II. Pamiętaj, aby święcić filmy, nie daty ich premier

Gdy tylko na światło dzienne wyszły rewelacje na temat sposobu pracy David Ayer nad Suicide Squad, gros fanów zastanawiało się, czy data premiery filmu DC nie jest przypadkiem ważniejsza od samej jakości przygotowywanej produkcji. W Warner Bros. decydenci na każdym kroku zdają się przeprowadzać rachunek finansowych zysków i strat – na razie wszystko się na tym polu zgadza, choć przecież wpływy mogłyby być znacznie większe. Przyjęty przez studio harmonogram wyświetlania filmów w kinach determinował działania reżyserów, gdzieś po drodze doprowadzając do chaosu. W świat poszedł dość czytelny komunikat: w Warner Bros. zapanowała panika, scenariusze pisane są na kolanie, a decydenci są gotowi zmontować produkcję za pomocą młotka i gwoździ, byleby tylko wkupić się w łaski widzów. Ta samowolka musi zostać opanowana, więc naprawdę cieszy zdroworozsądkowe podejście Ben Affleck do daty premiery filmu The Batman.

III. Nie wprowadzaj na ekranie 20 postaci tylko po to, by i tak skupić się na dwóch – trzech z nich

Kinowe Uniwersum DC musiało w ekspresowym tempie nadrobić to, co Marvel uskuteczniał przez ostatnie 8 lat – wprowadzać na ekranie najważniejsze postacie dla swojego filmowego świata. Snyder i spółka robili to tak szybko, że kolejni bohaterowie, wraz z cementującymi je motywacjami i życiowym zapleczem, wyskakiwali w historii jak króliki wyciągane z kapelusza. Tak, jakby głębię emocjonalną towarzyszącą ikonicznym herosom czy złoczyńcom umieszczono na wybiegu dla modelek – niektóre potykały się o własne nogi. DC musi odrobić swoją lekcję i nauczyć się opowiadać o superbohaterach bez nieustannego stosowania narracyjnych skrótów, co skutkuje najczęściej dziurami logicznymi w przedstawianej historii. Co prawda tego typu zabiegi mają swoje uzasadnienie, jednak fan DC będzie od tej pory drżał, gdy w tytule kolejnego filmu komiksowego giganta znajdzie się więcej niż jeden heros.
Źródło: Warner Bros.

IV. Twoi złoczyńcy muszą zmądrzeć

Spójrzmy prawdzie w oczy: sposoby działania Lexa Luthora i Enchantress w filmach Kinowego Uniwersum DC były absurdalne, natomiast Doomsday głupi jest już z natury rzeczy. Co więcej, ich niecne i szpetne plany nie miały w sobie za grosz logiki i do dziś musimy się zastanawiać, o co dokładnie im chodziło. Oczywiście wszem wobec przekonuje się nas, że motywacje złoczyńców przypominały mentalną układankę, jednak z tego labiryntu niektórzy nie mogą wyjść od czasu marcowej premiery Batman v Superman: Dawn of Justice . Zasadniczo wydaje się, że w Suicide Squad szło po prostu o powielenie pomysłu z Ghostbusters i wypuszczenie wszelkiego zjawowo-marowego łajdactwa na miasto, w dodatku jeszcze tak, by jak najczęściej zmierzało ono w stronę bijącego po oczach światła skierowanego ku niebu. Jest to o tyle rozczarowujące, że DC posiada cały panteon złoczyńców z krwi i kości, których można na ekranie wykorzystać.

V. Niech nastanie światłość

Kolorystycznie filmy Kinowego Uniwersum DC przywodzą na myśl koszmar większości ludzi na całym świecie – sęk w tym, że dla Zack Snyder nawet tęcza może wydawać się czarno-biała. Mrok jest oczywiście wpisany w superbohaterską rzeczywistość, ale eksponowanie go na każdym możliwym kroku prędzej czy później wpędzi widzów w kliniczną depresję. Mało tego – momentami jest tu tak ciemno, że niektórych rzeczy po prostu nie widać. Brak w Kinowym Uniwersum DC nie tylko światła, ale również lekkości i nadziei. Nawet ta, której symbol nosi na piersi Superman, zaczęła tonąć gdzieś w grobowej atmosferze, pustce przestrzeni kosmicznej i piachu na polu kukurydzy w Kansas – i to jeszcze pokracznie ubrana w szaty parareligijnej przypowieści. Choć twórcom z DC nie można odmówić ambitnych planów, to jednak na tym etapie budowania Kinowego Uniwersum trzeba nawiązać dialog z widzem, a to na pewno nie stanie się poprzez bezkompromisowe wmawianie odbiorcy, że mrok jest cudowny.

