"Cringe" stał się niezwykle popularnym hasłem w ostatnich latach. W 2022 roku znalazł się nawet w plebiscycie na najbardziej Młodzieżowe Słowo Roku, organizowanym przez Wydawnictwo Naukowe PWN. Choć wystarczy zajrzeć do słownika języka angielskiego, by dowiedzieć się, że to zapożyczenie oznacza nic innego jak poczucie wstydu, to w popkulturze staje się o wiele bardziej skomplikowanym zjawiskiem. Bo co właściwie wywołuje u nas ciarki żenady w kinie i telewizji? I kiedy filmowcy przekraczają wybaczalną granicę?
Fot. Materiały prasowe

Cringe przychodzi z wiekiem? 

Cringe zwykle nie oznacza nic dobrego. W końcu coś musiało być na tyle żenujące, by użyć tego sformułowania. Jednak w popkulturze to określenie jest bardzo płynne z kilku powodów. Po pierwsze niektóre tytuły i sceny dopiero z czasem zaczynają wydawać się obciachowe. Może się tak dziać, ponieważ jako młodsi widzowie mamy zdecydowanie mniejsze wymagania. Nie ma żadnego wybitnego konesera w pieluchach. Nawet w wieku nastoletnim dopiero co rozwijamy swój gust artystyczny. W czasach, gdy ledwo sięgałam do kredensu, wydawało mi się, że Marsjanie atakują od Tima Burtona to genialne dzieło science fiction. Dopiero w zeszłym roku zdecydowałam się na ponowne obejrzenie tytułu. Okazało się, że kosmici wyglądają znacznie gorzej niż w moich wspomnieniach. Wciąż kocham ten film, jednak teraz wyłącznie jako komedię. Po krótkim wywiadzie w redakcji dowiedziałam się także, że dla wielu osób Street Fighter z 1994 roku wydawał się kiedyś arcydziełem kinematografii, wartym wszystkich Oscarów, a teraz już nie bardzo, bo jednak z perspektywy czasu dostrzega się te wszystkie niedociągnięcia.  W związku z tym poczucie cringe'u przychodzi z wiekiem. Najbardziej oczywistym powodem są efekty specjalne, które źle się zestarzały i już nie robią takiego wrażenia. To, co zapamiętaliśmy jako epickie i niesamowite, teraz jest przeciętne albo zwyczajnie kiepskie. I aż niezręcznie jest po latach oglądać te same sceny, które kiedyś robiły na nas ogromne wrażenie, ponieważ nostalgia miesza się w nich z brutalną rzeczywistością - czy troll z filmu Harry Potter i Kamień Filozoficzny zawsze tak wyglądał (patrz: zdjęcie wyżej)? Na elementy wizualne można jeszcze przymknąć oko, ale na całą resztę nie. Przez jakiś czas w Internecie było bardzo popularne nagranie z filmu Camp Rock, w którym jedna z uczestniczek obozu muzycznego prezentuje swoje niesamowite zdolności. Wszystkie osoby, które należały do pokolenia ubóstwiającego produkcje Disney Channel, po obejrzeniu klipu po latach musiały poradzić sobie z ciarkami żenady. Zresztą - zobaczcie poniżej.  

Cringe to kwestia osobista

Z poczuciem cringe'u jest taki problem, że każdy ma zupełnie inny próg wytrzymałości. To, co dla jednego będzie powodem, by wyłączyć Netflixa, anulować subskrypcję i nigdy więcej nie dać się oszukać ładnemu zwiastunowi komedii romantycznej, dla innych nie będzie takie złe. Powiem więcej - niektórzy znajdują masochistyczną przyjemność w oglądaniu żenujących rzeczy. Sama należę do grupy osób, które bardzo trudno złamać. Gdy na Kopciuszku z Camilą Cabello normalnych widzów skręcało we wszystkie strony świata jak na egzorcyzmie, ja mimo wątpliwych walorów intelektualnych filmu świetnie się bawiłam. Mam też jednak swój limit. Jednym z niewielu tytułów, które nie znoszę, jest horror Ostre siatkarki (piwo dla każdego pełnoletniego widza, który dokończył seans). Bardzo często jestem wojownikiem redakcji, jeśli chodzi o nowości młodzieżowe, ponieważ oglądanie ich zwykle nie sprawia mi takiego bólu jak innym. 

