Ten powszechnie komentowany temat jest chętnie poruszany zarówno na dużym, jak i małym ekranie. Chociaż minęło już kilka dobrych lat, odkąd przestał to być temat zakazany, to wciąż możemy dostrzegać wiele pozostałości po dawnym, bardzo silnym tabu.
Na dużym ekranie
Historia wątków homoseksualnych na ekranach sięga niemal początków kina - pierwszy film o gejach powstał już w 1919 roku w Niemczech i nosił znaczący tytuł "Inaczej niż inni". Produkcję tę spotkał smutny, choć łatwy do przewidzenia los - zabroniono projekcji, a wkrótce potem zniszczeniu uległy wszystkie kopie filmu. Na kilka kolejnych dziesięcioleci geje na ekranach byli czarnymi charakterami lub mieli na celu wyłącznie rozśmieszać widownię. W latach 30. w USA wprowadzono Kodeks Haysa, który stanowczo zabraniał pokazywania homoseksualistów na ekranie, a w 1967 roku niemiecki kodeks karny został uzupełniony o paragraf 175, który określał homoseksualizm jako "przeciwny naturze nierząd". Przepisy te wielokrotnie pomysłowo omijano (m.in. "Kotka na gorącym, blaszanym dachu" czy "Ben-Hur"). Kolejne dziesięciolecia przynosiły jednak coraz większe rozluźnienie i zezwalały na wiele więcej, pojawiały się już organizacje walczące o prawa mniejszości seksualnych, na ekranach także pozwalano sobie na coraz więcej ("The Rocky Horror Picture Show"), by w końcu doprowadzić nas do "Tajemnicy Brokeback Mountain", "C.R.A.Z.Y" czy "Fucking Amal".
[image-browser playlist="607381" suggest=""]©1997 Paramount Pictures
Na małym ekranie
Jednym z pierwszych gejów wśród postaci serialowych był Jodie Dallas, bohater "Soap", grany dość brawurowo przez Billy'ego Crystala. Jodie był zdeklarowanym gejem, jednak miał kilka romansów z kobietami, a owocem jednego z nich było dziecko. Wszelkie organizacje kościelne były oburzone wprowadzeniem takiej postaci i nawet społeczności gejowskie martwiły się, że jest ona zbyt kontrowersyjna i stereotypowa (przebieranie się w sukienki matki raczej nie mogło być odbierane pozytywnie).
Wkrótce po nim nadszedł czas na jednego z najbardziej znanych homoseksualistów serialowych - Stevena Carringtona z kultowej "Dynastii". Był on jedną z głównych postaci, dlatego jego orientacja seksualna była szeroko omawiana we wszystkich kręgach społecznych na terenie całego kraju. Steven - przystojny i inteligentny, wprost stworzony do podbijania serc żeńskiej części widowni, wolał chłopaków. Trudno było to zaakceptować - nie tylko jego serialowej rodzinie, ale przede wszystkim Amerykanom. Była to dość tragiczna postać, a każdy nowy romans kończył się w dramatyczny sposób. Decyzja scenarzystów o uczynieniu Stevena gejem została uczczona odejściem z obsady odtwórcy jego roli - Ala Corleya, który nie godził się na wcielanie się w tak kontrowersyjną postać. Twórcy musieli zorganizować nowe castingi, których efektem było zatrudnienie Jacka Colemana, grającego geja przez pięć kolejnych lat. Następne lata przynosiły coraz więcej wątków homoseksualnych, napisanych zupełnie bez polotu (choć zdarzały się także te z pomysłem - Callie Torres z Chirurgów, David Fischer z "Sześciu stóp pod ziemią"), ale mimo wszystko coraz skuteczniej burzących tabu i społeczne oburzenie.
[image-browser playlist="607382" suggest=""]©2010 ABC Studios
Dwadzieścia lat później zarówno telewizja, jak i społeczeństwo gotowe już były na takie seriale jak "Queer as Folk" - opowiadający o przygodach (w dużej mierze tych łóżkowych) trzech młodych gejów żyjących w Manchesterze czy Słowo na L - pokazujący od kuchni codzienne życie lesbijek. Oryginalna wersja "Queer as Folk" powstała w Wielkiej Brytanii już w 1999 roku, składała się jednak tylko z dziesięciu odcinków. Już rok później zabrali się do niego Amerykanie - stacja Showtime w latach 2000-2005 wyemitowała pięć sezonów serialu. Twórcy w dość ciekawej, komediowej konwencji pokazywali odważnie nie tylko problemy emocjonalne młodych gejów, wzbudzali ogromne kontrowersje przede wszystkim śmiałym podejściem do przedstawiania scen erotycznych. Takiego łamania konwenansów nie widziały jeszcze żadne ekrany. "Queer as Folk", wbrew wszelkim prognozom, okazał się być wielkim hitem. Zdobył tak dużą popularność, że Showtime przez pewien czas kojarzone było wyłącznie z gejowskim serialem. Produkcja jest do dziś ceniona za szczególnie wierne odzwierciedlanie prawdziwych problemów w środowisku homoseksualnym, pokazywanie relacji między gejami zupełnie bezpośrednio i bez zbędnej pruderii.
