Po ogromnym sukcesie Przełamując fale nazwisko Larsa von Triera stało się jednym z najgorętszych w filmowej Europie. Charyzmatyczny reżyser oczarował publiczność, zyskał sobie przychylność krytyków oraz wzbudzał zainteresowanie swoją publiczną kreacją.
Po znakomitej Melancholii nadszedł czas na podtrzymanie reputacji kontrowersyjnego twórcy. Lars von Trier przestał być zapraszany do Cannes, a na festiwalu filmowym w Berlinie, przy okazji swojej kolejnej premiery, pojawił się w koszulce z logo festiwalu w Cannes z podpisem: "PERSONA NON GRATA official selection". Z ogromnym entuzjazmem wypowiadał się w prasie na temat skandalu obyczajowego, w którym brał udział oraz z radością oświadczał, że jest bardzo dumny ze statusu „persona non grata”. Wieloletni ulubieniec (można nawet powiedzieć, że wychowanek) Cannes grał dyrekcji festiwalu na nosie i najwyraźniej świetnie się przy tym bawił. Dodatkowo zapowiadał swój najnowszy projekt – Nimfomankę. Zapewniał, że wszystkie sceny seksu będą prawdziwe, a prasa coraz częściej określała nadchodzącą premierę mianem pornografii.
Nimfomanka miała premierę w 2013 roku i została podzielona na dwie części. Kontrowersje wokół produkcji zdążyły urosnąć do ogromnych rozmiarów jeszcze przed pierwszym pokazem. Historia Joe (Charlotte Gainsbourg), która trafia do samotnego kawalera Seligmana (Stellan Skarsgård) i opowiada mu o swoim życiu, podzieliła widzów na dwa fronty. Nie da się ukryć, że w Nimfomance nie brakuje scen seksu, jednak często jest on groteskowy lub przerysowany. Lars von Trier zręcznie żongluje formami filmowymi, stylem, kompozycją, tak jakby starał się na siłę uniknąć zaszufladkowania Nimfomanki do jakiejkolwiek kategorii. Trzeba przyznać, że robi to bezbłędnie, a opowieści Joe brzmią jak zestaw co ciekawszych anegdot.
Spojrzenie na nimfomanię jak na chorobę, która przede wszystkim jest źródłem cierpienia, a nie przyjemności, staje w kontrze wobec fantazji wielu mężczyzn o tym, aby związać się z kobietą uzależnioną od seksu. Jedną z najbardziej wstrząsających dla mnie scen był moment śmierci ojca Joe. Załamana kobieta w obliczu ogromnej dawki emocji poczuła ogromne podniecenie, które musiała jak najszybciej ugasić. Nie było tu czasu na żałobę, ponieważ uzależnienie okazało się silniejsze. Z drugiej strony wiele scen wydaje się wręcz komicznych, jak chociażby zawody między Joe a jej przyjaciółką, która z nich w trakcie jazdy pociągiem da radę więcej razy uprawiać seks oralny…
Między historiami mamy sceny dialogów między Joe a Seligmanem, w których mężczyzna stara się pocieszyć oraz usprawiedliwić kobietę. Wiele z tych rozmów ma w sobie dużą dawkę lekkości oraz poczucia humoru. W drugiej częściej Nimfomanki Duńczyk postanowił pokazać już długą drogę w dół. Joe coraz bardziej wpada w seksualny nawyk, staje się przedmiotem w rękach mężczyzn, idealnym obiektem seksualnym, który nigdy nie ma dość. Krytyce zostaje poddany patriarchat, a emancypacja przez seks okazuje się pułapką. Kobieta załamuje się coraz bardziej.
Antychryst, Melancholia oraz Nimfomanka tworzą Trylogię Depresji. Artysta w każdym z tych filmów przedstawił obraz zaburzeń depresyjnych. Często uznawane są one za jedne z najbardziej osobistych filmów reżysera. Dzięki tej trylogii pokazał, że depresja ma wiele twarzy i wynika z różnych sytuacji. Można przyjąć założenie, że była to również dla niego forma oczyszczenia oraz próba zmierzenia się z własnymi koszmarami.
Ostatnim jak do tej pory filmem Larsa von Triera jest Dom, który zbudował Jack z 2018 roku. Według reżysera to najbardziej osobisty projekt w całej jego karierze. Dramat o seryjnym mordercy, który w swoich zbrodniach próbuje odnaleźć nawiązania do dzieł sztuki, jest dla mnie niczym innym jak czarną komedią. Główny bohater Jack (rewelacyjna rola Matta Dillona) jest architektem, który szuka morderstw doskonałych. Z ciał zamordowanych ofiar buduje swój dom… Trudno tutaj o logiczny opis fabuły, ponieważ film wymyka się wszystkim prawom. Duńczyk zbudował sobie tym filmem coś na wzór pomnika swojej twórczości.
