Przełom wieków – Przebudzenie nowości
Kolejną charakterystyczną cechą gier spod szyldu gwiezdnej sagi był w latach 90. fakt, że zaczęły one obejmować coraz więcej gatunków. Przestały być to tylko i wyłącznie strzelaniny czy kosmiczne bitwy. Na przełomie stuleci ukazało się kilka tytułów, które wprowadziły niespodziewany powiew świeżości i różnorodności. Pierwsza z nich to Star Wars: Yoda Stories, gra, która może nie zapisała się w historii złotymi zgłoskami, ale z pewnością była nowością dla maniaków Gwiezdnych wojen z jednego choćby powodu: była przygodówką. Grę umiejscowiono między epizodami V i VI, kiedy to Luke kończył swój trening Jedi. Produkcję tę, poza przynależnością gatunkową, wyróżnia jeszcze jeden element – rozgrywka za każdym razem jest generowana losowo, bez osi fabularnej i konkretnego celu. Drugi przełomowy dla marki tytuł to Star Wars: Rebellion (w Wielkiej Brytanii wydany jako Star Wars: Supremacy). Była to strategia czasu rzeczywistego dziejąca się w czasie Galaktycznej Wojny Domowej, choć dzięki otwartej strukturze możliwe było właściwie dowolne ukształtowanie jej historii. Gra nie została najlepiej przyjęta, głównie ze względu na fakt, ze po macoszemu potraktowano bitwy naziemne, a interfejs nie był najlepszy. Niemniej jednak Rebllion otworzył drzwi dla kolejnych strategii osadzonych w tym uniwersum. Takich jak choćby Star Wars: Force Commander. W odróżnieniu od poprzedniej gry, kampania podzielona jest tu na poszczególne misje. Pierwszą połowę z nich walczymy po stronie Imperium, by potem przejść na stronę Rebelii. Po obu stronach barykady toczymy wojnę znaną z oryginalnej trylogii, choć znów mamy nowe spojrzenie na niektóre aspekty konfliktu i kilka nowych bitew. Była to pierwsza gra z uniwersum, która dawała opcję rozgrywki sieciowej. Nie można też, skoro mowa o strategiach, pominąć Star Wars: Galactic Battlegrounds. Grę tę stworzyło studio odpowiedzialne za cykl Age of Empires i ducha tej produkcji czuć na każdym kroku. Od zwyczajowej rozgrywki dla pojedynczego gracza składającej się z sześciu kampanii (plus dwie z rozszerzenia) aż po losowo generowane mapy w swobodnej rozgrywce. To naprawdę kawał solidnej rozrywki dla każdego fana RTS-ów i pierwszy tak ciepło przyjęty gwiezdnowojenny przedstawiciel tego gatunku. Kolejny tytuł to zasadniczo jednorazowy i nieudany strzał, niemniej jednak trzema o nim wspomnieć. Star Wars: Masters of Teräs Käsi, bo taki tytuł nosi ów potworek, to bijatyka przywodząca na myśl serie takie jak Tekken czy Battle Arena Toshinden. Produkcja ta posiada nawet szczątkową fabułę opowiadającą o wynajętym zabójcy, mistrzu sztuki walki Teräs Käsi, który za cel ma zabicie przywódców Rebelii. Ani gameplay nie był ciekawy, ani graficznie gra nie powalała, więc i przyjęcie było raczej chłodne. Jednak nie był to ostatni występ bohaterów Lucasa na arenie. Starkiller, Yoda i Vader pojawili się jako grywalne postaci w Soul Calibur V, zaś na Wii ukazała się gra Star Wars: The Clone Wars – Lightsaber Duels, obie znacznie lepiej odebrane przez krytyków. Mamy więc gry akcji, strategie, symulatory kosmiczne, przygodówkę, a nawet bijatykę. Czegoś tu jeszcze brak... Z tego samego założenia wyszli developerzy, dając nam do ręki Star Wars Episode I: Racer, czyli grę wyścigową. Jak tytuł sugeruje, rozgrywka to ni mniej, ni więcej znane z Star Wars: Episode I - The Phantom Menace wyścigi podracerów. Gra jest bardzo przyjemna i wielu uważa ją za najlepszy tytuł powiązany z trylogią prequeli. Jej sequel był przyjęty równie pozytywnie, ale już gra siostrzana, Star Wars: Super Bombad Racing nie znalazła uznania graczy i krytyków. Nieco lepiej sprawa miała się ze Star Wars: Demolition, które przypominało Twisted Metal wsadzone do realiów Sagi. W tak bogatym portfolio, jakim mogą poszczycić się Gwiezdne Wojny, nie mogło też zabraknąć gry MMORPG. Stworzone przez Sony i wydane w 2003 roku Star Wars Galaxies zaorało to poletko, odnosząc przy tym niemały sukces. Przez pięć lat i trzy rozszerzenia gra przeszła szereg zmian na lepsze (i gorsze), przy ostatnim patchu bardzo upraszczając rozgrywkę. Co ciekawe, dopiero wtedy dodano Jedi jako klasę startową dla graczy. Ostatni oficjalny serwer został zamknięty w 2011 roku. Znalazło się też miejsce na bardziej klasyczne podejście do gier fabularnych pod postacią Star Wars: Knights of the Old Republic. Produkcji tej, wraz z Star Wars: Knights of the Old Republic II, należy się właściwie osobny artykuł. Czego jednak spodziewać się po twórcach takich hitów jak Baldur's Gate czy Neverwinter Nights. Przedstawiona tam historia Revana miała ogromny wpływ na Rozszerzone Uniwersum. Była to też