Komiksy o superbohaterach oraz filmy na ich podstawie od zawsze utwierdzają nas w przekonaniu, że dobro zwycięża, a zło musi zostać ukarane. Dzisiaj takie ekranizacje przeżywają swoją złotą erę i choć często nie odbiegają od utartego schematu efektownej rozrywki dla mas, to czasem jednak udaje im się uchwycić w ciekawy sposób dzisiejszą rzeczywistość. Dlatego też w tym artykule zastanowimy się, przed czym współcześnie bronią nas superbohaterowie i jak się z tego wywiązują.
XXI wiek to jednak nie tylko strach przed wojną i terroryzmem. Współcześnie nasila się również nieufność obywateli do rządowych instytucji, a skrajne tego przypadki ewoluują do rozmiarów teorii spiskowych. Zakładają one m.in. istnienie tajnego światowego rządu, który zakulisowo sprawuje władzę i napędza globalne konflikty. Takie idee również zostały zaadaptowane na potrzeby filmu komiksowego. Mowa tu oczywiście o Captain America: The Winter Soldier, który materializuje te lęki w typowy dla Marvela sposób. Tytułowy bohater, Steve Rogers, dowiaduje się bowiem, że unicestwiona przez niego w czasie II wojny światowej nazistowska organizacja Hydra wcale nie przestała działać, a jedynie zeszła do podziemia. Przez lata opanowała z ukrycia największe instytucje państwowe i dzięki temu zyskała możliwość sterowania losami ludzkości. Brzmi to niezwykle podobnie do współczesnych organizacji, którym zarzuca się tajną działalność na rzecz Nowego Porządku Świata, jak Iluminaci, Masoni czy Grupa Bilderberg. Film przytacza nawet, w kontekście odradzania się Hydry, faktyczną tajną operację o nazwie Paperclip, której zadaniem był werbunek nazistowskich naukowców, aby pracowali dla amerykańskiego rządu. Oczywiście nie wiemy, ile prawdy zawierają spiskowe teorie (albo czy w ogóle), ale nadal pozostaje strach, że istnieje grupa wpływowych ludzi mających w garści pełnię władzy i bynajmniej niewykorzystujących jej w szczytnych celach. Choć może to być lęk dosyć irracjonalny, sam film prezentuje interesującą i niepokojącą wizję świata, w którym istnieje tajna grupa bez skrupułów likwidująca swoich przeciwników.
Nowe technologie również mogą stać się świetnym pretekstem do zobrazowania zagrożeń dzisiejszej doby. Wyjątkowo atrakcyjnym tematem są przede wszystkim roboty i przejmowanie przez sztuczne inteligencje władzy nad światem. Nie jest to temat zupełnie nowy ani oryginalny (wszyscy pamiętają złowrogi komputer Hal-9000 czy Terminatora), ale obecnie przybiera on coraz mniej abstrakcyjną formę. Powstanie AI, która potrafi myśleć tak jak człowiek, nie jest już odległym snem, ale nieuchronnie nadchodzącym wydarzeniem. Naukowcy z różnych dziedzin, na czele z Rayem Kurzweilem czy Stephenem Hawkingiem, zapowiadają, że systemy oparte na sztucznej inteligencji osiągną świadomość już w ciągu najbliższych kilkudziesięciu lat. Trudno przewidzieć, co przyniesie ta zmiana, ale Hollywood wydaje się rozsiewać jedynie te najczarniejsze wizje. Nie inaczej jest z kolejnym filmem komiksowym, a więc Avengers: Age of Ultron. Robot, zbudowany i opatrzony świadomością przez Tony’ego Starka i Bruce’a Bannera, miał za zadanie chronić świat za wszelką cenę, jednak opacznie rozumiejąc te słowa, doszedł do wniosku, że to ludzie przyczyniają się najbardziej do zagłady planety, a więc trzeba ich unicestwić. Oczywiście superbohaterowie wygrywają walkę ze śmiercionośnym Ultronem, ale płacą za to wysoką cenę. Jeden z ich nowych członków ginie, całe państwo (fikcyjna Sokovia) ulega zniszczeniu, a co najważniejsze – winą za całą sytuację zostają obarczeni Stark i Banner, członkowie Avengers, a nie typowi złoczyńcy. Tym samym film ten może ukazywać nie tylko lęk przed świadomymi robotami, ale i upadek dotychczasowych autorytetów. Tak jak w Captain America: The Winter Soldier - nasza wiara w organizacje, które mają nas chronić, zostaje tutaj wystawiona na próbę.
Incydent z Sokovii nie zostaje zapomniany tak łatwo i antagonista z najnowszego filmu Marvela, a więc Zemo z Captain America: Civil War, mści się, skłócając herosów, którzy przyczynili się do śmierci jego rodziny. Również wątek nieufności wobec rządu jest kontynuowany, gdy NATO wymaga bezwzględnej kontroli nad działaniami Avengers. Dlatego też każdy – także widz - musi opowiedzieć się po jednej ze stron: zaufać, że rząd światowy sprawnie pokieruje superbohaterami w razie zagrożenia, lub oddać swobodę działania w ich własne ręce, przy czym żadna z tych opcji nie wydaje się idealna ze względu na nadszarpnięte zaufanie do obu instytucji. Tak więc zamiast chronić świat, wszyscy walczą między sobą, co bardziej przypomina współczesne czasy, niż mielibyśmy ochotę przyznać. Mamy przy tym świadomość, że już niedługo zwaśnione obozy połączą się w obliczu niebezpieczeństwa (kolejna część przygód drużyny Avengers wejdzie do kin w 2018 roku), ale wątek rządowej kontroli pewnie jeszcze się pojawi. I choć film dotyczy nadzorowania jedynie osób o nadzwyczajnych zdolnościach, można doszukać się w nim lęku przed podobną sytuacją na skalę globalną.
Jak można zauważyć, ostatnie dziesięciolecie to czas adaptacji komiksów, nie tylko ze względu na ich atrakcyjną formę, ale też możliwość przemycania do fabuły typowo współczesnych lęków. Superbohaterowie nadal walczą ze złem, ale coraz częściej konflikty te dotyczą też wojny, terroryzmu, tajnych organizacji czy sztucznej inteligencji. Przy tym filmowi protagoniści nie są już idealnymi pomnikami sprawiedliwości. Popełniają błędy i muszą za nie płacić. Choć najczęściej wygrywają swoje bitwy, to ich zwycięstwo bywa pyrrusowe. Ludzie giną, miasta popadają w ruinę, a dotąd niezwyciężone drużyny rozpadają się pod wpływem ideologii. Wrogowie czają się już nie tylko w kosmosie czy umysłach szaleńców, ale również przyjmują postać rządowych autorytetów czy ofiar tragedii, które miały miejsce na ekranie. Walka ze złem przestaje być przez to jednoznacznie ukierunkowana. Superbohaterowie kiedyś pokazywali nam, że dobro istnieje nawet w najczarniejszych czasach i zawsze zwycięża. Dziś stąpają po bardziej szarym moralnie gruncie, a zamiast zwalczać lęki ludzkości, sami przykładają do nich rękę. Wydaje się wręcz, że życie w uniwersum herosów w pelerynach jest coraz mniej atrakcyjne, a bardziej przypomina już naszą, szarą rzeczywistość.