The Whisperer in Darkness z 2011 roku, mimo że to jedna z najgłośniejszych adaptacji prozy H.P. Lovecraft w ostatnich latach, nie miała szans nawet na limitowaną dystrybucję. Jej skromny dorobek to pokazy na zagranicznych festiwalach i oficjalna premiera na DVD oraz Blu-ray. Można to i tak traktować jako niemałe odstępstwo od reguły, bo właściwie większość powstałych w ostatnich kilku latach filmów nakręconych na bazie prozy amerykańskiego pisarza, poza tematycznymi wydarzeniami, próżno gdziekolwiek szukać. Niejedną pozycję da się oczywiście odnaleźć w bogatych zasobach internetu, ale nawet i to nie staje się dla wielbicieli Lovecrafta wybawieniem. Nierzadko same filmy odpowiadają na pytanie, dlaczego są niemożliwe do obejrzenia i zdobycia. To przeważnie marna realizacja, typowo dyletancki zapał i słabe aktorstwo stanowią główne powody braku szans na szersze rozpropagowanie. Nawet jeśli uda się coś złapać, to można zapomnieć o polskim tłumaczeniu. Nie ma co się dziwić – to kraina niszowych, amatorskich produkcji dla bardzo wąskiej publiczności. Ale nie zawsze tak było. Bogata historia Dosyć znaczący wpływ prozy H.P. Lovecrafta na kinematografię zaczął się uwydatniać w latach 60. i 70. za sprawą takich tytułów jak Giń Stworze, Giń! i Horror w Dunwich. Z dzisiejszej perspektywy nie są to udane filmy, ale w jakimś stopniu próbowały nawiązać do uchodzącej za trudną do przełożenia na celuloid twórczość mistrza grozy. Za kinowe apogeum adaptacji utworów pisarza uważa się lata 80. i 90. Lata 80. to bastion ociekających perwersją, urzekających kiczem i niedorzecznością filmów kina klasy B: Re-Animator i Zza światów Stuart Gordon czy Nienazwane Jean-Paula Ouellette’a. Tam staroświecka proza została ubrana w ciuchy szyte dla kina mocno przesiąkniętego swoją epoką, balansującego nieustannie pomiędzy humorem i grozą. Nie dziwi więc, że powyższe pozycje uznaje się za kultowe. Następna dekada przyniosła z jednej strony wysoce klimatyczne i niepokojące Temnye Vody w reżyserii Mariano Baino i Wskrzeszonego Dana O’ Bannona, a z drugiej dziwactwa od wytwórni Full Moon jak Przyczajona groza. Stuart Gordon ponownie zapunktował z Potworem na zamku, ale zdecydowanie najwybitniejszym osiągnięciem był swoisty hołd John Carpenter dla całej twórczości pisarza z Providence – In the Mouth of Madness. Był to pierwszy i ostatni raz kiedy Hollywood tak jawnie sięgnęło mackami po twórczość Lovecrafta i dzieło Carpentera pozostaje niedoścignionym wzorem w oddaniu mocy twórczości Samotnika z Providence, mimo iż jest jej kreatywnym amalgamatem. XXI wiek na tym tle wygląda ubogo. Powszechnie cenione tytuły mają na swoim koncie nieoceniony Stuart Gordon, odpowiedzialny za Dagona i epizod w serii mistrzowie horroru Sny w domu wiedźmy, oraz zasłużone H.P. Lovecraft Historical Society z Zewem Cthulhu i Szepczącym w ciemności. To jednak raczej sfera kina niszowego, która nie ma większych szans na przebicie się przez setki innych filmów grozy. Nieustannie pogarszający się dla Lovecrafta klimat pogłębia nawałnica tanich, amatorskich filmów krótkometrażowych.
kadr z filmu W paszczy szaleństwa/materiały prasowe
Lovecraft w obecnej dekadzie Wspomniany już Szepcący w ciemności, swego czasu mocno wyczekiwana w społeczności Lovecraftowskiej premiera, wyprodukowany przez H.P. Lovecraft Historical Society, to, być może, najciekawsza pełnometrażowa propozycja, jaka ukazała się w XXI wieku. Akurat H.P.L.H.S. ma szczególnie dobrą rękę, bo w 2005 roku zabłysnęło intrygującą adaptacją Zewu Cthulhu. Tam reżyser Andrew Leman i scenarzysta Sean Branney pomysłowo przełożyli uważaną za niemożliwą do zaadaptowania treść utworu na niemy, czarno-biały film, nawiązujący wizualnie i stylistycznie do niemieckiego ekspresjonizmu z lat 20. Szepcący w ciemności, pokazany nawet na Warszawskim Festiwalu Filmowym w roku jego premiery, jest podobnie archaiczny. Krytyk Todd Brown w swojej recenzji pokusił się o stwierdzenie, że film wyglądem i aurą przypomina zaginiony noir-horror z lat 40. Efekt ten może potęgować sama fabuła, klimatyczna historia Alberta Wilmartha, folklorysty z Uniwersytetu Miskatonic, który po otrzymaniu wiadomości o odkryciu wśród wzgórz Vermont tajemniczych istot spoza naszego świata, postanawia zbadać na własną rękę czy ta rewelacja jest prawdą. Szepcący w ciemności, za którego odpowiedzialny jest również Sean Branney, odchodzi znacząco od fabuły opowiadania, ale jest ewidentnie stworzony przez wyznawców dla innych wyznawców, choć, jak twierdzi Brown, ma większy potencjał komercyjny od Zewu Cthulhu dzięki pełnemu suspensu i akcji zakończeniu. Kolejnym interesującym tytułem jest Die Farbe Huana Vu, posępna i ascetyczna reinterpretacja Koloru z przestworzy. Opowieść o młodym Amerykaninie, który podąża za śladem swojego zaginionego ojca i trafia do małego miasteczka w Niemczech, gdzie meteoryt dokonał spustoszenia na ziemi i w umysłach ludzi, zebrała wiele pochwał, robiąc szczególne wrażenie na największym badaczu życia i twórczości Lovecrafta, S.T. Joshim, który posunął się nawet do stwierdzenia, że jest to najlepsza adaptacja filmowa prozy autora.
Strony:
  • 1 (current)
  • 2
To jest uproszczona wersja artykułu. KLIKNIJ aby zobaczyć pełną wersję (np. z galeriami zdjęć)
Spodobał Ci się ten news? Zobacz nasze największe HITY ostatnich 24h
Skomentuj