W dniach 29 sierpnia - 1 września Hatak.pl obecny będzie na Polconie. W najbliższy piątek o godzinie 17:00 odbędzie się panel poświęcony historii i fantastyce w serialach organizowany przez naszą redakcję. W czwartek o 17:00 odbędzie się spotkanie z redakcją Hatak.pl Więcej informacji znajdziecie tutaj. Serdecznie zapraszamy!


Kiedy kreuje się świat fantasy, twórcy przeważnie w jakiś sposób odwołują się do historii, baśni czy mitów. Wszystko to jest potrzebne, aby widz mógł mieć zakotwiczenie w znanym temacie. Dlatego też seriale fantasy są ściśle związane z historią, gdyż twórcy pełnymi garściami czerpią z różnych epok, tworząc często atrakcyjne mieszanki. Takim przykładem jest miniserial z 2001 roku Mgły Avalonu, który pokazuje nam legendę arturiańską z perspektywy kobiet. Produkcja udowadnia, że w tamtych latach dla twórców seriali fantasy (nawet jeśli te w jakimś stopniu są osadzone w realnym świecie) nie było istotne oddanie prawdziwości danej epoki. Przy tworzeniu serialu da się odczuć inspirację różnymi stylami z kilku okresów. Widać to w kostiumach, scenografii oraz czuć to w dialogach, które mieszają współczesny język ze słownictwem mającym dodawać klimatu. Pomimo wszystko oparcie na historii sprawiło, że stworzony w miniserialu świat sprawiał wrażenie realnego. Bardzo mało było w nim współczesności.

Trochę inna sytuacja miała miejsce z Robin Hoodem z 2006 roku, który w pewnym sensie kontynuował trend rozpoczęty przez serial Hercules: The Legendary Journeys. Charakteryzuje się on tym, że produkcja fantasy stara się imitować w pewnym stopniu serial historyczny, w którym mamy całą mieszankę inspiracji historią i współczesnością. Brytyjska produkcja osadzona była w prawdziwym świecie, ale historyczna dokładność dla nikogo nie była tutaj istotna. W kostiumach dało się zauważyć mieszankę średniowiecznego stylu ze współczesnym, wykorzystanie broni, które w czasach akcji nie miały prawa istnieć, czy w dialogach, w których wykorzystywane współczesne słownictwo nie miałoby żadnego sensu w tamtym okresie. Istotna była rozrywka, spójność wykreowanego świata oraz czerpanie z różnych mitów, które stanowiły oś wątków fantasy. Same przygody Robin Hooda w dużej mierze skupiały się na politycznych intrygach, których podstawy znajdują się na kartach historii, przez co Robin Hood wpisuje się przyzwoicie w gatunku historical fantasy.

W podobną konwencję wpisać możemy także Przygody Merlina z 2008 roku. Produkcja była bardzo luźno oparta na legendzie o królu Arturze, a za centralnego bohatera stawiała tytułowego Merlina, gdy jeszcze był młodszym, niedoświadczonym czarodziejem. Tutaj także da się odczuć bardzo swobodne tworzenie realiów świata akcji w oparciu o mieszankę współczesnych trendów z inspiracjami epoką, w której według legendy żył Merlin. Poniekąd można do tej kategorii przypisać także serial fantasy Legend of the Seeker, aczkolwiek jego akcja jest osadzona w fikcyjnym świecie. Pomimo tego, podobieństwa w sferze budowania realiów są wyraźnie odczuwalne. Czuć także czerpanie garściami z historii i tworzenie luźnej mieszanki, która w sferze technicznej nie próbuje budować klimatu, pozostawiając to całej reszcie serialowych elementów. Wszystko to przez wielu wielbicieli seriali było krytykowane, bo nie tworzyło klimatu, który mógł być ukazany, gdyby rzetelniej opierano się na realiach historycznych, pozbawiając fabułę i dialogi współczesnych naleciałości. 

Zmiany przychodzą w kwietniu 2011 roku, gdy delikatny wpływ na trend miał także serial Camelot, który chciał opowiedzieć w sposób realistyczny legendę o królu Arturze. Celowano w opowiedzenie historii w sposób autentyczny i realistyczny. Odczuwane to było w tworzeniu świata oraz w wątkach fantastycznych. Magia w serialu była pokazywana jako coś bolesnego, realistycznego, a nie prostą umiejętnością dającą wiele pozytywów jej użytkownikowi. Nieźle udało się także oddać scenografię i kostiumy, których historyczne inspiracje były odczuwalne, aczkolwiek ich zgodność historyczna była sprawą dyskusyjną.

Pewna rewolucja i ostateczne zerwanie z trendem seriali fantasy w stylu Hercules: The Legendary Journeys przychodzi później w 2011 roku wraz z Grą o tron. Produkcję HBO zapowiadano jako największy serial fantasy w telewizji, a dostajemy właściwie coś, co pod względem oddania różnych realiów epok historycznych jest o wiele bardziej dokładne i wiarygodne niż typowe seriale opowiadające o przeszłości. O historycznych inspiracjach Gry o tron pisano już bardzo wiele. Wiemy, że dużo czerpie z epoki średniowiecza, trochę z trendów renesansu, ale nie tylko. W dopracowanych do perfekcji kostiumach da się odczuć mieszankę inspiracji różnymi kulturami - szczególnie dostrzegalny jest styl z Japonii oraz Portugalii. Martin w książkach umiejętnie żonglował znanymi elementami z historii, a twórcy serialu mieli pełne pole do popisu, by efekty przedstawić na ekranie. Takim sposobem Gra o tron stała się wzorem tego, jak tworzy się seriale fantasy, w których elementy znane z historii odgrywają kluczową rolę. Same wątki fantasy są znikome i w pierwszych trzech sezonach da się je policzyć na palcach jednej ręki.  Wpływ Gry o tron odczuwalny był w niedawno emitowanym serialem Vikings, który gdzieniegdzie został okrzyknięty mianem "młodszego brata Gry o tron". Chociaż oparty jest na nordyckiej legendzie o Ragnarze Lothbrooku, twórcy starają się z całych sił stworzyć realia oparte na epoce, w której żyła ta postać. Nie zawsze wychodzi to w stu procentach zgodnie, a często ukazanie niektórych elementów nie ma większego pokrycia w rzeczywistości, ale i tak brawa dla twórców za starania. Ich podejście widzieliśmy w ukazaniu społecznych podziałów wikingów, światopoglądów, religii, tradycji czy stylu walki. To wszystko ma swoje oparcie w historii. Nie ma tutaj także wielu wątków fantastycznych, które są jeszcze bardziej zmarginalizowane niż w Grze o tron. Mowa o rzekomych interwencjach bogów w sprawy wikingów, a szczególnie Ragnara, który jest synem Odyna.