Najpopularniejsze filmy i seriale na IMDb z tagiem "cringe-comedy"

Fot. Materiały prasowe
+4 więcej
Zatem chociaż cringe jest określeniem uniwersalnym, to nie każdy będzie go mierzył tak samo. Dla jednych widzów będzie on przeszkodzą nie do pokonania, dla innych czymś, co da się wybaczyć. Warto też podkreślić, że czasami sami filmowcy stosują go intencjonalnie - ponieważ mamy czuć zażenowanie czy rozbawienie. Sam Raimi w ten sposób bronił niesławnej sceny z filmu Spider Man 3, w której Peter Parker wykonuje numer taneczny na ulicy. Jego zdaniem właśnie tak ten obciachowy dzieciak widział bycie swoim złym wcieleniem. I niezależnie od tego, ile fanów zareagowało krytycznie na ten moment, trzeba przyznać, że po latach wciąż się o nim mówi. "Emo dance" został nawet sparodiowany w animacji Spider-Man into the Spider-Verse z 2018 roku. Stąd nasuwa się pytanie...

Czy cringe może być dobry? 

Scena z filmu Spider-Man 3 udowodniła, że to, co kiedyś było uważane za żenujące, po latach mogło stać się jednym z najbardziej kultowych momentów kinematografii. Trudno sobie wyobrazić, by Sam Raimi nie zdecydował się zawrzeć tego momentu w produkcji. Wobec tego należy zastanowić się, kiedy cringe jest czymś wybitnie złym, a kiedy może być dobry. Według mnie najgorzej starzeją się te żenujące sceny, które dodatkowo są "creepy" i wprowadzają nas przez to w dyskomfort. Widać to na przykładzie filmu Szesnaście świeczek z 1984 roku, gdzie dziadkowie nastolatki w pewnym momencie zaczynają komentować jej "cycusie". W ogóle branża rozrywkowa wydaje się mieć duży problem z pokazaniem seksualności tak, by nie było to niesmaczne. Cringe wydaje się też niewybaczalny w momencie, gdy jest połączony z nudą. Czasem żenujące momenty zostają przyćmione przez ogólny aspekt rozrywkowy. Jednak cringe ma szansę na to, by być dobry. Nie tylko Spider-Man 3 zestarzał się całkiem nieźle. Choć może to wiele osób zdziwić, nielubienie Zmierzchu już dawno wyszło z mody. Po latach wreszcie można spojrzeć na produkcję z dystansem, pośmiać się z jej niedorzeczności, ale przede wszystkim - dobrze się bawić na seansie. Cinema Nova w 2022 roku postanowiła wyświetlić film, a wideo z widowni stało się viralem na TikToku. Cała sala krzyczała z pamięci słynne kwestie, śpiewała piosenki i klaskała. W związku z tym tytuły, które z jakiegoś powodu weszły do kanonu popkultury, zdają się mieć odpuszczone grzechy. Na portalu IMDb z tagiem "cringe" można także znaleźć takie produkcje jak The Office czy Sex Education, które są powszechnie lubiane. W przypadku brytyjskiego, jak i amerykańskiego sitcomu o pracownikach biura, efekt cringe'u udaje się uzyskać dzięki konwencji mockumentu. Zwijamy się z zażenowania najczęściej w sytuacjach, gdy Michael Scott wprowadza w ten sam stan pozostałych bohaterów. Jesteśmy świadkami jego nieudolnych prób zyskania sympatii pracowników, co często jest tak intensywne, że chcemy odwrócić wzrok od ekranu lub podnosimy brwi, próbując sobie poradzić z jego żenującym zachowaniem. Często więc komedie podchodzą do cringe'u na różne sposoby. Wykorzystują to uczucie do jeszcze większego rozbawienia widzów. Szczególnie w momencie, w którym po ciężkim dniu pracy nie ma się nastroju na wysublimowany humor. 
To jest uproszczona wersja artykułu. KLIKNIJ aby zobaczyć pełną wersję (np. z galeriami zdjęć)
Spodobał Ci się ten news? Zobacz nasze największe HITY ostatnich 24h
Skomentuj