Obie te produkcje były przełomowe ze względu na miejsce, jakie zajmowały w nich osoby homoseksualne - wreszcie mogły wyjść z cienia wątków pobocznych i zająć miejsce z samego przodu. Równowaga się odwróciła - heteroseksualni zeszli na dalszy plan.
Co z serialami młodzieżowymi? Dziś można powiedzieć, że każdy z nich prędzej czy później wprowadzi jakiegoś homoseksualistę, a nikogo nie będzie to już dziwić. Jednak nie zawsze wszystko odbywa się tak gładko. Gdy w kanadyjskim serialu "Degrassi" pojawił się pierwszy wątek miłości dwóch chłopaków, widzowie byli bardziej niż zniesmaczeni. Twórcy nie przejmowali się jednak krytyką i dalej robili swoje. Kilka lat później, kiedy firma Kodak chciała nawiązać współpracę z serialem i reklamować w nim swoje produkty, Florida Family Association sprzeciwiła się, stwierdzając, że serial promuje homoseksualizm i inne "niemoralne zachowania". Takie przypadki zdarzają się jednak coraz rzadziej.
[image-browser playlist="607383" suggest=""]©2001 Epitome Pictures
Tajemny pakt scenarzystów
O homoseksualizmie można opowiadać na wiele sposobów, z lepszym lub gorszym efektem. Byliśmy już świadkami i wzlotów i upadków, jednak aktualnie najgorsze, co może spotkać taką opowieść to jej uderzające podobieństwo do dziesiątków poprzedniczek. Ta dziwna tendencja jest szczególnie widoczna w serialach skierowanych do młodzieży. Jeszcze przed rozpoczęciem oglądania takiej produkcji (ba! często przed rozpoczęciem jej emisji) możemy być pewni, że zostaniemy uraczeni wątkiem homoseksualnym, który pochłonie bardzo wiele czasu i na wiele odcinków całkowicie zdeterminuje wszelkie inne wątki fabularne.
Nie byłoby w tym nic złego, gdyby nie zupełny brak pomysłu na ciekawe poprowadzenie takiej postaci. Niestety w przerażającej większości przypadków już z góry możemy wyobrazić sobie cały przebieg wydarzeń, wiemy, jakie problemy staną bohaterom na drodze i jak będą starali się wyjść z opresji. Gdy popatrzy się całościowo na wszelkie takie wątki, można odnieść wrażenie, że scenarzyści spotkali się kiedyś przy piwie i zawiązali tajemny pakt, wspólnymi siłami tworząc scenariusz uniwersalny, ustalający raz na zawsze ogólne wzorce i kryteria, według których ma być poprowadzony każdy wymyślony przez nich wątek homoseksualny, zostawiając trochę miejsca na twórczość własną.
[image-browser playlist="607384" suggest=""]©2001 Home Box Office, Inc.
