Powstaje wiele filmów anime, wśród których mogą przebierać wielbiciele gatunku oraz zwyczajni widzowie. Dziś przybliżymy Wam tytuł: "Children Who Chase Lost Voices".
„Hoshi o ou kodomo”, zwane również „Children Who Chase Lost Voices” oraz „Journey to Agartha”, to powstały w 2011 film, który wyszedł spod ręki Makoto Shinkai, twórcy takich cudownych produkcji jak „She and Her Cat”, „Voices of a Distant Star” i „5 Centimeters Per Second”. W porównaniu do swojego rodzeństwa „Hoshi…” jest zdecydowanie dłuższe, nawet kilkukrotnie od swoich poprzedników. Produkcja jest połączeniem dramatu, fantasy i przygodówki. Anime nie jest bardzo wysoko oceniane, jednak mocno wybija się ponad średnią.
Czytaj także: Co to jest anime i jakie są gatunki?
[video-browser playlist="732101" suggest=""]
„Children Who Chase Lost Voices” opowiada historię nastolatki zamieszkującej prowincjonalne miasteczko w malowniczej scenerii gór, lasów i potoków. Asuna Watase jest wzorową córką, uczennicą, a momentami nawet matką, gdyż musi zastępować sobie własną, która całe dnie spędza w pracy, a ojciec dziewczyny nie żyje od wielu lat. Dziewczynka nie ma wielu przyjaciół, co jest dziwne, biorąc pod uwagę jej sympatyczność, a całe dnie spędza w biegu. Jedynymi chwilami wytchnienia są te, które spędza wysoko w górach razem z radiem własnej produkcji z dziwnym kamieniem, który pozostał jej po ojcu. Zawsze zaopatrzona w kanapki, dobry humor i wewnętrzny spokój, nie spodziewa się, że podczas jednej z audycji usłyszy melodię, której nigdy wcześniej nie słyszała i której magia pochłonie ją całkowicie. Nie przewidzi nawet tego, że będzie miała wyjątkową okazję ujrzenia mitycznej podziemnej krainy, owianej tajemnicą i niedostępnej dla ludzi żyjących na powierzchni. Od tego momentu jej życie zmienia się, na wiadukcie kolejowym spotyka istotę, która pragnie ją skrzywdzić, a bezbronną nastolatkę czeka śmierć w obliczu spotkania z monstrum. Jednak wtedy na jej drodze staje chłopak, Shun, który ratuje jej życie, pokonując bestię za pomocą magicznych zdolności. On również posiada taki kamień, jaki posiada nastolatka, a okazuje się, że nie pochodzi ze świata, w którym egzystuje główna bohaterka.
W następstwie wydarzeń Asuna poznaje brata tajemniczego chłopca oraz nauczyciela, który przychodzi na zastępstwo do jej klasy, by następnie trafić do innego świata, krainy pełnej magii, cudów i niespotkanych przez nią magicznych stworzeń. Wyrusza w podróż praktycznie bez powodu, towarzysząc swojemu nauczycielowi szukającemu istniejącej pod ziemią krainy, w której istnienie wierzył i którą wręcz chorobliwie chciał odwiedzić. Asuna tego celu nie ma, co jest to dziwne w produkcjach tego typu - zazwyczaj bohater ma jakiś powód, dla którego opuszcza swój świat, jednak Watase jest postacią bez pewności siebie i zagubioną. Razem z Shinem, bratem chłopaka, który ją uratował, nie wyróżniają się prawie niczym, są pozbawieni wyjątkowego się charakteru.
„Hoshi o ou kodomo” jest anime, które nie wyróżnia się zbytnio porywającą do granic fabułą, chociaż na początku można odnieść całkowicie inne wrażenie, wyróżnia się za to animacją i grafiką, która przywodzi na myśl produkcje studia Ghibli. Świat Asuny jest piękny i niezwykle realny, jednak to nic w porównaniu do Agarthy, wewnętrznego świata, którego zwyczajne pola, góry i niebo są tak niezwykle dopracowane, kolorowe i szczegółowe, że aż zapierają dech w piersiach. Tło bohaterów nie jest po prostu pozbawionym konkretów tłem - widz bardziej skupia się właśnie na tym, co istnieje poza bohaterami, bo tutaj nawet ruiny, zwyczajne budynki i przejazd kolejowy są ucztą dla oczu. Sceneria, architektura i natura były powodem, dla którego nie mogłem oderwać wzroku od tego filmu, chociaż włączyłem go późną godziną, przewidując, że pewnie i tak przy nim zasnę – okazało się jednak inaczej, na wdechu spoglądałem na wszystko, co zaserwował mi Makoto Shinkai, i nie mogłem uwierzyć, że któryś film może tak bardzo sprawiać wrażenie wyczarowanwgo jak te Hayao Miyazakiego. Same projekty postaci również są bardzo ładne, proste, nieprzesadzone i dobrze opracowane; nie uświadczy się tutaj przesadnie długich kończyn, wielkich biustów czy ogromnych oczu. Bohaterowie przypominają normalnych ludzi i są skonstruowani zgodnie z zasadami anatomii, a patrzenie na ich zwyczajność sprawia przyjemność, ponieważ są idealni w swej normalności.
Muzyka także potrafi zachwycić. Ścieżka dźwiękowa porywa mniej niż animacja, jednak miło się jej słucha - to bardzo spokojne utwory, melancholijne i nostalgiczne. Są dobrym tłem dla fabuły, która również niespecjalnie posuwa się na przód i nie wariuje, jednak kiedy trzeba, muzyka radzi sobie świetnie w bardziej emocjonujących momentach. Bardzo rzadko spotykam anime, w których nie drażni mnie praktycznie żadna piosenka, melodia mnie nie porywa, ale też nie przeszkadza, dobrze mi się je słucha, nie rozprasza mnie i nie marzę o tym, by była możliwość wyłączenia samej muzyki i pozostawienia głosów. Na sam koniec filmu pojawia się piosenka „Hello Goodbye & Hello”, bardzo przyjemna, spokojna i troszkę melancholijna nuta, idealna na zakończenie historii o krainie przepełnionej w tak wielki sposób magią, autorstwa Anri Kumaki, niezbyt znanej japońskiej wokalistki.
W kwestii seiyuu (dubbingu): za Asunę mówi Hisako Kanemoto, znana z „Bleach”, „Kokoro Connect” i „Durarara”. Ryuuji, nauczyciel Asuny, mówi głosem Kazuhiko Inoue, który przemawiał również w „Gravitation”, "Naruto" (za Kakashiego!), "Fairy Tail" (za Gildartsa!).
Komu można polecić to anime? Na pewno tym, którzy lubią japońską animacje, spokojne, lekko melancholijne opowieści, zakochani są w produkcjach przypominających te studia Ghibli oraz oczywiście samego Makoto Shinkai, są głodni pięknych animacji i przyjemnych dla ucha dźwięków. Nie jest to opowieść niezwykle wciągająca pod względem fabularnym. Oczywiście jest tutaj historia, która może się podobać, zwłaszcza gdy bohaterowie przekroczą granicę między światami, ale będąc całkowicie szczerym, ogląda się to głównie dla obrazu, który - jak już wcześniej wspominałem - jest powalający. Jeśli macie więc wolny wieczór, jest za gorąco, by iść w plener na piwo, rower czy co tam lubicie robić, poświęćcie go na obejrzenie tego anime - nie będzie to stracony czas, a zawsze to kolejna uczta dla oczu.