, że może bezpiecznie podejść do baru, jak zwykle zamówić kufel doom bara i usiąść przy stoliku w kącie. Trochę dlatego, że podjął wysiłek i zrezygnował z frytek stanowiących podstawowy składnik jego diety, a trochę z powodu przepracowania Strike był teraz szczuplejszy niż przed rokiem. Dzięki utracie kilogramów zmniejszył się nacisk na jego amputowaną nogę, tak że zarówno wysiłek, jak i ulga towarzysząca siedzeniu nie rzucały się aż tak bardzo w oczy. Strike pociągnął łyk piwa, z przyzwyczajenia rozprostował kolano, rozkoszując się względną swobodą ruchu, po czym otworzył przyniesioną ze sobą papierową teczkę. Teczka zawierała zapiski autorstwa kretyna, który roztrzaskał skuter o tył taksówki; trudno było je uznać za staranne. Strike nie mógł sobie pozwolić na utratę tego klienta, ale już przed wyrzuceniem drugiego podwykonawcy agencja z trudem dawała sobie radę z natłokiem obowiązków. Pilnie potrzebował nowego pomocnika, choć nie był do końca przekonany, czy postępuje mądrze, decydując się na przeprowadzenie rozmowy z tym kandydatem. Przed podjęciem odważnej decyzji o odnalezieniu człowieka, którego nie widział od pięciu lat, nie skonsultował się z Robin, a gdy drzwi pubu się otworzyły i wszedł przez nie Sam Barclay, punktualnie co do minuty, Strike wciąż się zastanawiał, czy przypadkiem nie popełni za chwilę ogromnego błędu. Prawie wszędzie rozpoznałby w pochodzącym z Glasgow Bar­ clayu byłego rekruta: facet miał koszulkę pod swetrem z dekoltem w serek, włosy ostrzyżone na zapałkę, nosił obcisłe dżinsy i oślepiająco białe trampki. Gdy Strike wstał i wyciągnął rękę, Barclay, który najwyraźniej rozpoznał go z taką samą łatwością, uśmiechnął się szeroko i powiedział: – Już popijasz, co? – Też masz ochotę? – rzucił Strike.
Strony:
To jest uproszczona wersja artykułu. KLIKNIJ aby zobaczyć pełną wersję (np. z galeriami zdjęć)
Spodobał Ci się ten news? Zobacz nasze największe HITY ostatnich 24h
Skomentuj