W teorii…
Mamy więc bardziej lub mniej wtapiającego się w tłum chłopaka bądź dziewczynę, którzy najczęściej na początku sami nie zdają sobie do końca sprawy z własnej odmienności, za to widzowie od razu potrafią domyślić się, co się święci. Nadchodzi pierwszy moment przełomowy - uświadomienie sobie swojej odmienności. Taka świadomość może przychodzić stopniowo, poprzez obserwacje swoich stosunków z innymi ludźmi, bądź spaść jak grom z jasnego nieba w krytycznym momencie. Po ochłonięciu następuje trudny i niestety bardzo długi proces godzenia się z tą prawdą. W tym miejscu możemy poczuć powiew świeżości i oryginalności, gdyż pojawiają się aż dwie możliwe opcje dalszego rozwoju wypadków. Pierwszy wariant: bohater najpierw może się spotkać z akceptacją przyjaciół, którzy będą go wspierać i rozumieć, za to mieć ogromne trudności w przekonaniu rodziców do swojego nowego "ja". Wariant drugi: bohater ma pełne poparcie rodziców, ale w chwili, w której się ujawnia, odwracają się od niego wszyscy rówieśnicy, którzy wolą się odsunąć, niż próbować to zrozumieć. Czasem te dwie opcje sumują się - od homoseksualisty odwracają się zarówno rodzice, jak i przyjaciele. Następuje zatem długi proces stopniowego zjednywania do siebie ludzi - prośbą bądź groźbą. Narażony na ciągłe nieprzyjemności i krzywdy nieszczęśliwy młody człowiek zamyka się w sobie, milknie i cierpi. Bywa, że usiłuje walczyć ze swoją naturą, którą zaczyna uważać za przekleństwo i usilnie stara się wpasować z powrotem we wzorce, czasem ma na tyle silny charakter, że z jeszcze większą siłą walczy o swoje prawa. Po wielu ciężkich chwilach, kryzysach w rodzinie i traumatycznych przeżyciach, których w dużej ilości dostarczają szkolni koledzy, nadchodzi czas na względny spokój. Sytuacja powoli się uspokaja, burza cichnie, a inne postaci dostają w końcu szansę rozwinięcia skrzydeł, które w czasie trwania burzy były regularnie podcinane. Taki stan trwa przez jakiś czas.
Następny przełom nadchodzi wraz z pojawieniem się na horyzoncie kogoś, kto w bardzo krótkim czasie podbija serce naszego bohatera. Problemy powracają w błyskawicznym tempie. Osoba ta może nie wykazywać takich skłonności albo jej serce może już należeć do kogoś innego. Jednak najczęściej stosowaną strategią jest wprowadzenie postaci, która znajduje się kilka etapów niżej od naszego bohatera - nie chce zaakceptować swojej orientacji albo już ją zaakceptowała, ale jeszcze nie ujawniła - potrzebuje w tym procesie wsparcia osoby starszej doświadczeniem. Po kolejnej porcji różnorakich perypetii i dramatów, dostajemy piękne, szczęśliwe zakończenie - wyznanie miłości, decyzję o wspólnym życiu i przeciwstawieniu się nietolerancji i złu tego świata.
[image-browser playlist="607385" suggest=""]©2009 20th Century Fox Television
...i w praktyce
Chyba najbardziej rozpoznawaną ostatnimi czasy nastoletnią postacią homoseksualną jest członek szkolnego chórku liceum McKinleya - Kurt Hummel, fenomenalnie wykreowany przez Chrisa Colfera. Nie bez znaczenia pozostaje fakt, że sam Colfer także jest gejem. Świadczy o tym dosłownie wszystko - zachowanie, sposób poruszania się, mówienia i śpiewania, dobór garderoby, który dosłownie zwala z nóg w każdej odsłonie. Losy Kurta na bardzo długi czas zdeterminowały całą fabułę serialu, ale najgorsze problemy i najbardziej bolesne sytuacje są już za nim - aktualnie znajduje się w pięknym, szczęśliwym związku z Blainem (uwielbianym przez publikę Darrenem Crissem) i ma za sobą pełne poparcie zarówno początkowo załamanego ojca, jak i wszystkich przyjaciół. Jakiekolwiek przejawy nietolerancji, wykazywane szczególnie przez członków szkolnej drużyny footballowej, są natychmiast potępiane, a Kurt zasypywany jest wyrazami współczucia. Żeby jednak widzowie nie zapomnieli, jak ciężka była droga, która wiodła do takiej krainy szczęśliwości, twórcy podarowali nam kolejną postać homoseksualną - tym razem lesbijką okazała się być najseksowniejsza i najbardziej obnosząca się ze swoimi częstymi... przyjaźniami z mężczyznami dziewczyna w szkole - cheerleaderka Santana Lopez. Ona jednak nie walczy o swoje prawa, ale za wszelką cenę stara się ukryć prawdę o sobie. Ryan Murphy, twórca Glee, zapowiedział, że wprowadzi do serialu tyle postaci homoseksualnych, ile tylko zapragnie, więc możemy się już przygotować na podobne niespodzianki.
