Przed 1995 rokiem południowoamerykańskie kino nie cieszyło się wielką globalną popularnością. Owszem, w Stanach Zjednoczonych istniały trendy i mody propagowane przez latynoskich twórców, ale reszta świata utożsamiała tamtejszą kulturę raczej z telenowelami i telewizyjnymi tasiemcami, niż z czymś bardziej złożonym. Południowoamerykańska estetyka była obecna również we wszelkiej maści westernach, które przed 1990 rokiem cieszyły się dużą popularnością w Ameryce i nie tylko. Tam jednak głównie Meksykanie byli zazwyczaj przedstawiani krzywdząco i stereotypowo. Łatka łachudry i łajdaka, a w najlepszym przypadku postaci humorystycznej, na dobre przylgnęła do latynoskich bohaterów. Czarę goryczy przelały kartele narkotykowe, które w latach dziewięćdziesiątych stały się etatowymi syndykatami zbrodni w filmach akcji. To z południowoamerykańską mafią najczęściej rozprawiali się protagoniści portretowani przez aktorów pokroju Schwarzeneggera, Stallone’a czy Van Damme'a. Amerykańska popkultura nie przepadała za sąsiadami z południa i dawała temu wyraz, kiedy tylko mogła. Takiego stanu rzeczy nie zdołał zmienić ani przebój z 1988 roku pod tytułem La Bamba, ani komik Cheech Marin, który zasłynął rolą miłośnika marihuany w dziwacznej serii o przygodach Cheecha i Chonga. Południowoamerykańska sztuka popularna bytowała sobie gdzieś na obrzeżach głównego nurtu. Działo się tak, aż do momentu, gdy na scenę wkroczył tajemniczy długowłosy brunet z futerałem na gitarę. Wówczas światową popkulturę ogarnęło prawdziwe szaleństwo. Zacznijmy jednak od początku.
Columbia
Desperado nie jest oczywiście dziełem meksykańskim, a amerykańskim, jednak jego korzenie leżą stricte w południowej kulturze. Film z jednej strony oddawał hołd najbardziej charakterystycznym motywom wywodzącym się z tamtych rejonów świata, z drugiej rozpoczął modę na Amerykę południową, dzięki której światowa popkultura wreszcie polubiła się z latynoską stylistyką. Na scenie pojawili się celebryci pokroju Jennifer Lopez czy Salmy Hayek, a portretujący główną rolę w Desperado Antonio Banderas stał się na długo symbolem seksu. Odpowiedzialnym za taki stan rzeczy był Robert Rodriguez, młody reżyser, który przed Desperado nie miał zbyt bogatej filmografii. W latach osiemdziesiątych twórca zdobywał doświadczenie i szlifował swoje umiejętności w telewizji. Marzyła mu się jednak większa fabuła i cały czas dążył do zrealizowania pełnometrażowego filmu. W jego głowie pojawił się projekt El mariachi, ale artysta nie miał środków, żeby samodzielnie nakręcić obraz. El Mariachi miał kosztować 7 tysięcy dolarów. Robert Rodriguez, zbierając pieniądze na projekt, pracował między innymi jako szczur laboratoryjny przy testowaniu leku na cholesterol. Co ciekawe, podczas badań poznał jednego z aktorów, który później wystąpił zarówno w El Mariachi, jak i w Desperado. Finalnie Rodriguez uzbierał potrzebną kwotę. Obraz nakręcił półamatorskimi środkami w dwa tygodnie. Przy realizacji filmu pomagała mu rodzina, a funkcję statystów pełnili przechodnie, którzy w danym momencie znaleźli się niedaleko planu filmowego. Obraz opowiadający o muzyku, który został wplątany w krwawe porachunki pomiędzy gangsterami, bardzo spodobał się zarówno widzom, jak i krytykom. Miłośnicy niezależnego i niskobudżetowego kina byli wniebowzięci. Film odniósł sukces na festiwalu w Sundance, gdzie zdobyła nagrodę publiczności. Wygrał również statuetkę Independent Spirit za najlepszy debiut reżyserski. Finalnie