Czego w tym filmie nie ma? Zaczyna się od nagrania, w którym sam Lars von Trier zachęca widzów, aby usiedli jak najbliżej drzwi, żeby mogli szybko opuścić sale kinowe. Krew, bestialstwo, gwałty oraz morderstwa są tu pokazane wprost, bez znieczulenia, a jednak mimo wszystko bawią. Prawdopodobnie znowu padłam ofiarą duńskiego reżysera, który konsekwentnie wprawia mnie w poczucie winy. Przy każdym kolejnym jego filmie przyklaskuje tym wszystkim podłościom, które widzę na ekranie. Jednak poza samymi okropnościami dużo tutaj piękna. Dom, który zbudował Jack pełen jest dzieł sztuki, wspaniałej muzyki, nawiązań do wielkich twórców filmowych oraz do wcześniejszych filmów samego von Triera. Przebodźcowanie osiąga tutaj wyżyny i na pewno jest to produkcja, którą należy obejrzeć przynajmniej kilka razy. Zawsze dostrzeże się w niej coś nowego. Żywe przeniesienie obrazów na sceny filmowe jest prawdziwą ucztą dla oczu i rekompensuje krwawe morderstwa. W ten film się po prostu wsiąka. Warto tutaj przypomnieć o prawdziwym ojcu reżysera, który był architektem jak tytułowy Jack. Pamiętam, że kiedy oglądałam produkcję w kinie, zaśmiewałam się głośno wraz z moją przyjaciółką, a wielu ludzi patrzyło na nas z niepokojem (zwłaszcza jak Jack strzelał do dzieci) lub opuszczało kino. Zdecydowanie nie jest to film dla każdego.
Dom, który zbudował Jack był symboliczną zgodą między Duńczykiem a festiwalem filmowym w Cannes. Film miał premierę na festiwalu, jednak nie brał udziału w konkursie. Topór wojenny został zażegnany. Produkcja wzbudziła po raz kolejny wiele kontrowersji, a sam reżyser zaczął pokazywać się publicznie jako osoba starsza, zmęczona, niemal jedną nogą w grobie. Można tu postawić pytanie, czy faktycznie tak podupadł na zdrowiu, czy jest to kolejna kreacja, którą stwarza, aby móc zaskoczyć po raz kolejny.
Lars von Trier jest postacią niesamowicie charyzmatyczną i kontrowersyjną. Czytając autobiografię artysty z 2000 roku Spowiedź DOGMA-tyka, nie mogłam wyjść z podziwu, jak wielkim jest bajarzem oraz mitomanem. Anegdoty wydają się żywcem wyciągnięte z filmu albo z bardzo kreatywnej głowy. Dodatkowo całość przedstawiono w formie wywiadu rzeki, gdzie plątanie wątków, uniki czy drobne utarczki słowne momentami doprowadzały mnie do szału, ale dały też możliwość spojrzenia na twórczość Duńczyka przez inny pryzmat. Polecam również pozycję autorstwa Nilsa Thorsena Lars von Trier. Życie, filmy i fobie geniusza. Autor spędził z reżyserem kilka miesięcy, obserwując jego codzienne zwyczaje oraz rozmawiając o życiu i sztuce. Wyłonił się z tego obraz niezwykłego artysty – pełnego pomysłów, narcystycznego, świadomego swojego talentu pasjonaty kina. Z drugiej strony Nils Thorsen przybliżył czytelnikom sylwetkę człowieka zagubionego, przepełnionego fobiami, zmagającego się z depresją, pełnego dziwactw, ale kochającego nad życie swoje dzieci.
Nils Thorsen przybliżył czytelnikom sylwetkę człowieka zagubionego, przepełnionego fobiami, zmagającego się z depresją, pełnego dziwactw, ale kochającego nad życie swoje dzieci.
Jakie jest kino Larsa von Triera? Na pewno odważne, innowacyjne i pełne kontrowersji. Artysta wielokrotnie udowodnił, że nie boi się trudnych tematów, a stałym punktem jego filmów jest sąd nad ludzkością. Duńczyk otwarcie pokazuje, jak cienka jest granica między człowieczeństwem a zezwierzęceniem. Za najważniejsze siły wpływające na życie uważa miłość, pożądanie oraz śmierć. Prywatnie twierdzi, że boi się kobiet. Może dlatego dla swoich aktorek często bywał okrutny i nie miał oporów przed tym, aby się nad nimi znęcać psychicznie. Niczym mieszkańcy Dogville wykorzystywał swoją pozycję. A może chciał stawić czoło tej fobii? Zauważcie, że zazwyczaj to kobiety są głównymi bohaterkami, a zarazem najsilniejszymi postaciami w jego filmach.
W 1991 roku Lars von Trier podjął się projektu Dimension, który miał trwać 33 lata. Głównym założeniem było nagrywanie kilku minut materiału filmowego corocznie, z różnymi aktorami, często o innej tematyce, by finalnie stworzyć z tego film. Duńczyk konsekwentnie realizował swoją wizję przez 19 lat. Otrzymywał również regularne dotacje od Duńskiego Instytutu Filmowego. W 2010 roku oznajmił, że rezygnuje z dalszej pracy i zaprezentował dotychczasowy zmontowany materiał. Podsycił tym apetyt na więcej, ponieważ eksperyment naprawdę mógł się udać i wnieść powiew świeżości do jego twórczości. W 2024 planowo miała się odbyć premiera. Wielu ludzi uważa, że Lars von Trier tak naprawdę nie zrezygnował z projektu i w tajemnicy przed wszystkimi wciąż go kontynuuje. Wszystko po to, aby po raz kolejny zaskoczyć. Miejmy nadzieję, że tak się stanie.