Bohaterowie horrorów często okazują się bardzo pechowi - nie dość, że na celownik wziął ich psychopatyczny morderca lub zły duch, to jeszcze dziwnym trafem przydarzają im się wpadki i potknięcia, często uniemożliwiające im ujście z życiem. To przewrócą się na zawiniętym dywanie, to rozładuje im się ostatni telefon w grupie, to zapominają, jak odpalić samochód lub nie potrafią trafić kluczami do stacyjki... Można tak wymieniać i wymieniać. Niezależnie od rodzaju horroru istnieje szereg nielogicznych ludzkich zachowań, które powielają kolejni bohaterowie, ku irytacji oglądającego wszystko widza. Z pozycji znawców całej sytuacji czujemy się w obowiązku, by podtykać im złote rady, których jednak często kompletnie nie słuchają. Co tu dużo mówić, te biedne postacie często nie należą do osób błyskotliwych, inteligentnych ani – co najważniejsze – posiadających umiejętność przewidywania konsekwencji własnych czynów. Jednak biorąc pod uwagę fakt, że ten specyficzny gatunek filmowy ma na celu wywołanie u widza dreszczyku emocji, jest to w pewnym sensie uzasadnione. Bo kogo mielibyśmy oglądać, jeśli nie nieudacznika, który nie ma szans w potyczce z wyrafinowanym zabójcą? Jakkolwiek by nie mówić, głupawi bohaterowie horrorów byli, są i nadal będą. Przypomnijmy sobie znajome wszystkim klisze z najbardziej popularnych produkcji. Poniższe zestawienie potraktujcie jako luźną lekcję – już wiecie, czego nie robić, gdy po piętach zacznie deptać Wam potwór lub seryjny morderca.

Policja? Zadzwonię w ostateczności

Gdy już bohaterowi horroru przyjdzie stanąć twarzą w twarz z przeciwnikiem, będzie prawdopodobnie za późno, by poprosić o pomoc odpowiednie służby. Jednak w wielu filmach postaci mają odpowiednio dużo czasu, by zacząć działać jeszcze przed atakiem zabójcy. Ale po co? Lepiej łudzić się, że ten, kto od kilku godzin nęka cię telefonami, bądź dobija się do okien i drzwi twojego domu sam zrezygnuje i po prostu sobie pójdzie. Sucha groźba „dzwonię na policję!” z pewnością wystarczy, by porzucił swoje niecne zamiary. Ci dziwnie rozumujący ludzie tracą czas na straszenie przeciwnika, zamiast rzeczywiście sięgnąć po telefon, czym sami kopią sobie dołek. Idealnym przykładem takiego zachowania jest rola Drew Barrymore w oryginalnym horrorze Scream.

Kamera przede wszystkim!

W filmach realizowanych w technice found footage główni bohaterowie zdają się mieć kamerę przyklejoną do ręki. W momencie, w którym w kadrze pojawia się człekokształtna istota czy uzbrojony zabójca pędzący z daleka jak taran, ci wciąż nie chcą zrezygnować z trzymania sprzętu. Najwidoczniej cenią sobie go bardziej niż własne życie. Znamy to z "]REC czy The Monster Project. Kamera to balast, który tylko spowalnia tempo ucieczki, ale co tam, biegnę z nią dalej - nawet, gdy oddech zabójcy czuję już na własnym karku. Efekty tej złej decyzji wszystkim są doskonale znane – morderca dopada ofiarę, kamera ląduje na ziemi i rejestruje jeszcze ostatnie chwile życia swojego właściciela, który szamocze się ze ściskającą jego gardło ręką.

Mam przewagę! Ale... czy na pewno powinienem zabić mordercę?

Zaatakowanie drugiego człowieka z pewnością jest decyzją bardzo trudną, jednak gdy jest to psychopata, szaleniec lub morderca, który zamierza wyrżnąć wszystkich w pień, reakcja powinna być automatyczna. Tymczasem nierozgarnięty bohater horroru zawaha się przed uderzeniem przeciwnika, czym zaprzepaszcza swoje szanse na przeżycie. Ileż to już razy widzieliśmy, jak złoczyńca podchodzi do takiego delikwenta, jak gdyby nigdy nic i przetrąca mu rękę, którą tak nieśmiało w niego celował? Brak zdecydowania to zawsze złe wyjście.
kadr z filmu Lśnienie / fot. materiały prasowe

Po tym jednym strzale przeciwnik na pewno już nie żyje!

Kolejny świetnie znany błąd. Jako widzowie zaznajomieni z horrorami, doskonale wiemy, że raz położony zabójca z całą pewnością jeszcze się podniesie. Zamiast upewnić się, że przeciwnik rzeczywiście wyzionął ducha czy też dla samej pewności wymierzyć mu dodatkowy cios lub strzał, bohaterowie horroru zdążą odetchnąć z ulgą i oddalić się w złudnym poczuciu zwycięstwa. Jeszcze lepiej – nie chowają broni na czarną godzinę, a raczej odrzucają ją na bok, jak gdyby parzyła w ręce. O, jak często później tego żałują... Coś na ten temat wie Laurie z filmu Halloween, która właśnie "pokonała" Meyersa.

Ściga mnie morderca... Schowam się na strychu lub w szafie

Zastanawiam się czasem, co siedzi w głowie bohatera, który w ucieczce przed zabójcą decyduje się uciekać na strych czy do piwnicy. Czy nie zapala mu się żadna czerwona lampka z sygnałem: stój, stamtąd nie ma drogi ucieczki? Cóż, widocznie nie, bo ten motyw pojawiał się w horrorach wielokrotnie. Podobnie zresztą jest z miejscami w szafach czy pod łóżkiem, gdzie część postaci naiwnie szuka schronienia. Bohaterowie w odizolowanej przestrzeni mają mylne poczucie bezpieczeństwa. Przez myśl im nie przechodzi, że nie mają żadnych szans, by stamtąd uciec. Skuleni w kącie, w ciszy proszą los o to, by złoczyńca ich nie zauważył. A ten, jak na złość, zawsze doskonale wie, gdzie skierować swoje kroki... Na zdjęciu poniżej kadr z filmu The Strangers.
fot. materiały prasowe

Jak już uciekać przed samochodem, to tylko po linii prostej

Niektóre horrory rozgrywają się na nieco większej przestrzeni niż ta domowa. W tym przypadku bohaterowie mają często większe szanse na ucieczkę. Sprawa komplikuje się, gdy ich zabójca okazuje się mobilny. Co robi uciekająca przed nim ofiara? Biegnie w szalonym pędzie po linii prostej, naiwnie licząc na to, że samochód jej nie dogoni. Podobnie sytuacja wygląda podaczas ucieczki przed napastnikiem, który posiada broń palną lub łuk. Kiedy mamy świadomość, że ktoś mierzy w nasze plecy, chyba warto zdecydować się na bieg zygzakiem, by zmniejszyć szansę na trafienie. Czy nie?
kadr z filmu Prześladowca / fot. materiały prasowe

Od 10 listopada na ekranach kin można oglądać nowy horror Slumber .
Strony:
  • 1 (current)
  • 2
To jest uproszczona wersja artykułu. KLIKNIJ aby zobaczyć pełną wersję (np. z galeriami zdjęć)
Spodobał Ci się ten news? Zobacz nasze największe HITY ostatnich 24h
Skomentuj