Spora część seriali historycznych stara się unikać wątków fantastycznych, by jak najdokładniej zachować realia epoki. Takie produkcje, jak Dynastia Tudorów, Rome, Rodzina Borgiów czy Prawdziwa historia rodu Borgiów, po prostu ich unikały, wpisując się całkowicie w trend produkcji opowiadających o prawdziwych wydarzeniach - aczkolwiek nie zawsze zgodnych historycznie. Pewne wątki fantasy pojawiały się w dwóch miniserialach opartych na książkach Kena Folletta - Filary Ziemi oraz Świat bez końca. W obu mamy wątek kobiet oskarżanych o bycie czarownicami. Są one ukazywane w najbardziej realny sposób - owe czarownice otwarcie nie wykazują nadnaturalnych mocy. Można rzec, że jest to wątek fantastyczny tylko z nazwy. Inaczej fantastykę pokazywano w miniserialu Labyrinth opartym na powieści Kate Mosse. Część akcji rozgrywała się w 1209 roku i w tym miejscu twórcy starali się jak najlepiej oddać realia owej epoki. Udało się to poprawnie, ale jednocześnie wprowadzono wątek fantastyczny w postaci tajemniczych świętych ksiąg, ich strażników i duchowego połączenia z potomkinią bohaterki, która żyje 800 lat później. Podobnie jak we wcześniej podanych miniserialach, tak i tutaj twórcy starają się wszystko przedstawić w sposób realny, bez wyraźnie odczuwalnych elementów nadnaturalnych. W ten trend wpisuje także niedawno emitowany serial The White Queen. W nim też jednym z wątków opartych na faktach był motyw tego, że królowa oraz jej matka były czarownicami. W pewnych scenach kobiety wymawiają tajemne zaklęcia, ale nikt na ekranie nie pokazuje nam, że ich słowa mają bezpośredni wpływ na następujące wydarzenia. Co prawda widzimy, że rzekome zaklęcie Elżbiety nagle wywołuje burzę, ale równie dobrze mogło być to wszystko dziełem przypadku. Nie ma tutaj wyraźnego nakreślenia wątku nadnaturalnego, gdyż całość osadzona jest w sferze rzeczywistości.

Na osobny akapit zasługują dwa typowe historical fantasy z ostatnich kilku lat. Pierwszym na pewno jest Spartakus: Krew i Piach i jego kolejne sezony. Serial nie prezentuje wątków nadnaturalnych; próbuje pozostać w sferach produkcji o tematyce historycznej. Tylko że w wielu aspektach przygody Spartakusa tworzą rzeczy nierealne i nie mające wiele wspólnego z rzeczywistością (nadmierne gore), w której żył ten bohater. Twórcy kreują tak naprawdę alternatywny świat, który jest podobny do naszego. Demony Da Vinci to już przykład zupełnie innego podejścia do gatunku. Scenarzyści bardzo luźno opierają się na historii z przedstawianego okresu, bardziej skupiając się na fikcji, elementach fantastycznych ukazanych w formie wynalazków da Vinciego czy choćby pojawienia się samego Drakuli, który więcej miał wspólnego z wampirem niż z jego prawdziwym pierwowzorem, Władem Palownikiem. Obie produkcje wywołują u historyków porządny ból głowy, bo dla ich twórców zgodność nie ma najmniejszego znaczenia (i dla widzów raczej także). Oparcie na czymś istniejącym jest jedynie środkiem do stworzenia opowieści, który ma emocjonować i zapewnić rozrywkę.

Obecnie telewizja cierpi na brak sztandarowego serialu fantasy, który mógłby wszystkim prezentować magiczny świat pełny niezwykłych rzeczy. Grze o tron, chociaż jest uznawana na fantasy, tak naprawdę bliżej do serialu historycznego z elementami fantastyki. Produkcja HBO kształtuje współczesne trendy w tworzeniu tego typu seriali i możemy się spodziewać, że w następnych latach właśnie to będzie podstawą przedstawiania fantasy w telewizji - z mocnym oparciem w rzeczywistości. Zaś historia to domena miniseriali, które z powodzeniem oddają realia danych epok, dostarczając wrażeń i pozbawiając nas wątków fantastycznych. Możemy się spodziewać, że następne lata pod tym względem zapewnią nam więcej krewnych Gry o tron niż serialu Rzym, który w gatunku produkcji historycznych jest obecnie prawdopodobnie najlepszym wzorem do naśladowania.

To jest uproszczona wersja artykułu. KLIKNIJ aby zobaczyć pełną wersję (np. z galeriami zdjęć)
Spodobał Ci się ten news? Zobacz nasze największe HITY ostatnich 24h
Skomentuj