Babylon 5

Wielka kosmiczna przygoda, którą zawdzięczaliśmy w Polsce TVN-owi (czy to się chyba nazywało na początku Telewizja Wisła...). Wielka kosmiczna epopeja na pięć sezonów, bardzo dobrze i misternie skonstruowany serial J. Michaela Straczynskiego, który jako pierwszy w amerykańskiej telewizji pisał sam. W sensie – nie sztab scenarzystów i co tydzień ktoś inny odpowiada za odcinek, a jeden mózg, który sam tworzy wszystkie odcinki w sezonie. Efekt – serial, który rozmachem, skomplikowaniem (wszech)świata i dokładnością konstrukcji można przyrównać do Władcy Pierścieni. No url

Friends

A teraz coś do śmiechu. Naprawdę jestem fanem. Byłem od samego początku. I takiego sitcomowego humoru, i Nowego Jorku, który aż tryska z tej opowieści, i w ogóle. W Polsce jako pierwszy pokazywał to Canal+, a z czasem jeden krakowski kolega sprowadzał sobie nowe sezony na VHS-ach (oryginalnych z USA) i pożyczał. Czyli to chyba był też pierwszy serial, który oglądałem ze zrozumieniem po angielsku... Ech, wspomnienia. No url

Buffy The Vampire Slayer

A to był chyba już w ogóle pierwszy serial, który oglądałem z kaset. Znowu – kolega kupował i sprowadzał ze Stanów całe sezony, a ja pożyczałem i oglądałem. Chociaż czasy liceum były już dawno za mną, to bardzo mi się to podobało, a połączenie nastoletnich problemów z wampirami i innymi demonami wydawało mi się super zabawą. Odtąd Joss Whedon wszedł na krótką listę moich ulubionych twórców i jest na niej do dziś. No url

The League of Gentlemen

Druga z propozycji zabawnych, acz tym razem to humor angielski. Nie wpisuję tu na listę seriali Monty Python's Flying Circus czy Fawlty Towers (choć oczywiście mógłbym), bo w sumie większe wrażenie zrobili na mnie ci panowie – znacznie bardziej wulgarni, dosadni, równie inteligentni i bardzo śmieszni w opowieści o małym miasteczku i jego problemach. Jeśli nie znacie tego sitcomu – bardzo polecam. To niespełna 20 odcinków (Brytole nigdy nie lubili się przepracowywać), a niech dodatkową zachętą będzie fakt, że jednym z filarów tej ekipy był Mark Gattis, czyli współtwórca Sherlock No url

The West Wing

Na koniec Aaron Sorkin w swym sztandarowym dziele. Ten serial miał premierę w 1999 roku, więc łapie się rzutem na taśmę na moją listę. Opowieść o codziennym życiu urzędników Białego Domu nie jest ani fantastyką, ani komedią, a mimo to mnie kręci. Może wreszcie zacząłem dorastać, może po prostu Sorkin to wielki serialowy guru, a może to wybitny serial, który każdy powinien obejrzeć. Jeśli go znacie, to nie zapomnijcie o wcześniejszym serialu tego samego twórcy, Sports Night – też bardzo mi się podobał, choć pamiętam, że puszczali go u nas jakoś bez sensu i chyba w niewłaściwej kolejności. Nawet już nie pamiętam, na jakim kanale... No url
Strony:
  • 1
  • 2 (current)
To jest uproszczona wersja artykułu. KLIKNIJ aby zobaczyć pełną wersję (np. z galeriami zdjęć)
Spodobał Ci się ten news? Zobacz nasze największe HITY ostatnich 24h
Skomentuj