Obrazkowe historie pełne akcji przyjęły się w świecie tak dobrze, że tylko kwestią czasu było, kiedy wejdą na ekrany kin. Ich pierwsze adaptacje pochodzą z lat 40. XX, a mimo to do dziś są tematem niewyczerpanym. Kino komiksowe przeżywa obecnie czasy swojej największej świetności i sięga zarówno po znanych oraz wielokrotnie wyświetlanych bohaterów, jak i po tych, których historie nadal nie wyszły poza papier. Regularnie słyszymy o kolejnej wielkiej produkcji inspirowanej komiksem czy wręcz będącej jego dosłowną ekranizacją i choć dokładnie wiemy, czego się spodziewać (wszystkie filmy komiksowe ociekają bowiem podobnymi, spektakularnymi efektami specjalnymi), często wyczekujemy ich z utęsknieniem. Fenomen kina komiksowego wziął się między innymi z tego, iż odwołuje się ono do naszych sentymentów – oto widzimy aktorskie, bardziej namacalne wcielenia naszych idoli, których przed dekadami umiłowaliśmy sobie w wersji płaskiej na stronach gazetek. Dodatkowo zapewnia ogromną dawkę podstawowej rozrywki kolorowymi kadrami, szybkimi ujęciami, wybuchami, akcją i rzeczonymi efektami specjalnymi, od których trudno oderwać wzrok, oraz skutecznie gromadzi coraz liczniejszą publiczność – nie tylko męską. W porównaniu z tymi sprzed lat, na gruncie współczesnych adaptacji komiksowych wiele zaczyna się zmieniać. Z dalszych planów coraz bardziej wychylają się postacie kobiece, które są na tyle ciekawe i inspirujące w swoich komiksach, że pretendują do większych i dobrze zaprojektowanych ról filmowych. Początkowo stanowiły jedynie dodatek, uzupełnienie historii herosa o wątek miłosny, jednak z biegiem lat wiele z nich doczekało się własnego fandomu, a także szacunku, jaki dotychczas posiadali głównie przedstawiciele płci przeciwnej. Oczywiście nie oznacza to, że rola „drugiej połówki superbohatera” odchodzi do lamusa. To prawdopodobnie nie nastąpi nigdy, bo wątki romantyczne – mniej lub bardziej wyraziste – obracają kinem praktycznie od jego początków i nic nie wskazuje na to, by miało się to zmienić. Flagowymi przykładami dziewczyny „do pary” są Lois Lane (wybranka Supermana) oraz Mary Jane Watson (która podbiła serce Człowieka Pająka). Choć Lois związana jest z Supermanem od zawsze i - wydawałoby się - „na zawsze”, kinowa Mary Jane skończyła się wraz z filmami Sama Raimiego, a Spider-Man z kolejnych produkcji odnajduje się już w zupełnie innych kobiecych ramionach. Bądź co bądź, to właśnie kreacja Kirsten Dunst najbardziej kojarzy się z jego postacią, podobnie jak trylogia Raimiego – z jedyną słuszną adaptacją Spider-Mana. Innymi współczesnymi dziewczynami superbohaterów są Natalie Portman jako Jane Foster (wybranka Thora) czy Gwyneth Paltrow (która wcieliła się w Pepper Pots, towarzyszkę Iron Mana). Wszystkie wymienione damy serca są stuprocentowymi Ziemiankami i nie mogą pochwalić się żadną nadludzką mocą – w porównaniu do swoich facetów, są zwyczajnie słabe i bezbronne, aczkolwiek to się ciut zmienia w Iron Man 3 z postacią Pots. Skontrastowanie takiej biednej kobietki w opałach z silnym mężczyzną, który w obliczu zagrożenia osłania ją własnym ciałem, a gdy trzeba, ryzykuje dla niej życie, przyjmuje się bardzo dobrze zarówno w kinematografii, jak i we wszelkich innych dziedzinach sztuki. Wynika to prawdopodobnie z podstawowych ról społecznych, jakie odgórnie przypisuje się płciom – każda kobieta chciałaby znaleźć się w ramionach bohatera, a każdy mężczyzna lubi przeglądać się w herosie z ekranu niczym w lustrze. Zagospodarowanie głowy takimi, a nie innymi modelami inspiruje niejako do podtrzymywania ich w życiu prywatnym. Nikt nie oczekuje od mężczyzn, że zaczną latać lub strzelać laserem z oczu, ale - umówmy się – noszenie swojej kobiety na rękach sprawia, że automatycznie urastają oni do rangi takich superbohaterów, jakich oglądamy na ekranie. Być może to właśnie w psychologii społecznej należy doszukiwać się przyczyn, dla których wśród ekranowych herosów zaczyna pojawiać się coraz więcej kobiet. Silne, niezależne, odważne, radzące sobie w każdej sytuacji, stanowią wyidealizowany model kobiety XXI wieku. Dziś coraz mniejszej liczbie pań odpowiada rola niewiasty wiecznie oczekującej na wybawienie – same potrafią o siebie zadbać i gdy trzeba, walczą z wszelkim złem codzienności. Komiksy oraz filmy komiksowe oczywiście przerysowują te kwestie, ale warto zaryzykować stwierdzenie, że to wszystko podszyte jest chęcią zainspirowania publiczności do naśladowania