W połowie czerwca odbyła się kolejna edycja E3. Wyjątkowa przede wszystkim z jednego powodu: targi powróciły po rocznej przerwie, która spowodowana była pandemią COVID-19. W roku 2020 zamiast jednej, dużej imprezy otrzymaliśmy szereg innych, pomniejszych, które miały wypełnić tę lukę. Część z nich sprawdziła się lepiej, inne gorzej, ale nie brakowało osób obwieszczających zbliżający się koniec Electronic Entertainment Expo, od lat „tracących na znaczeniu”. Rok 2021 pokazał jednak, że (parafrazując słowa klasyka) pogłoski o śmierci E3 były mocno przesadzone. Nie da się natomiast ukryć, że była to edycja przedziwna i zdecydowanie różniła się od poprzednich. Trudno mówić o jakimś poważnym spadku znaczenia E3, bo jeszcze przed rozpoczęciem samego wydarzenia ujawniono listę wystawców, która okazała się całkiem imponująca. Pojawili się tam bowiem branżowi giganci, poczynając od Koch Media, poprzez Capcom i Square Enix, a na Nintendo i Microsofcie kończąc. Nie wiem jak dla Was, ale dla mnie 2/3 wielkiej trójki graczy na rynku konsolowym to naprawdę świetny wynik. Szczególnie biorąc pod uwagę fakt, że Sony już kilka lat temu zaczęło się dystansować od wielkich, branżowych imprez, zamiast tego stawiało na swój własny cykl State of Play. O ile sami wystawcy robią wrażenie, o tyle już ich tegoroczne prezentacje większości z nich moim zdaniem wypadły dużo słabiej niż w przeszłości. W zasadzie tylko Ubisoft, Nintendo, Square Enix i Microsoft zorganizowali typowe, znane z wcześniejszych lat pokazówki zwiastunów i zapowiedzi. Koch Media postawiło na przeplatanie materiałów z gier i długich pogadanek z twórcami, Bandai Namco poświęciło w zasadzie cały swój czas na pokazanie nadchodzącego horroru The Dark Pictures Anthology: House of Ashes, a Capcom najwięcej uwagi skupił na… esporcie. Gdzieś za tym wszystkim można umieścić Devolver Digital, który po raz kolejny postawił na utrzymane w humorystycznym tonie aktorskie show, co nie tylko ujawniało gry, ale też wyśmiewało całą branżę i niektóre z jej absurdów. Warto zaznaczyć, że mniejsza niż w ubiegłych latach liczba „dużych” zapowiedzi i niespodzianek niekoniecznie musi wynikać z niższej jakości E3. W dalszym ciągu mogą być to skutki koronawirusa. Już na samym starcie pandemii dostaliśmy kilka solidnych opóźnień wyczekiwanych gier, a Jason Schreier i wielu innych dziennikarzy czy analityków ostrzegało, że to dopiero początek. I rzeczywiście – kolejne miesiące przyniosły potwierdzenie ich słów. Na bliżej nieokreśloną przyszłość przeniesiono m.in. Dziedzictwo Hogwartu, Gotham Knights czy God of War: Ragnarok. Tytuły, takie jak Skull and Bones, Beyond Good & Evil 2, Bayonetta 3, Vampire: The Masquerade – Bloodlines 2 i Metroid Prime 4 (wspomniane jednym zdaniem w trakcie Nintendo Direct) wydają się zaś zagubione gdzieś w czeluściach deweloperskiego piekiełka i niektórzy zupełnie stracili jakąkolwiek nadzieję na ich rychłą premierę. Podejrzewam, że niektórzy wydawcy zaczęli wyciągać wnioski z ubiegłorocznych poślizgów i zwyczajnie nie chcieli ujawniać projektów, których daty premiery są jeszcze pod dużym znakiem zapytania – stąd mała liczba takich „bomb”, jakie obserwowaliśmy jeszcze kilka lat wstecz (ujawnienie Final Fantasy 7 Remake czy Shenmue 3 to doskonałe przykłady). Oczywiście nie zrezygnowano z tego całkowicie. Redfall od studia Arkane otrzymało jedynie zwiastun CGI i datę premiery wstępnie ustaloną na przyszły rok, a Eiji Aonuma też nie wydawał się specjalnie przekonany, gdy zapowiadał, że sequel Breath of the Wild MOŻE pojawić się na rynku w roku 2022.          Skłamałbym natomiast, gdybym napisał, że zupełnie nie ekscytowałem się tegorocznym E3. Mimo zdecydowanie innej formy i utrzymywania oczekiwań na niskim poziomie, na kolejne konferencje czekałem z wypiekami na twarzy i wielkim zainteresowaniem, a kilka gier od razu przykuło moją uwagę i trafiło na (zdecydowanie zbyt dużą już) listę życzeń. Forza Horizon 5 to chyba wreszcie gra, która zachęci mnie do zakupu Xboksa Series X, Starfield działa na wyobraźnie, bo zapowiadane jest jako prawdziwe magnum opus Bethesdy, kolejna Zelda to kontynuacja mojej ulubionej gry ostatnich lat, a Replaced zachwyciło mnie świetną, pikselartową oprawą. Największe emocje wywołał u mnie jednak… nowy materiał z Elden Ring, kolejnego projektu cenionego, japońskiego studia From Software, który prawdopodobnie przez długie tygodnie będzie analizowany klatka po klatce przez fanów. To ciekawa sprawa, bo pokazano go nie na samym E3, a na odbywającym się nieco wcześniej Summer Game Fest. Tym samym jedną z najbardziej wyczekiwanych gier ostatnich lat zaprezentowano nie na konferencji Microsoftu (o czym spekulowano od początku tego roku) czy prezentacji wydawcy, firmy Bandai Namco, ale właśnie na imprezie Geoffa Keighleya. Dziennikarz po raz kolejny udowodnił, że ma godne pozazdroszczenia kontakty w branży i jak mało kto zna się na organizowaniu atrakcyjnych dla widzów wydarzeń. Nie zdziwiłbym się, gdyby za kilka lat to właśnie Summer Game Fest stało się główną konkurencją Electronic Entertainment Expo lub nawet… całkowicie je zastąpiło. Czy potrzebujemy jeszcze E3? Nie wiem. Jestem natomiast przekonany, że społeczność graczy potrzebuje latem jakiegoś dużego eventu, po brzegi wypełnionego zwiastunami, zapowiedziami i ekscytującymi newsami. Śledzenie tego typu wydarzeń ma swój urok i jest dla mnie nieodłącznym elementem bycia fanem wirtualnej rozrywki – oglądanie zwiastunów Elden Ring, Breath of the Wild 2 czy Starfield doskonale mi to uświadomiło.
To jest uproszczona wersja artykułu. KLIKNIJ aby zobaczyć pełną wersję (np. z galeriami zdjęć)
Spodobał Ci się ten news? Zobacz nasze największe HITY ostatnich 24h
Skomentuj