VI. Nie w każdym filmie musisz straszyć widza końcem świata

W każdym dotychczasowym filmie Kinowego Uniwersum DC na horyzoncie malował się prawdziwy pejzaż apokaliptyczny – lada moment Matka Ziemia miała wylecieć w powietrze, a ludzkość technologicznie cofnąć się do średniowiecza. W takim podejściu do sprawy, oczywistym z natury rzeczy, brakuje jednak miejsca na kameralne opowieści i personalne dramaty. Motywacje bohaterów stają trzeciorzędnym elementem w zapowiadaniu mającego rychło nastąpić końca świata. Tymczasem w kinie komiksowym ostatnimi czasy dochodzi do głosu zupełnie inny trend – uwypuklania osobistych historii kosztem epatowania heroiczną powinnością protagonistów, by przywołać tylko przypadki Deadpool i Logan. Ten stan rzeczy naturalnie może się zmienić w tych produkcjach, które będą poświęcone konkretnym superbohaterom DC, choć wydaje się, że Wonder Woman znów nauczy nas, jak rozprawiać się ze starą, dobrą apokalipsą.
Źródło: Warner Bros.

VII. Znajdź w sobie odwagę

W Kinowym Uniwersum DC odwagi brakuje na każdym kroku: w interakcjach z włodarzami Warner Bros., pomysłach scenariuszowych, przypomnieniu o tym, kto naprawdę rządzi na planie czy w sposobie podejścia do przyjętej przez Zack Snyder wizji. Kredyt zaufania widzów nie jest jednak czymś, co DC otrzymało raz na zawsze. Na razie studio bardzo skrupulatnie podchodzi do tuszowania wszelkiego rodzaju grzeszków i innych błędów, które pojawiły się po drodze. I tak Zack Snyder wciąż jest „genialnym reżyserem”, a piszący na kolanie David Ayer dostał już kolejną fuchę w DC. Nie jest dobrą wróżbą dla widzów fakt, że odpowiedzialni za to Kinowe Uniwersum tak panicznie boją się szargać świętościami – zarówno na ekranie, jak i za kamerą. Niestety, na zamiatanie problemów pod dywan nikt już nie da się nabrać i jest to pokłosiem tego, co dostaliśmy (albo - czego nie otrzymaliśmy) od twórców w tym roku. Ten tekst nie ma na celu podsycania nastrojów w ciągnącym się od miesięcy sporze o to, czy Kinowe Uniwersum DC jest be, czy jednak cacy. Nie możemy koniec końców przechodzić do porządku dziennego nad rzeczami, które w tym roku twórcom tego filmowego świata ewidentnie nie wyszły – byłoby to zakłamywanie rzeczywistego obrazu, które zupełnie nieopatrznie mogłoby doprowadzić do pychy sterników Warner Bros. Skoro Boże Narodzenie już za pasem, to zapewne większość miłośników DC chciałaby dostać w prezencie ekranowe uniwersum z prawdziwego zdarzenia. Na to będziemy musieli jeszcze poczekać. Nadal możemy jednak liczyć na to, że do domu Zack Snyder zawita przebrany za Mikołaja Geoff Johns, który zamiast worka podarków będzie w ręku trzymał rózgę. Pytanie tylko, czy brodaty jegomość trafi do posiadłości reżysera; mamy bowiem powody, by sądzić, że świątecznych lampek przed jego lokum nie ma, za to na pewno okolicę opanował wszędobylski mrok.
Strony:
  • 1
  • 2 (current)
To jest uproszczona wersja artykułu. KLIKNIJ aby zobaczyć pełną wersję (np. z galeriami zdjęć)
Spodobał Ci się ten news? Zobacz nasze największe HITY ostatnich 24h
Skomentuj