Piękną lesbijkę podarowali nam także scenarzyści Słodkich kłamstewek - jedna z czwórki głównych bohaterek, Emily, wiodąca szczęśliwe życie u boku przystojnego chłopaka, odkrywa w sobie pociąg do tej samej płci wraz z pojawieniem się w zasięgu jej wzroku uroczej sąsiadki. Romans, który po wielu trudnościach związanych z oburzeniem ze strony rodziców i uczniów szkoły, w końcu ma szanse na dobre rozkwitnąć, zostaje przerwany przez nagły wyjazd obiektu uczuć Emily. Wkrótce jednak znajduje się następczyni nieobecnej - niestety ta dziewczyna, mimo widocznej słabości do Emily, nie jest w stanie zdobyć się na przyczepienie sobie łatki lesbijki, co skazuje zakochane dziewczyny na potajemne i pełne łez spotkania. Swoją drogą to zadziwiające jak szybko pojawiają się kolejne chętne do randkowania dziewczyny - miasteczko, które nie tolerowało tak długo jednej lesbijki nagle przygarnia ich kilka. Oczywiście są one coraz ładniejsze, coraz bardziej wyzwolone i otwarcie przyznające się do tego, że lubią dziewczyny. I oczywiście wszystkie chcą się umawiać z Emily. Główna bohaterka ma jednak to wielkie szczęście, że od samego początku może liczyć na całkowite wsparcie ze strony przyjaciółek.
[image-browser playlist="607386" suggest=""]©2010 Disney-ABC Domestic Television
Przed Kurtem i Emily młodych "odmieńców" podarowali nam oczywiście niezawodni Brytyjczycy. Każda generacja Kumpli oferuje nam rozbudowane problemy z odmienną seksualnością, trzeba jednak przyznać, że podchodzą do tematu dużo realniej niż ich koledzy zza oceanu. Geje na całe szczęście nie chodzą w obcisłych spodniach bez kieszeni. W pierwszej serii "odmieńcem" był Maxxie - uroczy tancerz, nie mogący chyba nie budzić sympatii. Nie była to jednak historia wysuwająca się na pierwszy plan. Chłopak miał kilka problemów z akceptacją (ale był wtedy mężnie broniony czy to przez przyjaciół czy to przez wyrozumiałego ojca) i był narażony na parę nieprzyjemnych sytuacji, ale w zupełności akceptował siebie i wiedział kim chce być. Taką postawą w końcu zyskał wszystko - chłopaka, przyjaciół i dobrze zapowiadającą się przyszłość.
Za to seria druga dostarczyła nam bardzo rozbudowanej opowieści o trudnej miłości Emily i Naomi, które musiały o nią bardzo mocno walczyć. Przez większość czasu między sobą. Chociaż w tym przypadku scenarzyści przeprowadzili nas przez wszystkie możliwe problemy z rodziną, rówieśnikami i samoakceptacją, historia była dużo mniej sztuczna i uciążliwa dla widza, a dobre zakończenie ich historii cieszyło i wzruszało naprawdę, a nie tylko dawało ulgę i wytchnienie od łzawych perypetii.
[image-browser playlist="607387" suggest=""]©2007 Company Pictures
Różowy, wspaniały świat
Nie mogę pozbyć się natrętnej myśli, że homoseksualiści są w serialach promowani. Odnoszę wrażenie, że wszelkie takie działania mają na celu włącznie się do jakiejś bardzo szeroko pojętej kampanii społecznej, zatytułowanej: "Homoseksualiści są sympatyczni i nie różnią się od nas, dlatego ułatwiajmy im życie!". Pytanie: czy to naprawdę konieczne? Czy nie przecenia się czasem naszej nietolerancji? W serialach zwykle nie ma brzydkich gejów, czy grubych lesbijek, z całą pewnością nie można ich określić jako odrzucających - najczęściej są to dobrze wyglądający chłopcy i najładniejsze dziewczęta. Przedstawia się wyłącznie ich pozytywny obraz, zupełnie jednostronny. Homoseksualiści nie mają też paskudnych charakterów, nie przyczyniają się do niczyjego nieszczęścia i ogólnie rzeczy ujmując - nikomu nie zawadzają. Tworzą silne związki, które jak na realia serialowe trwają wyjątkowo długo, nie zdradzają się, nie kłamią. Czy budowanie właśnie takiego obrazu nie jest krokiem w kierunku odrealnienia takich postaci? Traktowanie ich na specjalnych warunkach jest dla nich krzywdzące, bo właśnie tego starają się uniknąć - walczą przecież o postrzeganie ich jako część tłumu, stanowiącą jego integralną część. Być może lepszą formą kampanii społecznej byłoby właśnie potraktowanie serialowych homoseksualistów jak zwykłych młodych ludzi, którzy mają też inne, powszechne problemy, które mogą współdzielić ze wszystkimi rówieśnikami, a które nie są całkowicie odsunięte na bok przez problemy wiążące się z ich orientacją seksualną.