El Mariachi stał się produkcją o najniższym budżecie w historii, która zarobiła w USA przynajmniej 1 mln dolarów. Koszt realizacji wyniósł 7000 tysięcy a całkowite wpływy około 2 milionów. Robert Rodriguez trafił do filmowego nieba. Pierwotnie amerykański remake El Mariachi miał nosić tytuł El Pistolero. Rodriguez chciał, żeby nazwa obrazu była zgodna z pierwowzorem, jednak wytwórnia Columbia, która dała na realizację projektu 5 milionów dolarów, poprosiła o zmianę tytułu. Finalnie stanęło na Desperado, jednak w Meksyku obraz wyświetlano jako Pistolero. Film jak na klasyczny amerykański remake przystało był  bardziej widowiskowy. Co ważne jednak, Desperado przerastał poprzednika pod względem scenariusza. Patrząc na późniejsze dokonania reżysera, można postawić tezę, że tekst do Desperado jest jednym z bardziej błyskotliwych w dorobku autora. Ma to na pewno związek ze szlifami zdobytymi przez Rodrigueza w pierwszej lidze amerykańskiego przemysłu filmowego oraz nowymi znajomościami, które udało mu się zawrzeć. Robert Rodriguez i Quentin Tarantino poznali się podczas festiwalu filmowego w Toronto. Ten pierwszy promował tam El Mariachi, drugi Wściekłe psy. Panowie mieli wspólny panel na temat przemocy w kinie. Pomiędzy artystami narodziła się głęboka przyjaźń, która zaowocowała kilkoma mniej lub bardziej udanymi projektami. Spojrzenie na sztukę Tarantino z pewnością wpłynęło na Rodrigueza. Widać to zarówno w tekście do Desperado, jak i sposobie realizacji filmu. Jak wiemy, Tarantino zagrał również epizodyczną rolę w obrazie z 1995 roku. Sekwencja z jego udziałem nie trwa długo, ale jest jedną z bardziej pamiętnych scen. Segment ten mógłby spokojnie znaleźć się w Pulp Fiction. Desperado przepełnione jest takimi perełkami, co czyni z niego film akcji, wymykający się zaszufladkowaniu. Czuć tutaj postmodernistyczny sznyt, dzięki któremu nie tylko miłośnicy totalnej rozwałki pokochali dzieło Rodrigueza. Quentin Tarantino to nie jedyny artysta, który zaliczył gościnny występ w Desperado. Robert Rodriguez zadbał o to, żeby w amerykańskim filmie, pokazującym to, co kultura południowoamerykańska ma najlepszego, wystąpili najbardziej charakterystyczni artyści z tamtego regionu świata. Oprócz Banderasa i Salmy Hayek mamy tutaj między innymi Cheech Marina, Tito Larrivęz zespołu Tito & Tarantula i Danny’ego Trejo, którego postać była protoplastą słynnego Maczety. W filmie zobaczymy również samego Carlosa Santanę, a także muzyków zespołu Los Lobos, którzy zasłynęli soundtrackiem do La Bamby. Na pierwszym planie Desperado znajdowali się oczywiście Antonio Banderas i Salma Hayek. Po sukcesie filmu popularność dwójki aktorów dosłownie eksplodowała. Zaraz po obrazie Rodrigueza, Banderas wystąpił w kolejnym wielkim blockbusterze – Maska Zorro. Powtórzył on tam rolę tajemniczego mściciela i potwierdził status supergwiazdy. Kolejne wyczyny filmowe Banderasa nie należały już do najbardziej imponujących, jednak w przypadku tego aktora nie to było najważniejsze. Artysta stał się marką i wyznacznikiem stylu. Pomógł wykreować stereotyp latynoskiego kochanka, który showbiznes przez długie lata eksploatował do bólu. Po Desperado Banderas zagrał w wielu mniej znaczących filmach, ale dopiero współpraca z Pedro Almodovarem i powrót do kina artystycznego pozwolił mu rozwinąć skrzydła jako pełnowartościowemu aktorowi. Po latynoskim kochanku nie zostało już śladu. W jego miejsce pojawił się za to prawdziwy mistrz ekranu.
