Kino superbohaterskie powoli zapada w sen zimowy. Na horyzoncie widać co prawda czy to Logan, czy nawet bawiącego się klockami LEGO Mrocznego Rycerza, jednak w 2016 roku żaden nowy heros na wielkim ekranie już się nie pojawi. Dlatego też nadszedł czas, by podsumować to, co produkcje komiksowe zaoferowały nam w minionych 10 miesiącach. Przedstawiamy Wam ranking najlepszych z nich, przy czym warto tu zaznaczyć, że poza 6 filmami fabularnymi uwzględniliśmy w nim również animacje. Braliśmy pod uwagę wyłącznie dzieła DC i Marvela, stąd też na liście brakuje produkcji Teenage Mutant Ninja Turtles: Out of the Shadows (choć najprawdopodobniej nie załapałaby się tu ona przy zastosowaniu zupełnie innych kryteriów). Na szczęście 2016 rok w kwestii kina superbohaterskiego przyniósł znacznie więcej zachwytów niż rozczarowań; niektóre z filmów wytyczyły nowy szlak w obrębie gatunku.

10. Justice League vs. Teen Titans

Tę animację charakteryzuje przede wszystkim niewykorzystany potencjał, jaki tkwił w całej historii. Damien Wayne z rozmaitych powodów musi przejść szybki kurs socjalizacji w obrębie tytułowej grupy Młodych Tytanów, jednak twórcy postanowili budować wątki w sposób bezpieczny, tak, by trafiły one do jak najszerszej grupy odbiorców. Przez takie zabiegi możemy dojść do wniosku, że głównym przeznaczeniem produkcji stała się reklama współcześnie wydawanych komiksów, po które sięgają najmłodsi fani. Nawet wierni czytelnicy powieści graficznych będą mieli problem w odnalezieniu się w gąszczu nie zawsze spójnie ze sobą powiązanych wątków. Zupełnie nieprzekonująca jest też mająca zasadnicze znaczenie dla fabuły mentalna przemiana Robina.

9. Suicide Squad

Największe rozczarowanie minionego roku jeśli chodzi o kino superbohaterskie. Film, który miał w zamierzeniu nadać nową jakość w obrębie Kinowego Uniwersum DC, przyczynił się de facto do tego, że nawet oddani fani zaczęli powątpiewać w moc sprawczą Zacka Snydera, Davida Ayera i spółki. Po premierze okazało się jeszcze, że reżyser miał nieco inny pomysł na opowieść, ale to i tak nie przekreśli wrażenia, że scenariusz produkcji napisano na kolanie (i to w 6 tygodni!), a spoiwo całej historii trudno było dostrzec. Jakby tego było mało, twórcy w katastrofalny sposób podeszli do budowania na ekranie postaci złoczyńców. Niektóre z rozwiązań fabularnych trąciły sztucznością, a w historii pojawiło się również mnóstwo nieścisłości i dziur logicznych. Prawdopodobnie największymi wygranymi stali się w tym przypadku Harley Quinn (Margot Robbie) i Deadshot (Will Smith), którzy z pewnością pojawią się jeszcze w Kinowym Uniwersum DC. Nadal trudno jednak znaleźć kogoś, kto jednoznacznie stwierdziłby, czy Jared Leto w roli Jokera sprawdził się dobrze, czy jednak nie.

8. Batman: Return of the Caped Crusaders

Tej animacji mało kto się spodziewał. W zamierzeniu miała ona stanowić hołd dla klasycznego wizerunku Mrocznego Rycerza z lat 60.; biorąc pod uwagę wyłącznie ten aspekt, film prezentuje się całkiem dobrze. Mamy tu puszczanie oka w kierunku starszych fanów, absurdalną konwencję, elementy komedii sytuacyjnej. Spora dawka humoru idzie w parze z ironią, czy niekiedy nawet autoironią, którą posiłkują się protagoniści. Najwidoczniej produkcja spełniła pokładane w niej nadzieje, gdyż już zapowiedziano powstanie jej kontynuacji. Warto jednak sprawić, by sama gra na sentymentach nie była niewypowiedzianym wprost, nadrzędnym celem animacji. Spray, który Batman wykorzystywał swego czasu do walki z rekinami, niekoniecznie zawsze będzie sprawdzał się na ekranie.

7. Hulk: Where Monsters Dwell

Aż dziw bierze, że odpowiedzialni za animacje Marvela tak długo trzymali tę produkcję w ukryciu. Do dziś mało kto, przynajmniej w naszym kraju, o niej słyszał. Problem z tą produkcją jest następujący: o ile w warstwie fabularnej opowieść o wspólnym działaniu Doktora Strange'a i Hulka wydaje się naprawdę przekonująca, o tyle naprawdę wiele do życzenia pozostawia aspekt wizualny. Niektóre postacie prezentują się tak, jakby narysowano je kilkanaście lat temu, a dynamika rozwiązań plastycznych jest momentami ledwie dostrzegalna. Historia nie niesie co prawda żadnego rewolucyjnego przekazu, jednak dostarczy widzowi solidną porcję rozrywki. Np. wtedy, gdy Hulk zapyta jednego z zombie: "Czy ty próbujesz mnie zjeść?".

6. Batman: The Killing Joke

Ekranizacja legendarnego komiksu Alana Moore'a, reklamowana jeszcze wszem wobec jako opowieść pełna mroku, skierowana w dodatku do dorosłego widza. Problem polega na tym, że jej twórcy nie do końca wyczuli granicę pomiędzy szokowaniem a powielaniem pomysłów. W oryginale dostaliśmy zapewne jedną z najbardziej fascynujących relacji pomiędzy Batmanem a Jokerem. W samej animacji pojawia się natomiast mnóstwo ekranowych zapychaczy, które momentami rozbijają narrację i strukturę opowieści. Nieco do życzenia pozostawia również warstwa wizualna produkcji - to trochę tak, jakby twórcy animacji DC chcieli w tej kwestii rozegrać wszystko na jedno, pozbawione kreatywności kopyto. Realistyczne rysunki Briana Bollanda zamieniły się nieopatrznie w pozbawione estetyki brudu kolejne sekwencje. Część z nich zyskała co prawda nową dynamikę, jednak to nadal za mało, zważywszy jeszcze na ogromny potencjał, jaki tkwił i wciąż tkwi w pierwowzorze.

Strony:
  • 1 (current)
  • 2
To jest uproszczona wersja artykułu. KLIKNIJ aby zobaczyć pełną wersję (np. z galeriami zdjęć)
Spodobał Ci się ten news? Zobacz nasze największe HITY ostatnich 24h
Skomentuj