Czyżby stosowanie takich zabiegów miało na celu przyciągnięcie przed telewizory właśnie widowni homoseksualnej? Mają oni znaleźć swoje odpowiedniki wśród serialowych postaci, a ich perypetie mają być gotową receptą na rozwiązanie własnych problemów? Niestety często wygląda to zupełnie inaczej - takie wątki są spłycone, przerysowane, czasem wręcz ocierają się o karykatury w najczystszej postaci.
[image-browser playlist="607388" suggest=""]©2011 20th Century Fox Television
Uspokajające statystyki
Zupełnie inny obraz wyłania się jednak z badań przeprowadzanych wśród amerykańskiej społeczności przez GLAAD (Gay & Lesbian Alliance Against Defamation) - amerykańską organizację walczącej z homofobią w mediach. GLAAD od wielu lat monitoruje ramówki telewizyjne, by zainterweniować w każdym przypadku nawet najmniejszego przejawu nietolerancji, prowadzi różne statystyki, na przykład licząc jaki procent serialowych postaci zajmują osoby homoseksualne i czy ten procent rośnie, czy maleje (!). Prowadzą także silne akcje promocyjne tych seriali, które uważają za tolerancyjne i ciekawie rozwijające postaci homoseksualne - do tych najlepiej ocenianych zalicza się z pewnością Glee, True Blood, Modern Family czy Pretty Little Liars. Według badań społeczność gejowska w Stanach Zjednoczonych jest zadowolona ze swojego obrazu kreowanego w mediach - ich przedstawicieli jest coraz więcej, a historie są coraz bliższe prawdzie i realistyczne. Jedno trzeba przyznać - społeczeństwo z tym zjawiskiem z pewnością nie walczy. Postaci homoseksualne robią największą karierę, poświęca się im najwięcej miejsca, a wcielający się w nie aktorzy masowo trafiają na okładki magazynów. Czy więc taka kampania nie działa odwrotnie niż powinna? Czy przez to, że napotykamy się na takie wątki częściej niż często, a twórcy kładą na nie aż taki nacisk, usilnie starając się pokazać, że walczą o tolerancję, nie dostajemy tego w nadmiarze? Wiadomo, że żaden przesyt nie jest dobry.
Może chodzi jednak o coś zupełnie innego? Może nie jest to część kampanii na rzecz tolerancji, ale zwykła próba oddania faktycznego stanu społeczności nastolatków, próba utworzenia przekroju, który miałby uchwycić jak najlepiej wszystkich członków szkolnej społeczności - tak, aby znalazł się reprezentant każdej z podgrup? W takie sytuacji być może bardziej sztuczne i nie odzwierciedlające rzeczywistości byłoby właśnie nie wprowadzenie postaci homoseksualnej? Taki mechanizm działałby przecież tak samo, jak tendencja do przyłączania do każdej możliwej społeczności postaci różniących się od większości kolorem skóry czy religią. Czy decyzja o nie umieszczeniu homoseksualisty w scenariuszu byłaby odczytywana jako świadectwo fałszu i spaczonego odbicia rzeczywistości? W tym momencie twórcy seriali młodzieżowych znaleźliby się w kropce - umieścić geja w obsadzie - źle, nie umieścić - niedobrze. Myślę jednak, że będzie ich coraz więcej, a członkowie GLAAD będą mogli pochwalić się ładniejszymi statystykami. Aktualnie sytuacja rysuje się bardzo niepokojąco - duża część postaci homoseksualnych w serialach tworzona jest zupełnie na siłę - jakby scenarzyści czuli się w obowiązku takiego bohatera skonstruować i wypromować, ale zupełnie nie mieli na niego pomysłu ani nawet nie do końca wiedzieli po co to zrobili. Szkoda. Dobrze poprowadzony wątek, nawet najbardziej kontrowersyjny, zawsze dodaje fabule żywszych kolorów. Wplatanie takiego wątku, zupełnie niepasującego do serialu, może go tylko zepsuć. I kilka razy tak się właśnie stało. Niepotrzebne motywy homoseksualne nie podnoszą poziomu tolerancji, tylko irytują. Osobiście czuję się zmęczona jednostajnością i ogromem czasu, jakie takie wątki pożerają. Apeluję do scenarzystów, aby tajemny pakt rozwiązali, bo zrobił już tyle dobrego, ile tylko mógł, a teraz tylko szkodzi.