W przyszłym roku komiks superbohaterski będzie świętował swoje 80. urodziny. Dziadunio wcale jednak nie zamierza schodzić ze sceny sztuki – wręcz przeciwnie, z biegiem czasu stał się doskonałą odpowiedzią na potrzeby zanurzonych w zmieniającej się popkulturze czytelników. Gdy komiks rodził się dla świata, wróżono mu zostanie ważną, choć jedną z wielu rozrywek amerykańskich dzieciaków. Gdy wchodził w okres dojrzewania, pojawiały się głosy, że na te podrostki ma zły czy nawet demoralizujący wpływ. Przez lata musiał się zmagać z rozmaitymi oskarżeniami, nigdy jednak nie składając broni w walce o kolejne pokolenia odbiorców. Komiksowa ewolucja wiązała się nieodłącznie z ewolucją mitu jako takiego. Historia uczy nas przecież, że ludzkość, na każdym etapie swojego istnienia, potrzebuje legend i opowieści znacznie większych niż życie. By jednak trafiały one do wszystkich, poczynając od dziadka, a kończąc na wnuku, koniecznie jest dostosowanie mitu do zmieniających się potrzeb i gustów czytelników. Widać to zwłaszcza w ostatnim czasie, gdy galopująca rzeczywistość przyspieszyła naszą codzienność do granic. To właśnie w takich warunkach powstało DC Odrodzenie – najnowszy projekt komiksowego giganta. Restarty i rebooty wpisane są w uniwersum DC od dawna, jednak znawcy historii obrazkowych dzielą je zazwyczaj na dwie większe kategorie – „miękkie” i „twarde”. Do pierwszej grupy możemy zaliczyć te pozycje, w których twórcy odświeżali lub eksperymentowali z wizerunkiem konkretnych postaci, dopisując nowe elementy do powszechnie znanych historii (tzw. retcony). Była ich cała masa, poczynając od ukazania przygód Superboya w 1945 roku – jak do tej pory nikt nie był przecież pewien, co Superman wyrabiał w dzieciństwie. Srebrna Era Komiksu w 1956 roku rozpoczynała się od wprowadzenia nowego Flasha, Barry’ego Allena, a z czasem „miękkie” rebooty miały coraz większą moc sprawczą, by przywołać tylko historie Zero Hour (1994), Infinite Crisis (2005-2006) czy Final Crisis (2008) – wszystkie one porządkowały nieścisłości w liniach czasowych. Komiksowi puryści na dobrą sprawę wyróżniają jedynie dwa większe restarty przed Odrodzeniem – Crisis on Infinite Earths (1986) i Flashpoint (2011). Oba wydarzenia zmieniały strukturę całego uniwersum, starając się likwidować kłopoty z funkcjonowaniem herosów w wielu alternatywnych światach. Prawdziwy problem polegał jednak na tym, że nowy czytelnik musiał odnajdywać się w wielkiej sieci wzajemnych zależności i niuansów, odnoszących się do przeszłych wydarzeń, które mogły stanowić dla niego barierę nie do przejścia. Następstwa Flashpoint spowodowały, że historia wielu superbohaterów zaczęła dziać się od początku – stare zeszyty straciły dotychczasową numerację, a DC wypuściło na rynek 52 nowe serie (The New 52, znane w Polsce jako Nowe DC Comics). Włodarze firmy po dziś dzień uważają, że przedsięwzięcie okazało się sukcesem, a staruszek-komiks odnalazł całe rzesze nowych odbiorców. Już w 2015 roku twórcy zaczęli jednak przy nowo powstałym porządku majstrować, w ramach miniserii Konwergencja. W jej finale Brainiac zdał sobie sprawę, że wiele Ziemi z alternatywnych rzeczywistości może spotkać zagłada, dlatego przeniósł w czasie herosów poległych wcześniej w walce o ratowanie Multiwersum – Supergirl i Flasha (do których dołączyli Zielona Latarnia i Superman sprzed Flashpoint), by zapobiegli nieuchronnej katastrofie. Superbohaterowie wykonali swoje zadanie, jednak Człowiek ze Stali, wraz z Lois Lane i swoim synem, Jonathanem, trafił na Ziemię znaną z ery The New 52 – jeden Superman już na niej istniał. To właśnie w tym momencie zaczęły rozgrywać się wydarzenia, prowadzące do powstania Odrodzenia. Ukazują je wydane w Polsce przez Egmont pozycje Droga do Odrodzenia. Superman – Lois i Clark oraz Superman - Ostatnie dni Supermana, stanowiące bardzo ważny i świetny wstęp do nowej inicjatywy.
Źródło: Egmont
+9 więcej
Era The New 52 trwała ledwie pięć lat. Powodów takiego stanu rzeczy jest mnóstwo – czytelnicy po raz kolejny popadali w konfuzję, musząc na własną ręką układać klocki całego uniwersum; odnajdywanie się w poszczególnych wątkach wymagało znajomości poprzednich, a w dodatku zmieniały się zupełnie realia popkulturowe, na które coraz większy wpływ miały filmy, seriale i gry komputerowe. Włodarze DC z jednej strony mieli więc ciężki orzech do zgryzienia, nie do końca wiedząc, co z tym fantem zrobić. Z drugiej jednak posiadali oni sprawdzoną recepturę na wybudzenie zainteresowania odbiorców na nowo – restart uniwersum. Architektem nadchodzącego projektu został Geoff Johns, prawdziwy człowiek orkiestra w świecie DC. Jego baczne oko dogląda już nie tylko scenarzystów komiksowych, ale również tych odpowiedzialnych za produkcje ekranowe. Johns wydawał się właściwym człowiekiem na właściwym miejscu – w końcu to on „odradzał” już wcześniej dla DC postacie Zielonej Latarni i Flasha. Warto zauważyć, że Szkarłatny Sprinter jest kluczowym herosem dla wszystkich większych restartów całego uniwersum; jego działania były fundamentalne i w czasie Crisis on Infinite Earths, i w trakcie Flashpoint. Nie inaczej jest z samym Odrodzeniem; w komiksie Uniwersum DC - Odrodzenie stopniowo pochłaniany przez Moc Prędkości Wally West podejmuje desperackie próby kontaktu z dawnymi kompanami. Tylko on zdaje sobie sprawę z faktu, że rzeczywistość otaczająca herosów jest poniekąd przekłamana, a same postacie straciły kilka lat ze swojego życia. Nawet w tego typu zabiegach, które w gruncie rzeczy stają się inną wersją kiedyś już opowiedzianej historii, widać, że Johns na całe Odrodzenie ma pomysł. Nowe wątki zostają otwarte, inne dobiegają końca, a do tego wszystkiego dochodzą jeszcze odwołania do legendarnych Watchmen – bohaterowie kultowej powieści graficznej Alan Moore mają na nowe przedsięwzięcie wielki, choć niejednokrotnie zasłonięty welonem tajemnicy wpływ.
Strony:
  • 1 (current)
  • 2
To jest uproszczona wersja artykułu. KLIKNIJ aby zobaczyć pełną wersję (np. z galeriami zdjęć)
Spodobał Ci się ten news? Zobacz nasze największe HITY ostatnich 24h
Skomentuj