Mijający rok nie był najlepszym, jaki w swoim istnieniu przeżyli fani superbohaterów DC. Kinowe Uniwersum komiksowego giganta wystartowało na dobre, lecz na tle towarzyszących temu wydarzeniu fajerwerków raz po raz mogliśmy dostrzec mniejsze lub większe upadki. Na łamach tego portalu toczyliśmy rozmaite boje i potyczki o to, co zaproponowali nam Zack Snyder i spółka. Nie zrozumcie mnie źle: Batman v Superman: Dawn of Justice i Suicide Squad to nie są najgorsze ekranowe bohomazy, jakie widziała X muza, jednak nie wszystko poszło zgodnie z naszymi oczekiwaniami. Kinowe Uniwersum DC obecnej doby przypomina nieco kolosa na glinianych nogach, który zaskakująco często musi uginać się pod naporem wiatru krytyki. Zupełnie słusznie – nawet jeśli bezgranicznie kochasz Mrocznego Rycerza i Człowieka ze Stali, to nastał doskonały moment na to, by wyrazić wszem wobec obawy co do przyszłych losów Twoich ukochanych trykociarzy. Nie ma tu znaczenia, czy za dzieciaka rodzice przebierali Cię za Batmana, czy też trzymałeś nad łóżkiem plakat ze Spider-Manem: dobro Kinowego Uniwersum DC jest w interesie wszystkich miłośników komiksów, więc przestańmy chować głowę w piasek i przekonywać samych siebie, że jego start to ziszczenie naszych marzeń. Nie ma tu żadnych ochów i achów – przegraliśmy w tym roku wiele bitew, lecz wojna nadal trwa. Lista grzechów popełnionych przez twórców Kinowego Uniwersum DC jest naprawdę długa, a przy konfesjonale przynajmniej od marca klęczy nie kto inny jak Zack Snyder. Człowiek to wielkiej wiary we własną moc sprawczą, komiksowego fanatyzmu nie można mu odmówić, jednak z nie do końca jasnych przyczyn postanowił on zostać poetą mroku – straszy nim dzieci i dorosłych na całym świecie, podbudowując swój ekranowy przekaz psychoanalitycznymi frazesami i metaforami tak czytelnymi, że z ich zrozumieniem problemu nie będzie miał nawet Uwe Boll. Cały sęk w tym, że to pod jego dyktando rozwija się Kinowe Uniwersum DC, wciąż szukające swojej własnej tożsamości stylistycznej. Przez taki obrót spraw wizja Zack Snyder i jego pogląd na kinową estetykę zupełnie niepotrzebnie stały się punktem odniesienia dla innych twórców. DC postanowiło rzucić wyzwanie Marvelowi i „poważnych” herosów zestawiać z tymi, którzy dadzą łupnia, pożartują i będą próbować podnosić młot Thora. Jak się okazuje – nie tędy droga. Tym bardziej, że tam, gdzie Zack Snyder kończył się pomysł na opowieść, umieszczał takie kwiatki jak pamiętna już scena z Marthą. Ni to powaga, ni to dowcip, czyli dokładnie tak, jak ma się dzisiaj Kinowe Uniwersum DC. Gdy Batman v Superman: Dawn of Justice został już zdjęty z ekranu, do gry weszła cała wierchuszka Warner Bros. – pogrążona w chaosie, spanikowana i spocona przez nerwy wynikające z odbioru ich okrętu flagowego. Komunikacja w tej firmie kuleje właściwie na każdym możliwym poziomie, zwłaszcza w próbach dogadywania się z reżyserem. Wieść gminna niesie, że David Ayer napisał scenariusz do Suicide Squad w sześć tygodni, a studio próbowało na własną rękę stworzyć w montażowni taką wersję filmu, która bardziej trafiłaby w gusta widzów. Do dziś nie wiemy, jaką autonomię mają reżyserzy w Warner Bros., skoro nawet potężny Zack Snyder będzie teraz podlegał ewaluacji ze strony Geoff Johns i Jona Berga – w dodatku na nieco innych zasadach, niż robi to Kevin Feige w