pierwsza gra sięgająca tak daleko w przeszłość względem oryginalnej trylogii. Na przełomie milleniów nie zabrakło też tytułów ściśle opartych na filmach. W 1999 roku ukazała się pierwsza gra powiązana z trylogią prequeli. Zatytułowana po prostu Star Wars: Episode I – The Phantom Menace, była mocno średnią próbą przeniesienia filmu na monitory. Nierówne tempo, koślawa kamera i tragiczny model strzelania (które zdarzało się rzadko, ale jednak) nie wpłynęły zbyt dobrze na ocenę tytułu. Była to ostatnia "dorosła" adaptacja filmu, która trafiła na PC. Sequele (oparte oczywiście na Star Wars: Episode II – Attack of the Clones i Star Wars: Episode III – Revenge of the Sith) pojawiły się, wraz z kilkoma pomniejszymi tytułami towarzyszącymi, już tylko na konsolach i nie zjednały sobie zbyt wielu fanów. Co ciekawe, znacznie lepiej w opinii graczy sprawdziły się wersje na konsole przenośne (GameBoy Advance i Nintendo DS).Od roku 2000 do dziś – Atak klonów (i klocków)
Począwszy od 2005 roku wszystkie filmy, w tej czy innej formie, doczekały się wersji... klockowej. Począwszy od Star Wars: Episode IV – A New Hope a na Star Wars: The Force Awakens skończywszy, każdy jeden obraz został potraktowany klockami, nawet Star Wars: The Clone Wars. Czy to źle? Absolutnie nie! Każda z gier z duńskimi kawałkami plastiku w roli głównej jest po prostu świetna. Nie ważne czy to LEGO Star Wars: The Force Awakens, czy LEGO Star Wars II: The Original Trilogy, czy też nawet LEGO Star Wars III: The Clone Wars. Zabawa zawsze jest tak samo przednia, a uśmiech nie schodzi z twarzy i dorosłego, i dziecka. Jest to też, było nie było, doskonały sposób na zapoznanie naszej latorośli z magią Gwiezdnej sagi. Developerzy zadbali też jednak o nieco starszych graczy. Jednym z najbardziej znamiennych tytułów pierwszej dekady nowego tysiąclecia okazał się Star Wars Battlefront (2004). Wraz ze swoim Star Wars: Battlefront II wprowadził on Gwiezdne Wojny do nowego segmentu branży, jakim są sieciowe strzelanki. Te gry miały wszystko, o czym można było pomarzyć. Pojazdy, sekwencje walk w przestrzeni kosmicznej, ciekawe mapy, zróżnicowane klasy postaci, legendarni bohaterowie, czegóż chcieć więcej? Kampanii również nie brakowało, osadzono je w różnych erach i dano dostęp do kilku stron konfliktu. Gra była na tyle popularna, ze doczekała się nawet dwóch spin offów na przenośne konsole Sony. W 2015 roku ukazała się kolejna odsłona serii, będąca przy tym jej rebootem. Nowy Star Wars: Battlefront, pomimo przepięknej grafiki, nie wytrzymuje porównania z oryginałem. Całkowicie zniknęła kampania dla pojedynczego gracza, walki sieciowe znacznie uproszczono, choćby przez wycięcie z nich pojazdów oraz podziału postaci na klasy. Oby Star Wars: Battlefront II naprawił te niedociągnięcia. Do łask powrócił gatunek MMORPG pod postacią Star Wars: The Old Republic. Gra ukazała się w 2011 roku, tym samym, w którym zamknięto serwery Galaxies. Jest to kontynuacja sagi Star Wars: Knights of the Old Republic, choć dzieje się kilka pokoleń po części pierwszej. Gra nie została przyjęta tak ciepło, jak jej duchowa poprzedniczka i bardzo szybko przeszła z modelu subskrypcji na model free to play. Od czasu premiery wyszło już kilka rozszerzeń do tego tytułu usprawniających rozgrywkę i dodających nowe elementy, jednak baza graczy nie rozrasta się w zbyt szybkim tempie. Segment strategiczny również otrzymał nowy tytuł. Star Wars: Empire At War zyskało uznanie fanów, zaś nowe podejście, zasadniczo łączące elementy wszystkich poprzednich gier RTS, zdecydowanie wyszło produkcji na dobre. W ciągu ostatniej dekady zabrakło trochę miejsca na nowe postaci. Próbowano tę dziurę załatać dzięki Star Wars: The Force Unleashed i Star Wars: The Force Unleashed II, jednak z mizernym skutkiem. O ile jeszcze pierwsza część przygód Starkillera jest w stanie przyjemnie zaskoczyć, dzięki historii jak i mechanice zapewniającej dużo nieskrępowanej frajdy w machaniu świetlówką, o tyle jej kontynuacja ma fabułę i mechanikę tak wtórną, ze wielu graczy po prostu się od niej odbiło. Ale jako że świat Gwiezdnym wojen stale i dynamicznie się rozrasta, a będący właścicielem licencji koncern Disneya z pewnością prędko sobie nie odpuści, można spodziewać się, że z padem w ręku (lub klawiaturą pod palcami) powędrujemy w jeszcze niejeden zakątek wszechświata, za przewodnika mając kogoś, kto jeszcze się nie narodził, a kto zatrzęsie fabularnymi posadami Sagi.
Strony:
- 1
- 2 (current)
To jest uproszczona wersja artykułu. KLIKNIJ aby zobaczyć pełną wersję (np. z galeriami zdjęć)
⇓
⇓
Spodobał Ci się ten news? Zobacz nasze największe HITY ostatnich 24h
Skomentuj