Columbia
W przypadku Salmy Hayek Robert Rodriguez także postawił na seksapil i również tutaj trafił w dziesiątkę. Artystka dużo szybciej niż Banderas odniosła artystyczny sukces, bo w 2003 zdobyła nominację do Oscara za poruszającą rolę w filmie Frida. Występ w Desperado nie pomógł jej jednak w dalszej karierze. Zaszufladkował aktorkę jako latynoską seksbombę i tak właśnie chciał ją widzieć showbiznes. Wynikiem tego artystka stała się częścią tak dziwnych projektów, jak SEXiPIStOLS czy Bardzo dziki Zachód, gdzie do znudzenia powtarzała rolę z Desperado. Film Rodrigueza z 1995 aż kipi od seksu i namiętności. Sceny miłosne z udziałem Banderasa i Hayek były niezwykle intensywne (podobno podczas ich kręcenia na plan zeszła się cała ekipa realizacyjna). Dzisiaj zastosowane rozwiązania uznane zostałyby zapewne za stereotypowe i krzywdzące dla przedstawicieli danej kultury, ale wówczas nadawały kolorytu opowieści i pomogły wylansować mit latynoskich kochanków. Miłość, miłością, ale przecież Desperado to przede wszystkim nieskrępowane niczym szalone sceny akcji. Robert Rodriguez zaproponował kilka rozwiązań będących znamiennych dla jego stylu. Wiązały się one głównie z zastosowaniem wszelkiej maści broni palnej, w tym gitarowych futerałów pełniących funkcje kabur na broń. Powyższe stało się klasykiem i najbardziej pamiętnym elementem Desperado. Rodriguez lubi takie zabawy, o czym przekonał w nieudanym, choć sugestywnym Grindhouse: Planet Terror (Rose McGowan ze strzelbą zamiast nogi). Desperado wyróżniał się również pod względem brutalności. W wielu scenach strzelanin użyto specjalnych pocisków ze sztuczną krwią, która rozbryzgiwała się na ciałach aktorów. Efekt był tak realistyczny, iż cenzorzy uznali film za przesadnie mocny pod względem przemocy. Desperado przy budżecie 7 milionów dolarów zarobił ponad 25 milionów dolarów i stał się wielkim światowym hitem. Wylansował dwójkę świetnych latynoskich aktorów i stał się przepustką dla reżysera do wielkiej kariery. Niestety, Robert Rodriguez nie osiągnął oszałamiającego sukcesu – wręcz przeciwnie, artystycznie nigdy potem nie wspiął się na poziom Desperado. Druga część produkcji okazała się niewypałem, tak samo, jak większość jego późniejszych filmów. Artysta zostanie jednak zapamiętany jako autor wielkiego popkulturowego hitu. Desperado to jeden z tych obrazów, który uwielbiają miłośnicy kina wszelkiej maści. Nieważne, czy jesteś fanem kina artystycznego, czy maniakiem strzelanin i mordobicia – dzieło Rodrigueza ma w sobie coś, co jest w stanie pogodzić przedstawicieli obu grup. Postmodernistyczny sznyt plus niczym nieskrępowana rozrywkowa rozwałka. Desperado ma wiele punktów wspólnych z pierwszymi filmami Quentina Tarantino. Szkoda, że kariery obu twórców potoczyły się tak odmiennie.
To jest uproszczona wersja artykułu. KLIKNIJ aby zobaczyć pełną wersję (np. z galeriami zdjęć)
Spodobał Ci się ten news? Zobacz nasze największe HITY ostatnich 24h
Skomentuj