Marvelu. Suicide Squad stał się doskonałym papierkiem lakmusowym dla odczytywania aktualnej kondycji Kinowego Uniwersum DC. Nie wiem, czy David Ayer posiada w domu zwierzęta, ale jedno z pewnością postanowiło rozerwać scenariusz jego najnowszej produkcji na strzępy. Opowiedziana przez twórcę historia razi banalnością, a największą zbrodnią (choć główny winowajca wciąż jest poszukiwany) stało się ekranowe mordowanie postaci Jokera. Pal już licho, ile kwestii Jared Leto dostał w filmie – problem w tym, że najtęższe umysły tego świata nie są w stanie jednoznacznie ocenić jego roli. Księcia Zbrodni było w tej produkcji jak na lekarstwo. Być może jajogłowi z Warner Bros. wyszli z założenia, że Joker to samograj, a widzowie w pierwszej kolejności muszą pokochać Harley Quinn i Deadshota. Z Kinowym Uniwersum DC jest trochę jak z pudełkiem czekoladek – nigdy nie wiesz, co wyciągniesz. Dlatego też fani DC wciąż próbują odpowiedzieć sobie na wydawałoby się banalne pytanie: kiedy, do licha, na serio zacznie się to Kinowe Uniwersum? Ogromny ciężar spadł na ramiona Patty Jenkins i Gal Gadot, których Wonder Woman stanie się kolejnym komponentem filmowego świata komiksowego giganta. Zewsząd płyną jednak głosy, że nawet jeśli Gal Gadot na ekranie faktycznie prezentuje się wyśmienicie, to jej umiejętności aktorskie pozostają jedną wielką niewiadomą. Nie jestem do końca pewien, czy produkcja o przygodach heroiny DC stanie się panaceum na wszelkie bolączki zarówno twórców, jak i widzów. Wydaje się, że prawdziwe być albo nie być dla Zack Snyder, Geoff Johns i spółki to listopadowa Justice League – dopiero po tym seansie będziemy mogli dowiedzieć się, na ile decydenci uczą się na swoich błędach, a na ile tylko w każdym możliwym wywiadzie wypowiadają się na temat bliżej nieokreślonych zmian. Te z pewnością są Kinowemu Uniwersum DC potrzebne. Stwórzmy więc listę przykazań dla twórców, przy czym pamiętajmy, że większość z nich jest odpowiedzią na dostrzegane przez widzów grzechy.

I. Będziesz miał bogów cudzych przed Batmanem i Supermanem

Nazwijmy rzeczy po imieniu: zainstalowanie Mrocznego Rycerza i Człowieka ze Stali w roli najważniejszych ogniw Kinowego Uniwersum DC nie do końca Zack Snyder wyszło. Obaj herosi na ekranie wciąż poszukiwali własnego miejsca, momentami zachowując się jak parodia ich komiksowych pierwowzorów. Wydaje się, że dobrym pomysłem okazało się budowanie alternatyw dla ich mocy sprawczej w świecie DC. Należy tu pochwalić twórców za tworzące się gdzieś na horyzoncie dwa kierunku rozwoju. Po raz pierwszy więc w komiksowych ekranizacjach tak dobitnie na historii zaważyły kobiety – Wonder Woman i Harley Quinn. Biorąc pod uwagę, że w planach jest już stworzenie Gotham City Sirens, ekspozycja płci żeńskiej może stać się dla Kinowego Uniwersum DC doskonałym punktem zaczepienia. Wbrew wątpliwościom niektórych komentatorów, komiksowe heroiny potrafią trafiać do szerszej publiki. Z drugiej strony szansą może okazać się też akcentowanie w tym filmowym świecie znaczenia antybohaterów i złoczyńców, tak, by Batman i Superman nie zostali osamotnieni w roli siły napędowej całego uniwersum.
Strony:
  • 1 (current)
  • 2
To jest uproszczona wersja artykułu. KLIKNIJ aby zobaczyć pełną wersję (np. z galeriami zdjęć)
Spodobał Ci się ten news? Zobacz nasze największe HITY ostatnich 24h
Skomentuj