podobnych postaw - dlatego też sięgają po bohaterki rysunkowe, powierzając im odpowiedzialne i rozbudowane role. Na ekranie powoli zaczyna się pojawiać sprawiedliwe równouprawnienie, w każdym tego słowa znaczeniu. Pierwsze bardziej odważne kreacje istotnych postaci kobiecych wzięły się głównie z obsadzania ról antagonistek. Zwykle „tymi złymi” byli mężczyźni (lub istoty pozaziemskie, jednak bezsprzecznie bardziej męskie niż kobiece), ale szybko odkryto niezastąpioną przewagę pań - za sprawą seksapilu i uroku osobistego dużo zgrabniej wychodzi im snucie wszelkich intryg i owijanie sobie głównego bohatera wokół palca. Są tym samym na wygranej pozycji i nie sposób się im oprzeć. Stąd też coraz powszechniejsze ubieranie szwarccharakterów w wysokie szpilki i obcisłe lateksowe stroje – femme fatale na ekranie sprzedają się przecież naprawdę dobrze. Jako przykłady komiksowych antagonistek w kinie przywołać można Catwoman, w którą wcielały się Halle Berry czy Anne Hathaway, a także Mystique z serii filmów o X-Menach – stanowi ona najbardziej wyrazistą wizualnie postać spośród wszystkich mutantów, głównie za sprawą nagiego, intensywnie niebieskiego ciała. W jej rolę wcielały się kolejno Rebecca Romijn i Jennifer Lawrence. Mystique, w przeciwieństwie do przywoływanych wcześniej bohaterek, posiada szereg mocy nieosiągalnych dla zwykłego człowieka. Choć uniwersum X-Menów obfituje w istotne bohaterki kobiece, do których należą między innymi Jean Grey czy Storm, poza nim niewiele żeńskich postaci komiksowych może pochwalić się czymś więcej niż tylko ponadprzeciętną sprawnością fizyczną... Jak widać jednak (ostatnio coraz wyraźniej), nie jest to przeszkodą, by i z takich pań uczynić bohaterki pierwszoplanowe. Do grona komiksowych dziewczyn grających w filmach pierwsze skrzypce (choć niekoniecznie posiadających swój własny film zatytułowany pseudonimem lub nazwiskiem – a przynajmniej jeszcze nie...) należy bez wątpienia Czarna Wdowa (w tej roli Scarlett Johansson). Jest kobietą silną, waleczną i odważną, mogącą pokonać przeciwnika jednym ciosem, a z jej umiejętności i szpiegowskiego wyszkolenia korzysta wielu w potrzebie. Takie przedstawienie kobiety na ekranie okazało się strzałem w dziesiątkę, stąd też namnażające się produkcje z jej udziałem. Tylko kwestią czasu jest, kiedy Czarna Wdowa będzie w filmie główną, a nie tylko poboczną i asystującą postacią. Podobnie rzecz ma się z Wonder Woman, którą w wersji aktorskiej mogliśmy zobaczyć przy okazji filmu Batman v Superman: Dawn of Justice , a która już w przyszłym roku wystąpi w pełnometrażówce pod własnym szyldem. Być może kiedyś takiego zaszczytu dostąpi nowe aktorskie wcielenie Harley Quinn (Margot Robbie), która - jak słyszy się zewsząd - „uratowała kiepski Suicide Squad”. Dostrzeżenie w kobietach tak dużego potencjału i świadomość tego, że od ich bohaterek może zależeć powodzenie całej ekranizacji, musi poskutkować rozbudowaniem pierwiastka żeńskiego w kinie komiksowym. Takich uwag nie puszcza się mimo uszu i twórcy filmowi z pewnością zrobią z nich dobry pożytek. Kobiety w filmie komiksowym XXI wieku przeszły długą drogę aklimatyzacji, jednak zakończyły ją wstępnym sukcesem i osiedliły się w nim na dobre. Coraz chętniej patrzy się na żeńskie epizody komiksowe niczym na niezależne bohaterki, stanowiące inspiracje dla nowych ciekawych adaptacji. Co prawda wciąż są one zdominowane przez role męskie, jednak nie sposób się temu dziwić - biorąc pod uwagę fakt, że to właśnie mężczyźni byli początkowo superbohaterami, których historie chciało opowiadać kino, rozumiemy niejako, że rysunkowe kobiety też muszą zwyczajnie poczekać na to, aż kino samo po nie sięgnie. Postęp kulturowy wymusza na twórcach swego rodzaju otwartość na zmiany i z tego też powodu komiksowe bohaterki rekrutowane są na ekran coraz chętniej, zaskarbiając sobie taki sam respekt co wcześniej herosi w pelerynach. To, czy robienie strongwoman z płci niegdyś delikatnej i wymagającej opieki jest właściwe, jest kwestią sporną i zależy tak naprawdę od indywidualnych światopoglądów, jednak w świetle równouprawnienia i rozsądnego feminizmu sprawy kobiet w kinie komiksowym posuwają się w dobrym kierunku.
W księgarniach można znaleźć książkę Czarna Wdowa. Na zawsze czerwona.
To jest uproszczona wersja artykułu. KLIKNIJ aby zobaczyć pełną wersję (np. z galeriami zdjęć)
Spodobał Ci się ten news? Zobacz nasze największe HITY ostatnich 24h
Skomentuj